Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. W nowym roku oświata będzie wymagała niepopularnych decyzji? "To zadanie dla burmistrza"

Anna Szade
Do każdej złotówki, która w przyszłym roku trafi do Malborka z państwowej kasy na oświatę, drugie tyle wyłożone zostanie z budżetu miasta. Radni zaczęli łapać się za głowę i przebąkiwać o zaciskaniu pasa.

Przez wiele lat malborskie władze samorządowe nie szczędziły grosza na miejskie szkoły, bez wahania dokładając do tzw. subwencji oświatowej, czyli znacznych środków, które rząd przeznacza na utrzymanie uczniów. Malborski kurek z pieniędzmi był dla oświaty przez lata odkręcony, bo - jak tłumaczyli i radni, i kolejni burmistrzowie - nie ma co oszczędzać na dzieciach, wszak to inwestycja, która zwróci się po latach.

Gdy przy planowaniu przyszłorocznych dochodów i wydatków okazało się, że z potrzeb miejskiej oświaty, zbliżających się do 50 mln zł, tylko połowa pochodzi z budżetu państwa, a drugie tyle władze miasta muszą wyłożyć z własnych dochodów, miny radnych nieco zrzedły. Zwłaszcza że kubeł zimnej wody wylała na ich głowy Małgorzata Pilarska-Downar, skarbnik miasta. Jak wyliczyła, w 2019 r. na szeroko rozumiane utrzymanie oświaty wydane zostanie 35 proc. wszystkich bieżących wydatków budżetu. 24 mln 315 tys. 25 zł pokryje tzw. subwencja oświatowa, a dołożyć trzeba aż 24 mln 283 tys. 468 zł. Dla porównania, rok wcześniej było to 19 mln 741 tys. 20 zł.

- Według mnie, te wydatki, które są największe, dają też możliwość największej oszczędności w budżecie - przekonywała skarbnik Małgorzata Pilarska-Downar. - Wydatki rosną, związane są z podwyżkami wynagrodzeń, które co roku mają miejsce, natomiast subwencja nie jest wystarczająca, a w latach następnych będzie malała, co jest związane z malejącą liczbą dzieci.

Dlatego radni zgadzają się, że przez najbliższe 12 miesięcy konieczna będzie weryfikacja ponoszonych nakładów. Na czym miałaby polegać?

- Jedyną drogą jest szukanie oszczędności i, w moim odczuciu, powinno się ich szukać. To zadanie dla burmistrza, bo jest nauczycielem, zna się na oświacie, a poza tym konstruuje projekt budżetu. My możemy się nad takimi propozycjami pochylić - mówi zapytany przez nas Paweł Dziwosz, przewodniczący Rady Miasta.

Z całych sił broni się, by przyznać wprost, że chodzi albo o reorganizację sieci szkół (lub bardziej dosłownie: likwidację jednej z placówek), albo zwalnianie nauczycieli. - To są bardzo trudne decyzje, pozostawiam propozycje burmistrzowi - mówi przewodniczący RM.

Ewentualne pomysły niechętnie zdradza również włodarz.

- Któż teraz powie, jakie niepopularne decyzje trzeba będzie podjąć? Zobaczymy, jaka będzie subwencja, zobaczymy, ile będzie dzieci. Pewnie jakieś ruchy trzeba będzie podjąć, ale trudno na razie konkretnie powiedzieć, jakie. Pani redaktor chciałaby usłyszeć, że tych wyrzucimy, tych odstrzelimy, tych wyślemy w kosmos - komentuje Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

***

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto