Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mistrz Polski za silny dla piłkarzy Lechii

Paweł Stankiewicz
Bez punktów wrócili piłkarze Lechii Gdańsk z Poznania i znowu nie wykorzystali okazji, aby wskoczyć na pozycję wicelidera ekstraklasy. Biało-zieloni przegrali z Lechem Poznań, aktualnym mistrzem Polski, 0:2. Obie bramki "Kolejorz" strzelił w ciągu sześciu minut na początku drugiej połowy spotkania.

Lech świetnie radzi sobie na europejskiej arenie. Mistrzowie Polski bez kompleksów walczą z Juventusem Turyn oraz Manchesterem City i są na pierwszym miejscu w tabeli tak trudnej grupy. Ta postawa nie ma jednak żadnego przełożenia na polską ekstraklasę. Drużyna z Poznania notorycznie traciła punkty i wylądowała na przedostatnim miejscu w tabeli. Do tego w ciągu dziesięciu dni musiała rozegrać aż cztery mecze. Biało-zieloni jechali na ten mecz pełni nadziei i z wiarą, że mogą z Poznania wrócić z kompletem punktów.
Tomasz Kafarski, gdański szkoleniowiec, lubi zaskakiwać składem meczowym. Tak było chociażby przed tygodniem w Warszawie, kiedy w podstawowej "11" na spotkanie z Polonią wyszedł Jakub Popielarz. Młody zawodnik biało-zielonych zagrał całkiem poprawnie, szczególnie w defensywie, ale mecz w Poznaniu przesiedział na ławce rezerwowych. Tym razem Kafarski w linii pomocy postawił na doświadczenie, bowiem obok Łukasza Surmy i Pawła Nowaka zagrał Marek Zieńczuk.
Pierwsza połowa meczu w Poznaniu nie była zła w wykonaniu Lechii. Gdańszczanie grali w swoim stylu, konsekwentnie w obronie, długo utrzymywali się przy piłce i cierpliwie budowali swoje akcje ofensywne, wymieniając między sobą sporo podań. Szkoda, że w ten sposób biało-zieloni grali tylko przez niespełna pół godziny. Jako pierwsi groźną akcję przeprowadzili jednak gospodarze, a po strzale głową Rudnevsa piłka trafiła w boczną siatkę gdańskiej bramki. Pięć minut później Lechia mogła prowadzić i była to najlepsza szansa bramkowa z obu stron w całej pierwszej połowie spotkania. Świetnym podaniem popisał się Bedi Buval do wbiegającego w pole karne Abdou Razacka Traore. Krzysztof Kotorowski odważną interwencją złapał piłkę i w ostatniej chwili uprzedził piłkarza Lechii. A Traore zabrakło niewiele, aby dojść do tej piłki i skierować ją do bramki poznańskiego zespołu. Gdańszczanie przeprowadzili jeszcze jedną składną akcję, a w jej finale Paweł Nowak strzelił niecelnie.
Końcowy kwadrans pierwszej połowy spotkania to już dominacja Lecha, który stworzył sobie okazje do strzelenia gola. W 34. minucie z rogu dośrodkował Semir Stilić, a Rudnevs strzelał głową, ale posłał piłkę obok gdańskiej bramki. Jeszcze w końcowych sekundach pierwszej połowy spotkania na uderzenie zdecydował się Peszko, a piłkę poza linię końcową odbił Sebastian Małkowski.
- Musimy odzyskać nasz rytm gry. W końcówce pierwszej połowy za bardzo się cofnęliśmy i Lech uzyskał przewagę - mówił w przerwie meczu Łukasz Surma, kapitan biało-zielonych.
To się jednak Lechii nie udało, bo od początku drugiej połowy do ataku ruszyli piłkarze Lecha. Gdańszczanie z pewnością mieli w pamięci, że w Krakowie i Warszawie tracili gole już w pierwszej minucie drugiej części spotkania. Mistrzowie Polski mogli strzelić gola w 50. minucie. W trudnej sytuacji piłkę mocno dośrodkował Peszko, ale Rudnevs z kilku metrów głową strzelił ponad bramką biało-zielonych. Jednak już dwie minuty później gospodarze objęli prowadzenie. Błąd popełnił Deleu, który niedokładnie podawał piłkę, którą przejęli rywale. Lech wyprowadził kontrę, a po podaniu Jakuba Wilka w czystej sytuacji celnym strzałem popisał się Peszko. Bąk nie utrzymał linii spalonego, a Wołąkiewicz nie zdążył wrócić do obrony.
- W Poznaniu przesadziliśmy z grą do przodu. Nie mieliśmy prawa stracić gola z kontry przy stanie 0:0 - uważa Tomasz Dawidowski, napastnik Lechii.
- Szybko stracony gol miał wpływ na naszą postawę. Chcieliśmy odrobić stratę, ale dużo nam brakowało. Musimy przeanalizować, dlaczego tracimy gole na początku drugiej połowy meczu - powiedział Kafarski.
Lech poszedł za ciosem i sześć minut później strzelił drugiego gola. Z rogu dośrodkował Siergiej Kriwiec, a Rudnevs wyższy od Nowaka o głowę bez problemów wygrał pojedynek i posłał piłkę do siatki.
- Kryjemy strefą. Nowak miał doprowadzić do tego, żeby Rudnevs się nie rozpędził. Kto powinien być przy napastniku Lecha? Są różne możliwości. Moje zdanie piłkarzom przekażę podczas analizy tego spotkania - zdradził szkoleniowiec biało-zielonych.
Lech miał swoje szanse na podwyższenie wyniku, ale nie potrafił ich wykorzystać. Z 30 metrów strzelał Kriwiec i poprzeczka uratowała biało-zielonych przed utratą gola, a w 81 minucie dobrym podaniem popisał się Dimitije Injac, a Joel Tshibamba w sytuacji sam na sam z Małkowskim próbował lobować gdańskiego bramkarza, ale przestrzelił. Lechia mogła strzelić gola w doliczonym czasie gry, ale Krzysztof Kotorowski na raty obronił strzał Aleksandra Sazankowa.
W Poznaniu czwartą żółtą kartkę ujrzał Nowak i nie będzie mógł zagrać w kolejnym spotkaniu z Widzewem.
- Na pewno cenię Pawła jako piłkarza, ale taka jest kolej rzeczy. To będzie szansa dla innych piłkarzy. Zobaczymy, czy trudno będzie go zastąpić. Od poniedziałku do normalnego treningu powinni wrócić Ivans Lukjanovs i Piotr Wiśniewski, więc nasza sytuacja kadrowa i moje pole manewru powinny się w tym tygodniu poprawić - powiedział trener Kafarski.

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Sławomir Peszko (52), 2:0 Artjoms Rudnevs (58).
Lech: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Luis Henriquez - Peszko, Injac, Możdżeń (46 Kriwiec), Stilić, Wilk (77 Djurdjević) - Rudnevs (69 Tshibamba).
Lechia: Małkowski - Deleu (73 Dawidowski), Kożans, Bąk, Wołąkiewicz - Nowak, Surma, Zieńczuk (62 Pietrowski) - Traore (73 Sazankow), Buval, Buzała.
Żółte kartki: Kriwiec (Lech) oraz Dawidowski, Nowak, Zieńczuk (Lechia).
Sędziował: Masaaki Toma (Japonia).
Widzów: 20 534.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto