Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cmentarze na fotografiach Anny i Krzysztofa Jakubowskich. Nekropolie Pomorza i świata oraz groby, które zabiera przyroda [zdjęcia]

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Cmentarz w Pińczowie. Na pierwszym planie widać domostwa, dalej jest nekropolia, a najwyżej - dzika roślinność. To metafora życia, śmierci i tego, co stanie się z nami później
Cmentarz w Pińczowie. Na pierwszym planie widać domostwa, dalej jest nekropolia, a najwyżej - dzika roślinność. To metafora życia, śmierci i tego, co stanie się z nami później Anna Jakubowska
Anna i Krzysztof Jakubowcy odwiedzili kilkadziesiąt pomorskich cmentarzy w ramach projektu fotograficznego „Nekropolie Pomorza”. Autorom zależało przede wszystkim na przedstawieniu historycznych nekropolii. Zobaczcie zdjęcia pomorskich i światowych cmentarzy oraz przeczytajcie rozmowę z ich autorami.

Cmentarze na fotografiach Anny i Krzysztofa Jakubowskich

Anna i Krzysztof Jakubowcy odwiedzili kilkadziesiąt pomorskich cmentarzy w ramach projektu fotograficznego „Nekropolie Pomorza”. Wykonali kilka tysięcy zdjęć, z których wybrane zaprezentowali na wystawie i w albumie. Interesują ich przede wszystkim cmentarze stare, zapomniane.

Fotografowie wykonywali zdjęcia o każdej porze roku, dnia i nocy. Na fotografiach zobaczymy więc nagrobki oświetlone zachodzącym lub wschodzącym słońcem, przysypane śniegiem lub na tle kwitnącego pola rzepaku. Bije z nich cisza, piękno i nostalgia. Autorom zależało przede wszystkim na przedstawieniu historycznych nekropolii. Pokazali ingerencję przyrody w dawne cmentarze i stopniowe przejmowanie przez naturę grobów - wytworów ludzkiej działalności.

Na zdjęciach zobaczymy m.in. katolickie nagrobki, elementy grobów żydowskich czy imponujące mennonickie stele. Fotografowie robią zdjęcia cmentarzy również w innych regionach i krajach - w dorobku Anny są m.in. prace z Nowego Jorku.

ROZMOWA: Cmentarze, które jeszcze są, a które już zabiera do siebie przyroda

Odwiedziliście kilkadziesiąt nekropolii, zrobiliście kilka tysięcy fotografii, z których wybrane prace trafiły do albumu i były prezentowane na wystawie. We wstępie tej publikacji napisaliście: „Poszukiwaliśmy wzruszeń, przeżywaliśmy rozkosz tego jedynego, najlepszego, decydującego ujęcia, które najlepiej będzie oddawało metafizykę miejsca”. Gdzie takie wzruszenia i ujęcia udało wam się przede wszystkim odnaleźć?

Krzysztof Jakubowski: Na wszystkich cmentarzach, które odwiedziliśmy. Cmentarz jest jakąś formą ingerencji człowieka w otoczenie, w przyrodę. I odwrotnie, przyroda rewanżuje się ludziom, ingerując w to miejsce, które jej zostało zabrane. Dotyczy to zwłaszcza starych, mniej uczęszczanych cmentarzy.

Anna Jakubowska: Lubię oglądać stare, zapuszczone nekropolie. One są piękne! Widać tam to rozpadanie się i niszczenie, które przecież dotyczy nas wszystkich. Poza tym można na nich zaobserwować działanie natury.

Oglądając wasze zdjęcia, powiedziałabym nawet, że przyroda niektóre groby zawłaszcza lub przejmuje. Na nowszych cmentarzach bliscy zmarłego starają się - tak to odczytuję - ustrzec grób przed tym zawłaszczeniem. Wyrywają każde wyrośnięte źdźbło trawy, zmiatają z nagrobka liście. Starają się utrzymać grób w jakiejś systematyce żyjących. A potem przyroda i tak go zabiera do siebie...
K. J.: Przykładem jest grób 7-letniej Krysi, który znajduje się na Oksywiu. Gdy go oglądaliśmy, to rzeźbę dziewczynki, która jest częścią nagrobka, obrastał bluszcz. Nie było już wręcz widać twarzy figurki. Następnym razem, gdy go odwiedziliśmy, okazało się, że ktoś podciął roślinność. Bluszcz pozwolił sobie na niewielką ingerencję w postaci opaski na czole rzeźby. Wpływ przyrody na ten grób był piękny. Krysia była prawdopodobnie córką prominentnego pomorskiego urzędnika. Grób ustawiono, tak myślę, w latach dwudziestych lub trzydziestych XX wieku.

A.J.: Dla mnie najpiękniejsze cmentarze to właśnie te, które jeszcze istnieją, ale które już zawłaszcza przyroda.

Robicie też zdjęcia cmentarzy w innych krajach. Które wywarły na was największe wrażenie?

K.J.: Na przykład pojechaliśmy na plener fotograficzny do Transylwanii w Rumunii. Po drodze odwiedziliśmy unikatowy w skali światowej tzw. wesoły cmentarz w miejscowości Sapanta. Znajdują się tam kolorowe nagrobki, na których umieszczono humorystyczne teksty o zmarłych.

A.J.: Na mnie największe wrażenie zrobiły cmentarze Nowego Jorku, które są zupełnie inne niż nasze. Wręcz poraziła mnie potęga kamiennych płyt, które stoją aż po horyzont. Człowiek czuje się wobec nich mały.

K.J.: Gdy żona była w Nowym Jorku, powiedziałem jej przez telefon: „Ty nie fotografuj żadnego tam Manhattanu, ale spróbuj sfotografować Nowy Jork od strony starych cmentarzy”. Jeździła od cmentarza do cmentarza i zrobiła fantastyczne zdjęcia, które ciągle jeszcze czekają na swój debiut wystawowy. Mamy tam zderzenie dwóch światów - świata nowojorskich wieżowców ze światem cmentarzy granitowych, twardych bloków na żydowskich nekropoliach lub bardziej „miękkich i delikatnych” na katolickich miejscach spoczynku. W Nowym Jorku są też włoskie cmentarze i one też są niezwykle ciekawe. Z tego względu, że we Włoszech obowiązuje kult Madonny, to na grobach stawiano kilkumetrowe słupy z figurą Matki Boskiej. Włoskie rodziny, które w Stanach Zjednoczonych się wzbogaciły, stawiały właśnie takie imponujące nagrobki. Z kolei ksiądz Krzysztof Niedałtowski podpowiedział nam odwiedzenie tzw. cmentarza innowierców w Rzymie. Byliśmy tam. Panował na nim niesamowity nastrój. Urzekły nas przepiękne nagrobki usytuowane wśród śródziemnomorskiej roślinności. Odwiedziliśmy również niezwykły cmentarz w jednym z duńskich miasteczek...

A.J.: Powiedziałam nawet ze śmiechem do Krzyśka, że mogłabym teraz umrzeć i żeby mnie pochowali na tym właśnie cmentarzu, bo było tam tak pięknie.

A na Pomorzu? Najciekawsze cmentarze to jakie? Na co przede wszystkim zwracaliście uwagę?

K.J.: Ciekawe są wszystkie cmentarze mennonickie, np. ten w Stogach Malborskich. Jest tam dość dużo charakterystycznych steli. Niektóre nagrobki zostały przewiezione z innych zlikwidowanych cmentarzy. Interesujący jest też cmentarz ewangelicki w Gdańsku na Górze Szubienniczej i żydowski cmentarz na gdańskim Chełmie.

A.J.: W trakcie objazdów po cmentarzach zwracałam uwagę na pewien szczegół -na pasyjki, czyli Chrystusiki na krzyżu. Zainteresowało mnie to, że były one w różnym stopniu rozpadu. Niektóre połamane albo zardzewiałe, po innych pozostał tylko ślad na krzyżu. Były i takie, które ktoś próbował ratować poprzez podwiązanie sznurkiem. Zrobiłam zdjęcia tym Chrystusom, które były potem prezentowane na wystawie „Rdza”. Te pasyjki są dla mnie metaforyczne. Widać w nich kruchość życia.

Ludzie bardzo często boją się cmentarzy, źle im się kojarzą. A wy je odwiedzacie. Nie macie żadnych negatywnych odczuć?

A.J.: Koleżanki mi nawet mówiły, „oj Ania, gdzie ty po tych cmentarzach jeździsz, czy to nie jest zbyt smutne albo straszne?”. Dla mnie nie jest. Oglądając cmentarze, znalazłam sens i wartość życia. Ludzie dziś ciągle chcą mieć lepsze domy, samochody, gonią za pieniądzem. Może uważają, że będą żyć wiecznie… Cmentarze, szczególnie te stare, zarośnięte, w pewien sposób przewartościowały moje życie, postawiły mnie do pionu. Sprawiły, że cieszę się z każdego dnia, z tego, co mam teraz, bo za chwilę już tego nie będzie. Dzięki tym cmentarzom w pewien sposób poczułam się szczęśliwa.

K.J.: Ania zajmuje się też fotografowaniem z góry. Latała na motolotni nad Pomorzem, a ostatnio również nad Pińczowem. Ma na swoim koncie wiele wręcz mistycznych zdjęć, np. ukazujących mgły nad rzeką Nidą. Zrobiła też zdjęcie, które jest, według mnie, ważne. Pokazuje ono cmentarz w Pińczowie. Na zdjęciu widać poziome pasy, na pierwszym planie mamy domostwa, potem pas nagrobków, a najwyżej jest dzika przyroda - pojedyncze krzaki, drzewa.

To prawda o tym, co dzieje się z nami na ziemi. Metafora życia i śmierci.

K.J.: Tak. To, według mnie, są trzy stany ludzkiej egzystencji. Zdjęcie nosi tytuł „Elizjum”.

Mówiła pani o pogoni za pieniądzem. Na współczesnych cmentarzach też widać efekty tej pogoni. Mamy na nich manifestację zamożności w postaci drogich nagrobków. A nawet coś więcej. Bliscy zmarłych próbują odgrodzić groby od innych, sadzą tuje lub kładą bruk wokół grobu. Jakby teren, na którym jest grób, był ich własnością. Wydaje się, że to jest podobne zjawisko do tego, co dzieje się na plażach, gdy plażowicze odgradzają się od innych parawanami.

K.J.: Tacy jesteśmy, Polacy lubią się oddzielać i tworzyć własne światy. Mieszkamy w Oliwie i pamiętam, że w latach pięćdziesiątych mogłem przejść od jednego kolegi do drugiego przez ogrody. Teraz się nie da, bo są postawione płoty. Tymczasem my uczestniczyliśmy w akcji „Open house”, czyli dom otwarty. W ramach tej akcji przeszło przez nasze mieszkanie z 80 osób. Nasi znajomi, z którymi rozmawialiśmy, mówili nam, że by się nie zgodzili na coś takiego, bo jak można wpuszczać do domu obce osoby.

A.J.: Dziś mamy taki świat, że ludzie boją się ludzi. My, poprzez udział w tej akcji, chcieliśmy pokazać, że się nie boimy, że jesteśmy otwarci, lubimy poznawać innych. Przez nasz dom przetoczyły się tłumy, ale my byliśmy bardzo z tego zadowoleni.

Jak fotografowaliście pomorskie cmentarze?
K.J.: Podczas wypraw, a było ich w ciągu 3 lat kilkanaście, podróżowaliśmy samochodem, w którym można było spać. Na przykład zatrzymaliśmy się przy cmentarzu w Różewie i czekaliśmy na wschód słońca, żeby sfotografować stelę na tle rzepaku.

A.J.: Byliśmy na tym cmentarzu wcześniej, jesienią, ale nie udało nam się wtedy nic z niego wydobyć.

K.J.: Mieliśmy pamiętnik, w którym zapisaliśmy, że trzeba przyjechać wiosną, gdy będzie rzepak. I tak też zrobiliśmy. Udało się wykonać piękne zdjęcie na okładkę albumu.

A.J.: Zdjęcia robiliśmy w taki sposób, że na cmentarzach każdy szedł w swoją stronę. Krzysiek robił swoje zdjęcia, ja swoje. Potem w domu wrzucaliśmy je do komputera i dokonywaliśmy wyboru.

Jak znajdowaliście cmentarze, których właściwie nie ma. Kiedy cmentarz przestaje być cmentarzem?

K.J.: Mieliśmy wsparcie naukowe, pomógł nam prof. Józef Borzyszkowski, prof. Cezary Obracht-Prondzyński, ale też inni. Oni wprowadzili nas w ten świat i podpowiedzieli, które cmentarze warto sfotografować. Przy okazji robienia zdjęć wskazanych przez nich nekropolii odkrywaliśmy inne. Podczas naszych wypraw trafialiśmy na skupiska drzew. Znajdowaliśmy wśród nich ślady grobów. W Gdańsku też są takie obszary cmentarne, np. jest to teren od Bramy Oliwskiej, poprzez Akademię Medyczną po Politechnikę Gdańską. Zlikwidowano tam cmentarz i stworzono park, ale ślady w postaci szpaleru drzew pozostały. Na końcu ulicy Do Studzienki są ślady wielkiego cmentarza żydowskiego. Tam istnieją jeszcze resztki macew.

A.J.: Bywało, że jadąc autem, gdzieś na polu w oddali, zauważaliśmy wyspę starych drzew. Zatrzymywaliśmy się i szliśmy tam. Bardzo często znajdowaliśmy właśnie w tym miejscu ślady grobów.

Elementy starych grobów były często wykorzystywane np. do budowy dróg albo ogrodzeń.

K.J.: To prawda. Jest nawet taki album i wystawa fotograficzna „Macewy codziennego użytku” autorstwa Łukasza Baksika. Na zdjęciach widzimy, do czego w Polsce były używane elementy nagrobków z cmentarzy żydowskich. Najczęściej były wykorzystywane jako koła do ostrzenia noży, kos czy innych narzędzi rolniczych. Budowano też chlewiki z macew żydowskich albo płoty.

Są nawet „schody hańby” w jednym z budynków Politechniki Gdańskiej.

K.J.: Tak, wykorzystano do ich budowy właśnie macewy z cmentarza, który znajdował się za politechniką. Niestety, tak działo się w całej Polsce. Na szczęście zrobiło się o tym głośno i zaczęła się akcja polegająca na próbie odnajdywania i zachowywania elementów dawnych nagrobków. W religii żydowskiej istnieje prawo wywodzące się z czasów Mojżesza, które mówi, że nie wolno naruszać nagrobków. Tym bardziej chwała tym, którzy starają się odrestaurować cmentarz na gdańskim Chełmie. Kiedyś na terenie tego cmentarza była tylko łąka. Na szczęście wydobyto z niej macewy i je ustawiono pionowo. To najbardziej charakterystyczny cmentarz żydowski w Gdańsku. Warto o niego dbać.

Co teraz jest modne na cmentarzach? Czy zauważyliście jakieś nowe zjawiska albo, że tak powiem, cmentarne trendy?

K.J.: Na czarnym granicie robi się wizerunki zmarłych. Słyszałem, że w Rosji i na Ukrainie to jest zjawisko bardzo powszechne. U nas może nie powszechne, ale coraz częściej widzimy groby z takimi rysunkami. Lastrico powoli znika z grobowców, a zastępuje go granit.

A.J.: Buduje się też teraz wielkie grobowce. Niektórzy stawiają je z myślą o sobie, o tym, że sami w nich spoczną. Niektóre są bardzo okazałe, kosztowne, bogato przyozdobione roślinami, ale te groby nie mają tego, co te na starych cmentarzach - tajemnicy.

Bo może one ciągle należą jeszcze do porządku ludzi żywych? Może one są bardziej dla żywych niż dla umarłych?

K.J.: Może tak być. I jest jeszcze jedno zjawisko. Mówiliśmy o drzewach, wśród których dawniej chowano umarłych. Dziś wycina się drzewa na cmentarzach, bo opiekujący się grobami narzekają, że z drzew spadają liście na nagrobki i trzeba je sprzątać. Niektórzy twierdzą, że liście niszczą lastrico. Obecnie groby się obmurowuje, kładzie się wkoło nich bruk. Nie tylko po to, żeby zaznaczyć odrębność terytorialną grobu, o której mówiliśmy, ale też po to, żeby żadna przypadkowa roślina przy grobie nie wyrosła. Trzeba też postawić kwiaty, najlepiej sztuczne, żeby długo wytrzymały... Na szczęście sporo ludzi stawia też żywe kwiaty.

A.J.: Dziś jest tak, że grób musi być pozbawiony liści. Trzeba z grobu je pozmiatać, „bo co by ludzie powiedzieli”. Niektórzy myślą, że zadbany grób albo piękny grób to taki, na którym nie ma liści. Nie zawsze tak jest.

Pani Anno, jeszcze coś bardzo mnie nurtuje. Jak to było z tym lataniem nad cmentarzami?

A.J.: Wynajmuję motolotnię z pilotem i robię z niej zdjęcia. No cóż, wydaje mi się, że niektórzy piloci początkowo dziwnie na mnie patrzyli, z pewnym niedowierzaniem i obawą. Jestem już raczej starszą osobą, do tego mówiłam im, że jestem fotografem. W dodatku prosiłam o wyjęcie drzwiczek z wiatrakowca, żebym mogła się wychylić i zrobić lepsze zdjęcia. Gdy już zobaczyli moje fotografie, to niedowierzanie im mijało. Świetnie mi się fotografowało w Pińczowie. Tam pilot wręcz wiedział, o co mi chodzi. Wiedział, jak ustawić motolotnię i gdzie się kierować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Cmentarze na fotografiach Anny i Krzysztofa Jakubowskich. Nekropolie Pomorza i świata oraz groby, które zabiera przyroda [zdjęcia] - Dziennik Bałtycki

Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto