Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Poniedziałek to ostatni dzień pracy obecnej dyrektor MCKiE [ROZMOWA]. "W każdym tygodniu przychodzi do nas kilkaset osób"

Anna Szade
Radosław Konczyński
Aleksandra Kapejewska po siedmiu latach 31 grudnia skończy pracę na stanowisku dyrektora Malborskiego Centrum Kultury i Edukacji. Jej miejsce zajmie wybrany w konkursie Krzysztof Andruszkiewicz. Z odchodzącą szefową malborskiej kultury podsumowujemy cały okres jej dyrektorowania i rozmawiamy o planach.

- Dlaczego właściwie nie wystartowałaś w konkursie na dyrektora Malborskiego Centrum Kultury i Edukacji?

- Tak się złożyło, że w ciągu ostatniego roku otrzymałam oferty z różnych miejsc. Każda była w jakiś sposób interesująca, każdą brałam pod uwagę w mniejszym lub większym stopniu jako swoją możliwą drogę zawodową. Nie ukrywam, że zastanawiałam się, czy chcę ją zmienić, czy siedem lat to już jest ten czas, gdy trzeba myśleć o dalszym rozwoju w innym miejscu, czy też jeszcze powinnam pozostać lub próbować walczyć o pozostanie w Malborku na stanowisku dyrektora centrum kultury. Tak naprawdę dość długo wszelkie opcje były możliwe, jednak po rozważeniu okoliczności, argumentów za i przeciw, podjęłam taką właśnie decyzję.

- Zespół pewnie namawiał, byś została.

- W ciągu ostatniego półtora roku doszło do wielkich zmian jakościowych w naszej pracy, w kontaktach zewnętrznych, w integracji wewnątrz. To na pewno znacznie utrudniło mi decyzję, by nie składać swojej aplikacji do konkursu. Myślę, że wielu mieszkańców widzi tę różnicę, a i zasadnicza część pracowników zgodzi się ze mną w tym względzie, że poprawiliśmy naszą komunikację, że doszło do integracji nas, jako grupy składającej się z różnych zespołów pracujących w różnych budynkach, z różną wcześniejszą historią, również instytucjonalną.

- Ile obecnie osób pracuje w MCKiE?

- Jest na tę chwilę 37 osób. Gdy przyszłam do pracy, a do 31 grudnia 2011 r. był to Miejski Dom Kultury i tuż po przyłączeniu Ratusza, było to 19 pracowników. Od tamtego czasu została otwarta Szkoła Łacińska, oddano Szpital Jerozolimski, od postaw został zbudowany zespół Radia Malbork, a więc znacznie powiększył się zakres naszej działalności. W oderwaniu od kontekstu, ta liczba pracowników może wydawać się duża, ale tak nie jest. Tym bardziej, że nie jest to 37 etatów, a gros to pracownicy, którzy realizują swoje role instruktorskie, dojeżdżając spoza Malborka, nie są w stanie poświęcić nadliczbowego czasu na udział w przygotowaniach wydarzeń kulturalnych, choćby nawet chcieli, bo mają inne zobowiązania.

- A wracając do tematu, mówiłaś o zmianach.

- W ostatnim roku pozwoliłam sobie na bardzo istotne kroki, także w związku z przemyśleniami nad moją dalszą drogą zawodową. Czułam potrzebę zmiany, nawet jeśli miałaby odbyć się kosztem stanowiska. Ktoś mógłby powiedzieć, że aktem odwagi było ogłoszenie diagnozy kultury dla Malborka i próba wywołania dyskusji nad stanem kultury w mieście, próba zainteresowania tym tematem i opracowania strategii dla kultury. Jest to kwestia niezbędna i istotna, czego dowodzi liczba przedsięwzięć kulturalnych w naszym mieście, a także zaangażowanych organizacji czy osób prywatnych, grup bardziej lub mniej formalnych i instytucji. Po prostu kultura leży mieszkańcom na sercu. To bardzo dobrze, brakuje jednak odgórnych ram porządkujących tę sferę. Takie ramy powinniśmy tworzyć wspólnie, ale pod egidą malborskich władz samorządowych. Wierzę, że są tam osoby żywo zainteresowane tym tematem. Choć nie da się ukryć, że frekwencja ze strony radnych na spotkaniach poświęconych tematyce kultury nie była zbyt duża, to wierzę, że teraz, po wyborach, samorządowcy z nową energią będą chętni, by podjąć ten temat.

- Diagnoza, o której mowa, nie dotyczy pracy tylko centrum kultury czy szerzej – instytucji kultury, ale tak naprawdę społeczeństwa i odbiorców bardziej niż twórców i oferentów. Być może udział radnych to dowód na to, że skoro społeczeństwo nie uczestniczy w wydarzeniach kulturalnych, a radni się z tej społeczności wywodzą, to zachowują się podobnie.

- Zgodzę się, że widoczne są tu podobne mechanizmy - jest grupa mieszkańców, którzy uczestniczą w większości organizowanych w mieście wydarzeń, są tacy, którzy czasem znajdują na to czas i tacy, których oferta kulturalna niespecjalnie interesuje. Prawda jest taka, że wszyscy żyjemy w pędzie, mamy wiele zajęć, a konkurencja związana ze spędzaniem wolnego czasu jest duża - choćby internet, telewizja - to też jest kultura, do tego łatwiej dostępna. Trzeba natomiast zadbać o to, by kultura była poważnym tematem rozmów tych, którzy w dużym stopniu decydują o jej kształcie, choćby poprzez decyzje o jej finansowaniu, o realizowaniu przedsięwzięć rewitalizacyjnych itp. Przede wszystkim czy „robienie kultury” oznacza po prostu, że ma się dziać…

- …a już gdzie, jak i za ile, to zdecydowanie mniej ważne?

- Przede wszystkim, warto zastanowić się nad odpowiedzią, czy kultura jest tylko rozrywką, czy wyliczamy siłę nabywczą każdej wydanej na kulturę złotówki poprzez frekwencję na imprezie, oceniamy wartość wydarzenia przez pryzmat stosunku wydanej kwoty do frekwencji i dbamy o tzw. opłacalną frekwencję. Czy raczej kultura to tworzenie przestrzeni dla ludzi i z ludźmi o różnorodnych gustach, przy zachowaniu odpowiednich proporcji. W moim odczuciu, wszystko jest jednakowo ważne: i kultura popularna, i kultura wysoka, i czytelnictwo, i muzyka, i teatr. Tylko pytanie, które najbardziej nawiązują do dziedzictwa kulturowego Malborka, które są najbardziej osadzone i powinny być najbardziej wzmacniane.

- Lub co jest największą lokalną potrzebą.

- Ale ona może wynikać właśnie z naszego dziedzictwa. Przez tych siedem lat miałam możliwość posłuchania wielu mądrych ludzi, w tym mieszkańców, którzy tak naprawdę dają do zrozumienia, o co im chodzi. Kiedy natomiast przeglądałam ankiety z diagnozy, to zaskoczyło mnie twierdzenie, że w Malborku jest za dużo disco-polo.

- Chciałam też o to disco-polo zapytać, bo to taki temat, który zwykle drażni. A ta muzyka tak naprawdę nigdy za bramy miasta nie została wpuszczona.

- Nie, nie zgodzę się, że nie została wpuszczona, choć to nigdy nie był nasz priorytet, ponieważ duże wydarzenia o tym charakterze dzieją się w pobliżu Malborka i są miejsca, które się w tym specjalizują. Robiliśmy koncerty Papa D, Skanera, zespołu Fajters, w tym roku na sylwestra Enjoy. Pewnie byłoby nam, pracownikom centrum kultury, nieco łatwiej, gdybyśmy bardziej skupili się na tym trendzie, może nie czytalibyśmy na przeróżnych forach, że tu się nic nie dzieje, a w Nowym Stawie tyle się dzieje...

- Ale my nie mamy nawet takiego placu…

- No tak, nie mamy, chcę jednak powiedzieć wyraźnie, że moim zdaniem to bardzo dobrze, że Nowy Staw robi tę imprezę, ponieważ każdy malborski fan muzyki disco polo, ma bardzo blisko Malborka duże wydarzenie o tym charakterze. Niektórzy jadą też nie tak daleko, do Ostródy, gdzie odbywa się wielki festiwal disco-polowy. Naprawdę, niech każdy robi swoje, uzupełniamy swoją ofertę nawzajem, znajmy swoje przestrzenie działalności. Specjalizujmy się, a jeśli jest grunt do współpracy - współpracujmy, ale jeśli jesteśmy blisko siebie, nie powielajmy imprez. Również Malbork ma wydarzenia, na które przyjeżdżają odbiorcy z innych miejsc, nie słyszałam natomiast, by któraś z okolicznych gmin miała w planach organizację Magic Malbork na przykład... Realizowanie bardzo podobnych wydarzeń w odległości kilku kilometrów nie ma też uzasadnienia ekonomicznego...

- Chyba trochę nas nie stać na Zenka.

- Mieliśmy w tym roku długą dyskusję na temat muzyki disco-polo w ramach cyklu szkoleń z Narodowym Centrum Kultury. Na temat disco-polo i organizacji dużych masowych koncertów plenerowych w ogóle - w czasie dni miast, majówek itd. Zastanawialiśmy się, na ile to jest kultura o charakterze integrującym, a na ile tylko kładzenie na talerzu gotowego produktu do biernego odbioru przez mieszkańca. Tzw. rozrywka estradowa w moim odczuciu powinna stanowić ważny element oferty kulturalnej, jednak opieranie całej oferty kulturalnej na tym aspekcie działalności nie wpisuje się w obecne trendy, by kultura była angażująca, wymagała od odbiorcy nakładu sił.

- Ale tego nie da się chyba zrobić od razu, tylko stopniowo.

- Tak, potrzebna jest ewolucja. Coraz więcej miejscowości w Polsce rezygnuje z obchodzenia dni miast. Próbkę takiej zmiany zrobiliśmy w tym roku, w drugim dniu Dni Malborka. Ten rodzinny sposób świętowania cieszył się ogromnym powodzeniem, a kosztowo to było nieporównywalnie tańsze od koncertów, które odbywały się dzień wcześniej. Choć koncerty były wartościowe i chwalone, i to dobrze, to trzeba tez pamiętać, trwały dwie, trzy godziny, ludzie przyszli, wyszli i na tym zakończył się ich udział w święcie miasta. Na ile taka impreza jest integrująca? Dlatego my te imprezy zaczęliśmy małymi krokami zmieniać, pytać, przeprowadzać ankiety.

- A nie boisz się, że ta diagnoza stanu kultury już przepadła? Że jeśli od razu nie rozpoczęła się debata, to temat już nie wróci?

- W tym przypadku chyba odniosłam porażkę, być może moja determinacja nie była wystarczająca. Przeglądając programy kandydatów biorących udział w wyborach samorządowych, nie wyczytałam tam woli tworzenia strategii dla kultury, ale nie tracę nadziei, wierzę, że Malbork powróci do tej dyskusji.

- Jeden ze startujących domagał się kolejnych imprez dla ludzi młodych.

- Powiem coś niepopularnego. Uważam, że robimy za dużo imprez, nie mamy pomiędzy nimi czasu na złapanie oddechu, na ewaluację, na dyskusję. Jeśli mają się pojawiać kolejne imprezy organizowane przez MCKiE, to z czegoś trzeba będzie w moim odczuciu zrezygnować - pracownicy MCKiE mają jednak ograniczone siły przerobowe. To jednak już temat do rozważań dla nowego dyrektora, jestem przekonana, że ma na to pomysł.

- Mieszkańcy nie muszą mieć w ofercie tylko koncertów, bo to pochłania najwięcej pieniędzy.

- Tak, pieniędzy, ale i czasu. Mówiąc natomiast w ogóle o imprezach, to pod koniec kwietnia wpadamy w maraton rozpoczynający się europejskimi dniami tańca, a kończymy Oblężeniem Malborka, później jest jeszcze Magic Malbork, zaraz potem zaczynają się przygotowania do sezonu jesienno-zimowego. Jesteśmy więc w procesie przygotowań do wielu imprez jednocześnie.

- A przy tym gubi się chyba trochę ta oferta od poniedziałku do piątku, ta zwyczajna…

- Mówimy za mało o tym, co robimy, że w każdym tygodniu przychodzi do nas kilkaset osób, że są to dzieci i młodzież, które tańczą, śpiewają, że jest ponad 300 seniorów w Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Gubimy tę informację, nie mamy marketingowca. Robiłam niedawno prezentację, w której wypisałam hasła, jak powinno być, a jak bywa. To m.in. różnica między upowszechnianiem kultury a animacją kulturalną czy tym, że mamy czas, by zapytać mieszkańca, a z drugiej strony jest „my wiemy, co dla was dobre, przychodźcie i się cieszcie”. To różnica między skupieniem, rzetelnym przygotowaniem, dyskusją a tzw. bieżączką. I idącym za tym wypaleniem zawodowym, bo jesteśmy weekend w weekend w pracy, a do tego jest praca od poniedziałku do piątku, bo trzeba te wydarzenia kiedyś przygotować. To dlatego brakuje odpowiedniej współpracy z mieszkańcami czy organizacjami pozarządowymi, bo nie ma kiedy. Często też nie mamy czasu, bo zgadzamy się na zbyt wiele. Często mylone jest bowiem partnerstwo z taką wręcz służalczością, której się od nas oczekuje. Bo nie wypada odmówić.

- Ale to chyba kwestia wypracowania pewnego standardu, na co może liczyć mieszkaniec, organizacja czy inny podmiot w ramach waszego funkcjonowania?

- Tego nigdy nie było, mnie też się nie udało tego wprowadzić. Może to zresztą kwestia osobowości, ale uważam, że my powinniśmy pomagać, bo cenne jest, że mieszkańcy chcą od nas wsparcia. Ale zaczęłam się zastanawiać, czy to jest współpraca. Jedni zapraszają nas do faktycznego wspólnego działania. Ale są też tacy, którzy bardzo przedmiotowo traktują centrum kultury, a także pracowników. Kubłem zimnej wody była tegoroczna sytuacja, gdy usłyszeliśmy, że jesteśmy od pomocy, jak pies od szczekania. To przerażające doświadczenie. Może przesadną otwartością i chęcią podania ręki spowodowaliśmy, że uciekł szacunek do pracy?

- I to do pracowników, nawet nie do pracy tej instytucji...

- Tak, tym to dziwniejsze. Zawsze powtarzałam, że bez względu na to, kto i w jakim miejscu pracuje w centrum kultury, bez jego udziału nic nie byłoby możliwe. Za to, jak nam się razem współpracowało przez te lata, jestem im bardzo, bardzo wdzięczna. A to, co mnie nieodmiennie zadziwia, to ogromna pracowitość i poczucie misji pracowników. To jest nie do przeceniania.

- A co dalej z Tobą?
- Ja znajduję się w bardzo dobrym momencie, ekipa w centrum kultury jest świetna, wiele pomysłów nam się zrodziło w minionym roku, jest energia, na pewno byłoby co robić i byłaby to dalsza zmiana jakościowa w pracy z mieszkańcami i tu, między nami. Tego mi szkoda. Z drugiej strony, podeszłam do tego racjonalnie i wybrałam spośród ofert, które otrzymałam.

- Zdradzisz, o co chodzi?

- Na początku wybrane rozwiązanie odrzucałam. I to za każdym razem, gdy rozważałam ten temat. I zaskoczyłam się sama, że się na to zdecydowałam. Otóż pół roku temu otrzymałam propozycję od burmistrza naszego partnerskiego niemieckiego miasta, Monheim nad Renem. Budowane jest tam nowe centrum kultury. To spółka prawa handlowego, ma swojego prezesa, od podstaw budowany jest cały zespół. Jadę więc do Niemiec, pod koniec stycznia zacznę intensywną naukę języka.

- Trochę jak Donald Tusk kiedyś do Brukseli...

- Nigdy nie wyobrażałam sobie, że będzie mnie stać na to, by zostawić Malbork, który jest moim miejscem na ziemi. Nie będę tam dyrektorem, ale nie jestem z tych, którzy muszą pełnić jakieś funkcje. Owszem, muszę mieć pewną odpowiedzialność, mam osobowość lidera. Podejmuję wyzwanie, traktuję je jak niesamowitą możliwość rozwijania się. Nastawiam się na trudny czas, na ciężką pracę, na tęsknotę, a na początek jeszcze będzie bariera językowa. Wierzę, że to takie ryzyko, które zbuduje moją pozycję na rynku pracy w przyszłości. Zaoferowałam też, że w wolnym czasie będę wspomagać działania na rzecz budowania partnerskich relacji z Malborkiem, zachowam w ten sposób możliwość kontaktu z moim kochanym miastem.

- Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto