Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Malborka po raporcie Związku Miast Polskich: "Nie ma tragedii, ale nie da się ukryć, że wpływy do budżetu są niższe"

Anna Szade
Fot. Radosław Konczyński
Związek Miast Polskich opublikował raport na podstawie danych ze 130 miast dotyczący stanu miejskich finansów za pierwsze sześć miesięcy. Pisaliśmy o tym we wtorek (21 lipca). Czy 2020 r. to bardzo trudny rok dla samorządów? O tym teraz w rozmowie z Markiem Charzewskim, burmistrzem Malborka.

Co bardziej wpłynęło na finanse miast w pierwszym półroczu 2020 r.? Z jednej strony są ustawowe zmiany w podatku PIT, których niekorzystne skutki przewidywali włodarze. Z drugiej – nagły cios w postaci zamrożenia gospodarki, który przełożył się na mniejsze wpływy, ale i lokalne ulgi i zwolnienia.

To trzeba połączyć. Mówiliśmy o możliwych mniejszych wpływach, już konstruując tegoroczne budżety. W przypadku Malborka po raz pierwszy założyliśmy mniejszy udział w podatku od osób fizycznych w porównaniu do poprzedniego roku. On w poprzednich lata zawsze rósł. Jednak teraz trudno powiedzieć, ile w tym spadku dochodów jest udziału koronawirusa, a ile zerowej stawki podatku dla osób poniżej 26 roku życia. Pewnie po połowie.

Mieliście liczyć dochody, dzięki którym miasta mogą normalnie funkcjonować, a musicie liczyć straty. Nie tego chyba spodziewali się włodarze.

Jeszcze zobaczymy, mamy nadzieję, że część dochodów zostanie uzupełniona w kolejnych miesiącach. Największy finansowy szok mieliśmy w kwietniu, gdy wszystko zamarło. Na dzisiaj spodziewamy się, że choć częściowo się to wyrówna do końca roku. Choć z drugiej strony, zobaczymy, co wydarzy się jesienią, czy znowu część przedsiębiorców nie będzie mogła prowadzić działalności, co może się przełożyć na wnioski o umorzenia lokalnych podatków i opłat. I mniejsze dochody...

Czy ta finansowa recesja, na którą wskazuje w raporcie ze 130 miast Związek Miast Polskich, przełoży się na poziom rozwoju? Czy to początek kryzysu dla samorządów?

Chyba wszyscy pierwsze, co zrobiliśmy, to przyhamowaliśmy inwestycje. Teraz powoli je rozmrażamy, ale głównie te, które musimy zrealizować, bo mamy dofinansowanie, z którego musimy się rozliczyć. Musimy z uwagą obserwować bieżące wpływy przed podejmowaniem kolejnych decyzji.

Kto w tej sytuacji może więcej stracić: większe czy mniejsze ośrodki?

To zależy od charakteru miasta. Dużego znaczenia nie ma wielkość. Wpływ na sytuację miejskich finansów ma bardziej to, czy sami mieszkańcy odczuli wpływ koronawirusa na gospodarkę, czy stracili swoje dochody. Pewnie większe miasta mogą być bardziej elastyczne, jeśli chodzi o przesunięcia wydatków w swoich budżetach. W mniejszych ośrodkach mamy wszystko bardziej dopięte, więc dużych możliwości przesunięć nie ma.

Miasta powoli zaczynają się przygotowywać do nowych możliwości pozyskiwania unijnych środków. To też się zatrzyma?

Kolejna perspektywa, jeśli chodzi o programy unijne, nim się rozpocznie, minie trochę czasu. Przecież w tej obecnej, oficjalnie obejmującej lata 2014-2020, wszystko powinno być już prawie zakończone. Ale też w roku 2014 i 2015 niewiele się działo, trwały przygotowania. Mamy nadzieję, że i teraz będzie chwila oddechu na zebranie sił. Zresztą, co innego wnioski o dofinansowanie, a co innego ogłoszenie przetargu na realizację i konieczność posiadania pieniędzy na koncie na zapłatę za wykonanie zadania.

Nie da się ukryć, że potrzebne będą pieniądze na wkłady własne lub przynajmniej możliwości korzystania z innych instrumentów finansowych, a więc i zadłużania się. Samorządy będzie na to stać? Większe miasta apelowały o możliwość zwiększenia poziomu zadłużenia.

Podniesienie progu możliwego zadłużenia niewiele daje i tak naprawdę jest niebezpieczne. No i zwiększa zagrożenie dla przyszłych włodarzy i ogranicza przyszłe możliwości.

Ale macie jeszcze w zanadrzu pieniądze, które przekazują wysłannicy rządu. Miasta z jednej strony je krytykują, traktując jak czeki bez pokrycia. Z drugiej – po cichu liczą na te rekompensaty. To dotyczy pewnie mniejszych ośrodków, które mają „na stanie” choćby oświatę, do której muszą dokładać coraz więcej. Czy ten element tarczy dla samorządów będzie dla nich kołem ratunkowym?

My liczymy, że tak, że są to realne pieniądze. Nie wierzę, że rząd się z tego wycofa.

W środę na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego padła nawet obietnica, że kwota tej rekompensaty wzrasta do 12 mld zł.

Znam podział 6 mld zł, o którym mówiła wicepremier Jadwiga Emilewicz i które w ostatnich dwóch tygodniach kampanii prezydenckiej były rozdawane. Ale może w takim razie ktoś jeszcze z czekiem do nas przyjedzie.

Czyli, podsumowując: nie jest dobrze, ale jest nadzieja, że będzie lepiej?

Moim zdaniem, jeśli chodzi o finanse, nie ma tragedii. Gdyby była, zastanawialibyśmy się, czy zaczynać nowe zadania inwestycyjne. Natomiast nie da się ukryć, że wpływy do budżetu są mniejsze, niż zakładaliśmy, uchwalając tegoroczny budżet.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto