Skala tej pomocy jest równie duża co liczba pokonanych kilometrów, a zaangażowanie strażaków ze Słupka odzwierciedla nie tylko pokonany dystans, ale i dwie kwatermistrzowskie ciężarówki pełne materialnej pomocy. Kilkuosobowa grupa zapaleńców z PSP w Słupsku po raz kolejny udowadnia, że nie jest w stanie usiedzieć na miejscu. Między 23-25 czerwca wyruszyli w trasę kolarskiego ultramaratonu, który prowadził z Wrocławia do Warszawy przez Częstochowę, Sandomierz i Kazimierz Górny. W niespełna trzy dni morderczej jazdy w 30 stopniach Celsjusza, w nocy i śpiąc zaledwie kilka godzin, pokonali 764 kilometrów. W trasie odwiedzali jednostki Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczej Straży Pożarnej, zbierając najpotrzebniejsze rzeczy dla kolegów i ich rodzin z ogarniętej wojną Ukrainy.
Już pierwszego dnia ciężarówka wypchana środkami medycznymi, opatrunkowymi, jedzeniem z długim terminem ważności czy środkami czystości wypełniła się po brzegi. Nie bez znaczenia była tu pomoc zaoferowana od miejscowych sponsorów, którzy jak zawsze nie zawodzą. Mowa o Stako, NordGlass, Worthington Industries, gminie Kępice, Łososiu i PSP.
- Nie jechaliśmy sami - podkreśla Jędrzej Banasik na co dzień dowódca JRG nr 1 w Słupsku. - Dołączyli się do nas kolarze z Ukrainy, którzy dostali zgodę na opuszczenie kraju specjalnie na ten przejazd. Ze względu na wojnę mężczyźni w wieku poborowym muszą pozostać na Ukrainie. Zaraz po musieli wracać. Po drodze dołączali też do nas inni kolarze i strażacy. W kluczowym momencie peleton liczył 29 osób. Mieliśmy oczywiście obsługę techniczną i karetkę.
- Peleton powiększał się i zmniejszał - relacjonuje Piotr Pytlos. - Inni strażacy czy ludzie z zewnątrz, którzy jechali z nami, pomagali w jeździe technicznej. To nie jest tak, że się wsiada na rower i tyle. Z przodu są największe opory powietrza, więc ten, który jedzie z przodu, wyłapuje najwięcej i musi być zmieniany co parę kilometrów. Wszystko jak na prawdziwym wyścigu kolarskim.
- A jechali z nami ludzie w różnym wieku. Do peletonu dołączali np. panowie w wieku 70. lat - wspomina Marcin Rybak. - Natomiast Ukraińcy byli pełni podziwu. Chyba się nie spodziewali się, na jaką skalę to wszystko jest zorganizowane, ale widać było, że cały czas myślą o tym, co dzieje się u nich w domu. Jak tylko mogli, sprawdzali komórki, śledząc na bieżąco informacje z frontu.
Tegoroczny przejazd był już szóstą edycją kolarskiego ultramaratonu. W przeszłości grupa Strażacy ze Słupska jeździła charytatywnie m.in. by pomóc swojemu koledze po fachu Mateuszowi Maluszkiewiczowi i zebrać pieniądze na rehabilitację. Wspierali też Ryszarda Szurkowskiego oraz dwie kolarki Ritę i Kasię, które walczyły o powrót do zdrowia po wypadku w trakcie treningu rowerowego.
- Przyjęliśmy zasadę, że kolejne etapy zaczynają się tam, gdzie kończą się poprzednie - tłumaczy Łukasz Trocki. - W przyszłym roku startujemy więc w Warszawie.
Strażacy mają nadzieję, że kolejna odsłona ich akcji nie będzie rozgrywać się z wojną w tle. Liczą na etap Warszawa-Lwów, a kto wie może i dalej.
Wydarzenie zostało objęte patronatem honorowym gen. brygadiera Andrzeja Bartkowiaka, komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej oraz gen. Serhiya Kruka, szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. W środę ukraińscy strażacy, którzy wzięli udział w charytatywnym maratonie i razem z kolegami ze Słupska pokonali przeszło 760 km, zostali odznaczeni przez tamtejszy resort ds. sytuacji nadzwyczajnych.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?