Mieszkańcy Boręt Trzecich domagają się nowej drogi asfaltowej
Ta osada wchodzi w skład Boręt Drugich w gminie Lichnowy, ale jako że zabudowania są oddalone od głównej wsi o około 2,5 km, mówi się o nich zwyczajowo, że to Boręty Trzecie. Jak słyszymy od wójta, jeden budynek wielorodzinny i kilka domów. Mieszkańcy oczekują od niego, że spełni marzenie o asfaltowej drodze dojazdowej.
- Sprawa ciągnie się już od ponad 30 lat. Od trzech dekad my, jako mieszkańcy z popegeerowskiej miejscowości, jesteśmy odsyłani przez gminę z kwitkiem – z informacją, że droga jest prywatna i wójt nie jest zainteresowany pokryciem kosztów położenia funkcjonalnej drogi. Przez ten czas urząd nie wyszedł naprzeciw podstawowym potrzebom swoich mieszkańców, choć wynegocjowaliśmy z poprzednimi właścicielami ziemskimi, że ci całkowicie za darmo oddadzą gminie ziemię, przez którą przechodzi droga. Wójt nie był jednak zainteresowany pomocą swoim wyborcom i podatnikom – czytamy w liście do redakcji, pod którym podpisali się „mieszkańcy Boręt Trzecich”.
To nieprawda – odpiera Jan Michalski, wójt Lichnów od 2010 roku. - Z własnej inicjatywy prowadziłem rozmowy z poprzednim właścicielem w sprawie przejęcia drogi, ale nie był zainteresowany.
Faktem jest, że do Boręt Trzecich nie prowadzi żadna droga publiczna. Ta obecna jest prywatną własnością wyłożoną brukiem.
- Nigdy niereperowana – twierdzą mieszkańcy. - Skutkiem są ciągłe awarie samochodów, do których gmina w żaden sposób się nie poczuwa. Jednak kwestią bardziej istotną jest fakt, że w miejscowości mieszkają osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności.
A tu pojawiają się obawy, że służby medyczne mogą mieć problemy z dojazdem.
Niedawno podjęliśmy kolejną próbę porozumienia się z wójtem. Kolejną bezskuteczną. Pan wójt nawet nie raczył pojawić się na terenie, którego sprawa dotyczyła – przyjął mieszkańców w swoim gabinecie, po czym wysłał informację, że nie wybuduje drogi. Jest to o tyle frustrujące, że gmina i wójt nie widzi nas jako swoich mieszkańców, tymi stajemy się dopiero, kiedy bierze się od nas pieniądze z podatków i innych opłat w gminie. Sprawa jest beznadziejna i nadal nie widać światełka w tunelu – czytamy w liście do redakcji.
Około 30 lat temu AWRSP sprzedała pola razem z drogą
Wójt zapewnia, że sprawę i samą drogę zna doskonale, a podłoża problemu trzeba szukać na początku lat 90. ubiegłego wieku.
- Ówczesna Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa sprzedała grunty prywatnemu podmiotowi razem z drogą, zamiast ją wyłączyć i przekazać gminie, skoro tam są mieszkańcy – mówi Jan Michalski. - Tak jak pierwszy właściciel nie był zainteresowany przekazaniem drogi gminie, tak i obecny, który odkupił grunty od niego, nie ma tego w planach. A co do remontu, uważa, że powinien zostać bruk jako „zabytek”. Współczuję mieszkańcom, na pewno nie zapomniałem o nich, ale mam ograniczone możliwości działania. Jest droga prywatna, której właściciel nie chce sprzedać czy przekazać, a ja nie mogę remontować prywatnej własności, bo byłoby to naruszeniem dyscypliny finansów publicznych. Mam więc ręce związane. Jednak szukamy porozumienia z właścicielem.
Temu miało służyć spotkanie, które odbyło się jesienią. Wzięły w nim udział wszystkie strony – przedstawiciele mieszkańców, wójt i pracownicy Urzędu Gminy oraz zarządca spółdzielni rolniczej jako przedstawiciel właściciela. Problemem są zastoiska wody i koleiny.
Jak odpowiada Urząd Gminy Lichnowy, „wójt zaproponował rozwiązanie doraźne w postaci usunięcia z pobocza zalegającej tam ziemi, która uniemożliwia prawidłowy drenaż drogi. Przedstawiciel właściciela przychylił się do tej propozycji. Po uzyskaniu właściwego odwodnienia w toku dalszego postępowania zostaną wskazane części drogi, w których wypełniane będą najbardziej uciążliwe i niebezpieczne ubytki”.
Do wiosny mieszkańcy muszą się przemęczyć. Tylko we współpracy gminy i właściciela można problem jakoś częściowo rozwiązać. Jestem w kontakcie z właścicielem – dodaje Jan Michalski.
Mało prawdopodobną alternatywą byłoby wytyczenie innej drogi. Wykup ziemi (pod warunkiem że obecny właściciel kiedyś by na to przystał), odrolnienie gruntów, zaprojektowanie i budowa to według wójta koszty z grubsza szacowane na 5 mln zł.
- Gminy nie stać na taką operację – wyjaśnia Jan Michalski.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?