Grzechotka, smoczek, kurs angielskiego

2013-08-12 13:55:00

Coraz więcej polskich dzieci uczy się angielskiego metodą Helen Doron.

Brytyjska lingwistka Helen Doron, przebywając w Izraelu, obserwowała, jak jej dzieci uczą się hebrajskiego. Jednocześnie sama uczyła angielskiego izraelskie maluchy, szukała więc jak najlepszego sposobu, by do nich dotrzeć. Inspiracją stała się dla niej metoda wdrażania dzieci do gry na skrzypcach wymyślona przez Japończyka Shinichi Suzuki oraz myśl Glenna Domana z Institutes for the Achievement of Human Potential. Japoński skrzypek obserwując, jak dzieci przyswajają sobie języki swoich matek, doszedł do wniosku, że to nie indywidualne zdolności, ale środowisko, w jakim maluch się wychowuje decyduje o muzycznym talencie. Przekonywał, że wszyscy wielcy kompozytorzy wychowywali się w domach artystów i od dziecka przyzwyczajeni byli do słuchania dobrych wykonań utworów muzycznych. Z kolei Glenn Doman zajął się sposobami rozwijania dziecięcej inteligencji: jego zdaniem inteligencja nie jest wyłącznie wrodzona, lecz można ją rozwijać przez odpowiednie ćwiczenia. Amerykański Instytut powstał, by pomagać dzieciom po operacjach mózgu, jednak osiągane przez terapeutów efekty skłoniły ich do rozszerzenia swojej działalności na dzieci zdrowe. Okazało się bowiem, że odpowiednia stymulacja zwielokrotnia inteligencję i wspomaga ogólny rozwój mózgu.
Metoda Helen Doron opiera się na podobnej zasadzie, co ta stworzona przez doktora Suzuki: maluchy uczą się przez naśladownictwo, bez wprowadzania elementu teoretycznego i bez udziału pisma. Kurs zakłada stały kontakt z językiem i pozytywne wzmocnienie (metoda Suzuki) oraz rozwój naturalnych zdolności dziecka (teoria Domana). Co to oznacza? Otóż oprócz osłuchiwania maluchów z językiem za pomocą specjalnie przygotowanych nagrań, kurs obejmuje cotygodniowe spotkania, podczas których obowiązuje zasada 'no Polish'. Odpowiednio wykwalifikowany nauczyciel pomaga w poznaniu znaczenia słów, poprzez zabawę i angażując wszystkie zmysły dziecka, co wzmacnia zdolności zapamiętywania. Dzieci uczą się przez powtarzanie, więc dużo czasu poświęca się na powtórki materiału w różnym kontekście i korzystając z różnorodnych technik. Dodatkowo dzieci są często chwalone, gdyż według badań znacznie poprawia to ich motywację.
Powyższe stwierdzenia dotyczą jednak w dużej mierze przedszkolaków. Co jednak z młodszymi dziećmi? Czy można im zafundować, oprócz grzechotki i smoczka, kurs angielskiego? Oczywiście, przekonują metodycy. . Niemowlaki, które mają stały kontakt z językiem obcym, w odpowiednim dla siebie momencie zaczynają się nim świetnie posługiwać. Opiera się na tym zjawisko tzw. dwujęzyczności – dzieci wychowujące się „podwójnym” środowisku lingwistycznym (np. mające rodziców różnych narodowości), posługują się obydwoma językami równie dobrze. Takie warunki rozwoju można, jak się okazuje, stworzyć każdemu maluchowi – dzięki temu szybciej nauczy się języka i wyrobi sobie dobry akcent. Jak się okazuje, aby dobrze uczyć, lingwiści nie musieli sięgać do żadnych wyrafinowanych sztuczek. Wystarczy wykorzystać naturalne zdolności maluchów.
Dodatkowo na kursach dla tych zupełnie najmłodszych uczestników obecni są rodzice, którzy nie tylko mają okazję podciągnąć się w nauce języka, ale też dowiedzieć się wiele temat rozwoju dzieci. Maluszki korzystają o wiele bardziej niż mogłoby się wydawać - oprócz angielskiego i języka migowego (Baby Signs) rozwijają swoje umiejętności społeczne (dzięki temu później łatwiej aklimatyzują się w żłobku i przedszkolu), budują swoje poczucie pewności, rozwijają zmysły i koordynację ruchową, a przede wszystkim wspaniale się bawią.

Jesteś na profilu Helen Doron English Malbork - stronie mieszkańca miasta Malbork. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj