Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malborski pisarz horrorów, Łukasz Radecki wydał nową powieść - "Miasteczko"

Radosław Konczyński
Na rynku wydawniczym ukazała się właśnie nowa powieść Łukasza Radeckiego. Napisał "Miasteczko" razem z Robertem Cichowlasem. Gotowa do druku jest też już następna książka - "Zombi.pl", której akcja dzieje się w Malborku. Rozmawialiśmy z autorem o nowych powieściach i, między innymi, kondycji polskiego horroru.

Strach się przyznać, ale nie czytałem Pana książek...
Nic nie szkodzi (śmiech).

Kiedy zainteresował się Pan horrorem?
Zaczęło się jeszcze w podstawówce, kiedy horror czy nawet filmy sensacyjne dla mnie nie istniały. Koledzy przychodzili do szkoły, opowiadali to sobie, a ja mogłem tylko sobie wyobrażać, bo rodzice nie pozwalali mi na takie filmy. Kiedy po paru latach sam zacząłem je oglądać, dziwiłem się, czy to aby na pewno to samo, co opowiadano, bo jakoś nie jest straszne.

Lubi Pan się bać - np. oglądając filmy?
Na horrorach ja już się nie boję. Nie potrafię obejrzeć filmu bez rozkładania go na czynniki pierwsze. Żaden nie potrafi mnie przestraszyć czy obrzydzić. Natomiast gdy czytam książki, czasem zdarza się mi przymknąć oczy...

A kiedy Pan zaczął pisać?
To było jakieś 10 lat temu. Horror jako gatunek literatury wtedy w Polsce właściwie nie istniał, był zupełnie niepopularny. Jako redaktor portali i magazynów, związanych z horrorami i kulturą ogólnie, nawiązałem kontakt z polskimi autorami i powstał pomysł wydania antologii, która ukazała się w wydawnictwie Runa i, co ciekawe, udało mi się też zamieścić tam moje debiutanckie opowiadanie. Nawiązałem też kontakt m.in. z Robertem Cichowlasem. Stwierdziliśmy, że na próbę napiszemy pierwsze opowiadanie, a jeśli wyjdzie dobrze, to będziemy kontynuować. Napisaliśmy potem zbiór nowel "Pradawne zło" - klasyczny horror klasy B, a ostatnio "Miasteczko".

Czy w Polsce jest zapotrzebowanie na ten gatunek literatury?
To prawda, że horrory nie są dla wszystkich, to nie są powieści grozy. Tu jest brutalność, jakaś doza erotyki. Horror wciąż jest w Polsce pewną niszą, niechcianym dzieckiem naszej literatury. Bardziej popularne są opowieści fantasy miecza, smoków itp., czyta się też science fiction. To się zmienia, dziś książki polskich pisarzy horrorów można dostać w Empiku. Kokosów z tego nie ma, bo jeśli się zarabia, to i tak są to groszowe sprawy. Niemniej zapotrzebowanie jest i książki się sprzedają.

A Pan chciałby żyć z horrorów?

Dla mnie jest to pasja. Moją pracą jest szkoła i tam się spełniam [jako nauczyciel polskiego i historii w Zespole Szkół w Starym Polu - dop. red.]. Horror to są tylko opowieści. Kiedyś miałem okazję przeprowadzić wywiad z Grahamem Mastertonem, który mawia, że "to jest tylko historia, wymyślona opowiastka". Ja też zawsze podkreślam, że nie utożsamiam się z bohaterami. Horror jest tylko formą odreagowania. Dlatego ludzie, którzy przyjeżdżają do mnie do domu, a wcześniej przeczytali jakąś moją książkę, dziwią się, że nie mam w domu czarnych ścian ani trupów w szafach (śmiech), za to widzą pełno książek przeróżnych gatunków, tu jakiś romans, tam coś przygodowego. W czytaniu nie ograniczam się do horrorów, bo trzeba czytać różne gatunki i z nich czerpać to, co najlepsze.

Skąd czerpie Pan pomysły?
Naprawdę były przypadki, że coś mi się przyśniło, bo wcześniej naoglądałem się filmu przed snem albo naczytałem. Czasem są to też jakieś moje lęki, ale żebym w książce się zbytnio nie odsłonił, rozdmuchuję to.
"Pradawne zło" i "Miasteczko" napisaliście wspólnie z Robertem Cichowlasem z Poznania. Jak to się robi?
Zaczyna się od pomysłu i konspektu, a potem każdy pisze swoją część na odległość. Czasem ktoś utknie i nie wie, co dalej. Z "Miasteczkiem" było tak, że Robert utknął w pewnym miejscu, ja to przejąłem, przeredagowałem i kontynuowałem. "Miasteczko" opowiada o małżeństwie, które wyjeżdża na Mazury w poszukiwaniu relaksu, a zamiast tego odnajduje pradawną słowiańską klątwę ciążącą nad tym miejscem. Powieść jest dostępna m.in. w internetowych sklepach z książkami [dla zainteresowanych: wystarczy w wyszukiwarce internetowej wpisać "Miasteczko" i bez problemu można znaleźć księgarnię - dop. red.].

Na druk czeka też kolejna książka, już napisana...
Tak, to "Zombie.pl", w której część akcji rozgrywa się w Malborku. Miasto jest opanowane przez zombie, a grupka ludzi na zamku próbuje odbudować cywilizację. Ale żeby nie było, że zajmuję się tylko horrorami... W przygotowaniu mam zbiór bajek dla dzieci w wieku 5-10 lat pod roboczym tytułem "Jotka - łowca smoków". Sam mam dwoje dzieci i często opowiadam im bajki.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał R. Konczyński

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto