Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gm. Malbork. Wokół biogazowni cały czas jest gorąco. Mieszkańcy wciąż protestują, urzędy kontrolują, a co na to spółka?

Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
W Tragaminie bez zmian. Mieszkańcy skarżą się, że biogazownia uprzykrza im życie. Prezes OHZ Gajewo, spółki należącej do Skarbu Państwa, odpiera, że nie dzieje się nic niezgodnego z prawem. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w sprawie fetoru odsyła do starostwa. Spółka obawia się, że starosta odbierze jej decyzję odpadową, co mogłoby oznaczać koniec biogazowni. Tymczasem mieszkańcy boją się rozbudowy tego zakładu. Jak widać, sprawa jest wielowątkowa, a jaki będzie jej ciąg dalszy?

Biogazownia w Tragaminie powstała w 2014 roku, znajduje się na terenie Ośrodka Hodowli Zarodowej Gajewo sp. z o.o., na tyłach budynków gospodarczych.

Jako surowiec energetyczny do wytwarzania biogazu wykorzystywane są produkty pochodzenia rolniczego: kiszonki z kukurydzy i traw oraz obornik i gnojowica z produkcji zwierzęcej. Wykorzystuje także inne dostępne w okolicy substraty: wysłodki, odpady z produkcji roślinnej, odpadową masę roślinną – czytamy na stronie internetowej.

Odpady umieszczane są w charakterystycznych, okrągłych, przykrytych kopułami zielonych zbiornikach. Czwarty zbiornik - betonowy - jest odkryty, znajduje się w nim masa pofermentacyjna płynna, a obok niego usypuje się masa sucha (obie są używane jako nawóz na polach uprawnych OHZ Gajewo). Obok betonowego zbiornika stoją dwie jednostki kogeneracyjne, w których gaz przetwarzany jest na prąd i energię cieplną.

Nieznany fakt. Lokalni włodarze niedawno napisali do ministerstw

Mieszkańcy Tragamina już w latach liczą okres, w którym zwracają się do wszystkich możliwych instytucji. Alarmują, że komfort ich życia znacznie się pogorszył.

- Smród z biogazowni nie daje nam żyć i wpływa na nasze zdrowie. Sucho w gardle, kaszel, zawroty głowy, bierze na wymioty. W domu okien nie można otworzyć. Ubrania przesiąkły, samochody prześmiardły. Jak była w marcu kolejna fala epidemii, sanepid radził, żeby wietrzyć. Napisaliśmy do sanepidu, że przecież okien nie możemy otworzyć - odesłali do WIOŚ. WIOŚ do starostwa, a starostwo nie odpowiada na nasze pytania. Oczekujemy od wójta i starosty takich działań, żeby nie śmierdziało – mówi nam jedna z mieszkanek.

- Nam już psychika siada. My z żadnej strony pomocy nie mamy. Mówią, że są po naszej stronie, tylko że od 2,5 roku nie ma żadnej poprawy. Umywają ręce. Dlaczego mydlą nam oczy, że każdy coś robi – słyszymy od kolejnej mieszkanki.

Okazuje się, że wójt i starosta nie siedzą z założonymi rękami. Wiemy to od samego prezesa OHZ Gajewo, który mówi o piśmie wysłanym już w 2021 roku, w lutym, przez włodarzy do ministerstw rolnictwa oraz środowiska.

Czytam na przykład: „Mieszkańcy nadal zgłaszają nieprawidłowości o niewłaściwym wylewaniu pofermentu”. Nie rozumiem tego w ogóle, bo przecież WIOŚ by coś wykazał. „Niezgodne z pozwoleniem na przetwarzanie odpadów”; to jest dziwne, bo wygląda tak, jakby podmioty zewnętrzne wiedziały lepiej i chciały prowadzić proces technologiczny – mówi nam Krzysztof Tomasik, prezes OHZ Gajewo.

Włodarze piszą też, że „wielokrotnie dochodziło do uchybień”, mieszkańcy „codziennie borykają się z uciążliwościami”, a „wielokrotne zapewnienia prezesa o chęci współpracy z lokalną społecznością i planowanej modernizacji nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości”.
- To nieprawda, bo przecież część dokumentacji mają u siebie – odpiera prezes.

„Należy przeprowadzić modernizację, ponieważ jak wykazały dotychczasowe doświadczenia, zastosowana technologia zawodzi i nie jest dostosowana do stosowania odpadów spoza własnej produkcji rolnej spółki. Pomimo mnogości działań prowadzonych przez mieszkańców i różne instytucje państwowe sytuacja się nie poprawia, a normalne funkcjonowanie nadal jest niemożliwe. Mając na uwadze bezowocność do tej pory prowadzonych działań i to, że spółka Skarbu Państwa powinna być przykładem, zwracamy się z prośbą o podjęcie interwencji” - apelują włodarze, dodając argument, że chodzi o to, by mieszkańcy nie musieli obawiać się o swoje życie i zdrowie.

Tu, ripostując, prezes nawiązuje do kontroli WIOŚ, która miała miejsce w 2019 r. Wtedy rzeczywiście wykazano nieprawidłowości (piszemy o tym w dalszej części tekstu).
- Od 2019 roku, czyli tamtego protokołu pokontrolnego nie ma żadnych uchybień, ale ten protokół jest wciąż powielany. Ja z panem rozmawiam chyba z jako setną osobą cały czas o tym samym – mówi prezes Tomasik.

Biogazownia w Tragaminie. Jakie odpady tu trafiają?

Mieszkańcy twierdzą, że biogazownia powstała tylko na potrzeby OHZ Gajewo, by przetwarzać na energię obornik.

- Ten zakład nie jest dostosowany do ilości obecnie przyjmowanych odpadów. I tu było wszystko – pozostałości z marketów, mieliśmy też podejrzenia, że resztki padłych zwierząt. Teraz faktycznie są tylko odpady roślinne, ale tyle, że nie dają rady przerobić – słyszymy od jednej z mieszkanek.

Prezes zapewnia, że fakty są zupełnie inne.
- Nigdzie, w żadnej dokumentacji nie widziałem, żeby instalacja miała działać tylko na potrzeby OHZ Gajewo. Celem powstania biogazowni było wykorzystywanie substratów pochodzących z gospodarstwa, i do dzisiaj tak się dzieje, ale też wykorzystywanie odpadów z zewnątrz i biogazownia ma pozwolenie na wszystkie odpady pochodzenia roślinnego. Nie mamy pozwolenia na odpady pochodzenia zwierzęcego. Ale mieszkańcy dzwonili po różnych organach i mówili, że czują w nocy zapach kości, że wiedzą o tym, że my bydło padłe przywozimy. To nieprawda. Każdy odpad, który do nas przyjeżdża, przechodzi przez ogólnopolską bazę danych odpadowych - odpowiada Krzysztof Tomasik.

Dla mnie to jest jeszcze lepiej, bo mam informację o każdym substracie - dodaje prezes. - Wiem, że już do mnie wyjechał, bo podmiot, który go do nas dostarcza, musi nas o tym powiadomić. My potem to ważymy, sprawdzamy i zatwierdzamy też w BDO. Nie ma możliwości, że ktoś coś przyjmie poza bazą danych.

Jak słyszymy, biogazownia przerabia rocznie 25-30 tysięcy ton odpadów. Prezes wylicza bardziej szczegółowo: głównie oleje (bo im wyższy energetycznie odpad, tym lepiej przy produkcji prądu), gnojowica świńska, odpady rzepakowe, odpady rolno-spożywcze, wody popłuczne z płukania linii technologicznych w spółce produkującej biopaliwa, wysłodki z cukrowni, osadka kukurydziana (obcięta kolba), kiszonka z kukurydzy, wszystkie odpady z OHZ z kiszonek dla bydła (końcówki z rękawów czy silosów), rzadko ziemniaki.

Mieszkańcy: To wybuchnie. Prezes: Niemożliwe

Kolejna wątpliwość mieszkańców dotyczy też samych zbiorników do produkcji biogazu. Jak mówią, zdarza się, że kopuły są mocno napięte.
- Boimy się, że to może wybuchnąć. Oni upuszczają gaz – usłyszeliśmy od mieszkańców.

OHZ odpowiada natomiast, że zarabia na produkcji prądu z gazu, więc nie ma interesu w tym, by się go pozbywać.
- Biogazownia pracuje w systemie ciągłym i 24 godziny na dobę jest monitorowana. Cały czas mamy podgląd na wszystkie parametry i weryfikujemy wszystkie szczegóły odnośnie „karmienia” biogazowni – mówi prezes Tomasik i pokazuje aplikację w swoim telefonie komórkowym.

Są to dane z komputerów znajdujących się w zakładzie w Tragaminie i non stop czuwających nad pracą biogazowni. Mieszkańcy są zdziwieni, że pracowników nie ma tam 24 godziny na dobę. Prezes argumentuje, że także po to został stworzony nowoczesny program, który pozwala na kontrolowanie procesu technologicznego zdalnie (chodzi o godziny wieczorne i nocne) i dojazd na miejsce w razie potrzeby.

- Zdarza się, że Energa wyrzuca nas z sieci w nocy, np. następuje jakieś przepięcie. Pracownicy dostają alarm o 3 czy 4 rano, jadą na miejsce. To może potrwać pół godziny, wtedy tego gazu może się trochę zebrać. Różne są sytuacje. Taki podgląd online 24 godziny na dobę ma też firma, która obsługuje biogazownię pod względem napraw i czuwa nad prawidłowością pracy kogeneratorów – mówi prezes Tomasik.

Mieszkańcy nie dowierzają temu rozwiązaniu, ale prezes zapewnia, że się sprawdza i gwarantuje bezpieczeństwo.

Ferment jest także o poferment

Mieszkańcy z podejrzliwością patrzą na to, co się dzieje z pofermentem, czyli płynną i suchą frakcją końcową z produkcji biogazu. Ich zdaniem, ten nawóz też śmierdzi.
- Wylewają to nie tylko na pola, ale też do rowów i kanałów – mówią nam.
- Ale po co mamy to robić? To jest nawóz, który jest nam potrzebny na polu, a nie w rowach. Wyrzucanie byłoby marnotrawstwem – słyszymy w spółce.

Prezes mówi, że poferment jest wywożony dwa razy w roku.

- Zbiornik końcowy na poferment ma 8000 m sześc. Gdybyśmy mieli wywozić całą produkcję roczną beczką, która ma około 18 tysięcy litrów, to musielibyśmy wozić cztery miesiące dzień w dzień. Dlatego wynajmujemy sprzęt, rozciągamy specjalne węże szczelne, są specjalne pompy, do 5 km można rozciągnąć węże, a do traktora na końcu mocowany jest aplikator. To wozimy od rana do nocy, bo płacimy za dobę, nie za godzinę. Robimy tak, żeby te uciążliwości skrócić dla obu stron – dla nas i dla mieszkańców. Staram się to tłumaczyć. Gdybyśmy wozili non stop, to byłyby zniszczone drogi, byłby hałas, a dla nas dodatkowe koszty. A tak odbywa się to w trybie ciągłym wiosną około 5 dni i jesienią ok. 5 dni i temat jest zakończony - zapewnia szef OHZ Gajewo.

Prezes dodaje, że wcześniej pojawia się informacja na stronie internetowej spółki o tym, że poferment będzie wylewany.

Nie ma regulacji odnośnie odległości od zabudowań, ale staramy się robić dalej, żeby nie było problemu. Staramy się też, żeby w soboty czy niedziele nie wylewać – mówi Krzysztof Tomasik.

Jeśli nie biogazownia i nie poferment, to co według prezesa daje się mieszkańcom we znaki?

- Porównując uciążliwości związane z produkcją zwierzęcą i biogazownię, to ona ma dużo mniejsze oddziaływanie. W mojej ocenie mieszkańcy mylą pojęcia. Odkrywanie kiszonek składowanych w rękawach oraz w betonowych boksach, przewożenie ich, codzienne wypychanie obornika z naszych obór, przewożenie tego obornika – to są takie bardziej naturalne zapachy. Proszę pamiętać, że to jest obszar wiejski, gdzie, oczywiście w granicach tolerancji, zawsze będzie jakaś tego typu uciążliwość - słyszymy.

Mieszkańcy znają tę argumentację.

Jest gorąco, otwarte okna, a tu o 23 jak coś takiego walnie! Obornik śmierdzi wtedy, gdy go się ruszy. To ktoś o 23 przerzucał obornik? Gdzie mamy uciec? - pyta jedna z naszych rozmówczyń. - Urzędnicy sobie smacznie śpią w nocy. My nie śpimy.

Rozbudowa biogazowni. Co to dokładnie będzie?

W ostatnim czasie ciśnienie w Tragaminie podniósł materiał w „Agrobiznesie” TVP1.

- Zdziwiło nas to, że ta biogazownia została nazwana jedną z najnowocześniejszych w kraju. Dowiadujemy się z programu, że będzie rozbudowa, że ogólnie jest pięknie i że w Tragaminie jest smog, dlatego pan prezes chce nas podłączyć do ciepła z biogazowni. My się obawiamy, że oni zainstalują agregat o większej mocy, żeby przywozić więcej odpadów. Jeżeli słyszymy o rozbudowie, to gdzie konsultacje społeczne? Boimy się, że starostwo zaktualizuje decyzję odpadową dla OHZ Gajewo. Podam przykład: w decyzji z 2016 r. jest mowa, że w ciągu 24 godzin muszą wdrożyć odpady do ciągu technologicznego. W aktualizacji ponoć taka – że takie odpady mogą leżeć trzy dni. To co my mamy wtedy zrobić? Nie wiemy też, czy wójt pozwolił na rozbudowę – mówi nam jedna z mieszkanek.

Jak się dowiedzieliśmy w Starostwie Powiatowym w Malborku, w Wydziale Budownictwa i Architektury nie ma żadnego wniosku od OHZ Gajewo dotyczącego rozbudowy. Prezes odpowiada nam, że dysponuje decyzją środowiskową wójta gminy Malbork z 2016 r. zezwalającą na zwiększenie mocy instalacji z 0,8 MW do 1,3 MW.

Ta decyzja wójta jest prawomocna. Oczywiście nie zrobię niczego bez zgody starostwa – zapewnia prezes OHZ.

Faktem jest, że prace są w planach. Informacje na ten temat można znaleźć na stronie internetowej OHZ Gajewo. Określenie „rozbudowa” może działać na wyobraźnię, natomiast prezes odpowiada, że ma to sprowadzać się do zakupu i montażu trzeciej jednostki kogeneracyjnej o takich gabarytach, jak dwie już istniejące.

- Biogazownia ma obecnie dwa silniki kogeneracyjne, które mają już osiem lat. Żeby była stabilność procesu technologicznego, musimy zakupić nową jednostkę kogeneracyjną. Obecne silniki są awaryjne, mamy części zamienne, ale nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. Zdarza się, że składając zapytanie ofertowe, czekamy długo na dostawę części. Ale oczywiście mamy przeglądy, są regularne wymiany oleju, badania oleju – współpracujemy w tym zakresie z Lotosem. Wymiana oleju następuje co 500 godzin. Testujemy cały czas parametry jakościowe olejów. Te testy, analizatory, które są tam zamontowane, polegają na tym, że badane jest zasiarczenie i wszystkie substancje, które mogłyby być szkodliwe w ocenie mieszkańców - tłumaczy Krzysztof Tomasik.

„Szacuje się, że rozbudowa biogazowni pozwoli wyprodukować około 60 proc. więcej biogazu, co pozwoli na produkcję około 9500 MWh energii elektrycznej oraz około 31 600 GJ energii cieplnej. Wytworzona energia elektryczna, oprócz zabezpieczenia potrzeb własnych biogazowni i linii technologicznej do osuszania będzie sprzedawana do sieci elektroenergetycznej zastępując energię ze źródeł nieodnawialnych. Szacowany roczny spadek emisji gazów cieplarnianych: 8036 Mg CO2/rok” - można wyczytać w komunikacie na stronie spółki.

- Zwiększenie mocy planujemy dlatego, że ta nowa jednostka kogeneracyjna będzie bardzo stabilna - dopowiada prezes. - Musi być pełna stabilizacja, bo myślimy też o wybudowaniu ciepłociągu. Ale w tym zakresie liczyliśmy na współpracę z gminą.

Spółka chciałby ogrzewać wieś, a może nie tylko.

Tu gros mieszkańców ma instalacje gazowe, piece piątej generacji. Z jakimi mieszkańcami pan prezes rozmawiał na temat ogrzewania? Podpiszemy umowy, a potem usłyszymy: chcecie ciepło, musi śmierdzieć – mówi nam mieszkanka Tragamina.

Mnie to denerwuje, że czegoś takiego dowiedzieliśmy się z telewizji – dodaje kolejna.

Gdybym chciała ludzi zachęcić, tobym najpierw robiła wszystko, żeby nie śmierdziało. Najpierw bym zmodernizowała, a potem rozmawiała z ludźmi o ogrzewaniu – słyszymy od kolejnej osoby w Tragaminie.

Prezes odpowiada, że rozmawiał na razie z częścią mieszkańców po stronie OHZ, którzy mieszkają w budynkach należących do spółki. Ale w planach ma też rozmowy z mieszkańcami z osiedla po drugiej stronie „krajówki”.

Kontrole WIOŚ. "Będzie porządek, nie będzie telefonów"

Wróćmy do kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Zrobiło się o nich głośniej po interpelacji posła Marka Biernackiego (PSL) w 2020 r. Parlamentarzyście odpowiedziała marszałek Sejmu Elżbieta Witek, co wynika z drogi proceduralnej, ale odpowiedź przygotowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Wówczas okazało się, że po kontrolach przeprowadzonych w 2019 roku WIOŚ wydał dwie decyzje: 9 stycznia 2020 r. wymierzył karę administracyjną w wys. 20 tys. zł „za przetwarzanie odpadów z naruszeniem decyzji starosty malborskiego z 16 lutego 2017 r.” (spółka odwołała się do sądu); decyzją z 31 stycznia 2020 r. wstrzymał działalność w zakresie rozlewania płynnego pofermentu na użytkach rolnych.
Tę drugą, dużo ważniejszą dla spółki decyzję GIOŚ uchylił w całości i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia organowi I instancji, czyli WIOŚ w Gdańsku.

Co do kontroli z 2019 roku, wyjaśniono nam, że „spółka usunęła stwierdzone wcześniej nieprawidłowości”. A co działo się później?

Od 2019 r. inspektorzy WIOŚ w Gdańsku przeprowadzili 8 kontroli, w tym 7 interwencyjnych, oraz liczne czynności w terenie, dotyczących działalności OHZ Gajewo sp. z o.o. Wszystkie kontrole interwencyjne oraz czynności w terenie odbywały się bez wcześniejszego zawiadomienia podmiotu o kontroli. Rozpoznania w terenie miały miejsce o różnych porach dnia również wieczornych i nocnych. Zakres kontroli obejmował przestrzeganie decyzji i przepisów ochrony środowiska – odpowiada nam obecnie Edyta Witka-Jeżewska, pomorski wojewódzki inspektor ochrony środowiska.

Kolejna z kontroli – skutek decyzji GIOŚ - rozpoczęła się 2 listopada 2020 r. i obejmowała stosowanie pofermentu: frakcji stałej i płynnej - na gruntach rolnych w procesie odzysku R10 (obróbka odpadów na powierzchni ziemi przynoszącej korzyści dla rolnictwa lub poprawę stanu środowiska).

- Przeprowadzono szczegółowe oględziny użytków rolnych, drogi i rowów melioracyjnych, również przy użyciu bezzałogowego statku powietrznego. Skontrolowano plan nawożenia azotem na rok gospodarczy jesień 2019 – wiosna 2020, ewidencję zabiegów agrotechnicznych związanych z nawożeniem azotem, przeprowadzono analizę dokumentacji procesu odzysku R10 za 2020 rok, przeanalizowano wyniki badań pofermentu oraz gruntów rolnych zleconych przez spółkę, a wykonanych przez akredytowane laboratoria. Nie stwierdzono naruszeń w powyższym zakresie, działania i prowadzona dokumentacja była zgodna z posiadaną przez spółkę decyzją starosty malborskiego. Wyniki badań pofermentu oraz gruntu nie odbiegały od wartości dopuszczonych – odpowiada szefowa WIOŚ.

Inspektorat przypomina, że przedsięwzięcie pn. „Budowa biogazowni rolniczej o mocy 750 kWe na działce nr 5/40” posiada decyzję wójta gminy Malbork z 8 września 2010 r., zmienioną decyzją z 31 maja 2011 r. o środowiskowych uwarunkowaniach na etapie realizacji i eksploatacji instalacji.

Powyższe dokumenty w orzeczeniu nie zawierają informacji odnośnie sposobu zabezpieczenia instalacji przed uciążliwością zapachową z tych etapów procesu, które mogą ją powodować. Nie zaproponowano wyposażenia instalacji w tzw. flarę dopalającą gaz, przykrycia zbiornika końcowego na poferment bądź też magazynowania surowców do produkcji biogazu w zabezpieczonych i zamkniętych pomieszczeniach czy też hermetyzacji załadunku materiału wsadowego – przypomina WIOŚ.

- Natomiast sposób prowadzenia procesów przez spółkę został określony w decyzji starosty malborskiego znak: OS.6233.19.2016.JP z dnia 16 lutego 2017 r. zezwalającej na przetwarzanie odpadów - czytamy dalej w odpowiedzi. - Między innymi w decyzji tej znajduje się opis rozprowadzania pofermentu na gruntach rolnych z zastosowaniem aplikatora w postaci lanc wiszących bądź węży rozlewowych. Pomorski wojewódzki inspektor ochrony środowiska wystąpił do starosty malborskiego o cofnięcie rzeczonej decyzji.

Szef OHZ Gajewo uważa, że nie ma ku temu merytorycznych podstaw.
- Urzędnicy mają już dość telefonów... – mówi nam prezes.
- Mają od nas tyle telefonów, że chyba nas po głosie tam znają – usłyszeliśmy wcześniej od mieszkańców. - Ale WIOŚ wie, że musi przyjechać, bo inaczej będziemy dzwonić do upadłego. Oni tylko: „Znowu Tragamin”. Niech zrobią porządek, to nie będzie telefonów.

Co z zezwoleniem dla biogazowni? Dwie sprawy w starostwie

Jak już przypomniał WIOŚ, biogazownia w Tragaminie działa na podstawie decyzji odpadowej starosty z 2017 roku. Starostwo wyjaśnia, że od 30 marca 2020 r. prowadzone jest „postępowanie w przedmiocie cofnięcia zezwolenia”. Sprawa jest w toku. Do tej pory przeprowadzono postępowanie dowodowe.

Jeżeli będzie decyzja o odebraniu zezwolenia, to ona może mieć nawet aspekt ogólnopolski. Bo jeżeli sprawa idzie o ograniczenie śladu węglowego, to biogazownia ma ten ślad ujemny. Żeby wstrzymać decyzję, to muszą być rażące zaniedbania, a my mieliśmy naruszenia – komentuje Krzysztof Tomasik.

Dodatkowo w Starostwie Powiatowym w Malborku nadal toczy się jeszcze jedno postępowanie dotyczące tej biogazowni, wszczęte nieco wcześniej. Na przełomie lutego i marca 2020 roku OHZ Gajewo złożył wniosek o zmianę posiadanego zezwolenia na przetwarzanie odpadów. Musiał to zrobić, bo taki obowiązek wynikał ze znowelizowanej ustawy o odpadach oraz o zmianie niektórych innych ustaw.
Postępowanie dotyczące aktualizacji zezwolenia też jeszcze się nie zakończyło. Na jego przewlekłość wpłynął fakt, że sprawa oparła się o Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Gdańsku. Przed wydaniem decyzji, zgodnie z ustawą o odpadach, starosta musiał zwrócić się do WIOŚ, komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej oraz wójta gminy Malbork o wydanie opinii. Wójt negatywnie zaopiniował wniosek OHZ Gajewo, a spółka złożyła zażalenie do SKO. Jak odpowiada nam starostwo, „SKO w Gdańsku utrzymało w mocy zaskarżone postanowienie”.

Między WIOŚ a malborskim starostwem. Kwestia kompetencji

Z odpowiedzi, którą otrzymaliśmy z WIOŚ, wynika, że samą „uciążliwością zapachową” powinny zająć się służby starosty.

- Nadmienić należy, że w obecnym stanie prawnym uciążliwość zapachowa może być rozpatrywana w trybie art. 362 ustawy z dnia 27.04.2001 r. Prawo ochrony środowiska, który upoważnia organ ochrony środowiska do nałożenia na podmiot (w drodze decyzji), którego działalność negatywnie oddziałuje na środowisko, obowiązku ograniczenia oddziaływania na środowisko i jego zagrożenia. Z uwagi na powyższe zgłoszenia dotyczące uciążliwości odorowych powodowanych przez biogazownię w Tragaminie są przekazywane do starosty malborskiego, gdyż organem ochrony środowiska, zgodnie z art. 378 ust. 1 powyższego aktu prawnego, jest starosta – odpowiada nam WIOŚ.

Niedawno do władz powiatu trafiło pismo z WIOŚ w tej sprawie zatytułowane: prośba o zweryfikowanie prawidłowości postępowania starosty w celu realizacji uprawnień wynikających z art. 362 Prawo ochrony środowiska odnośnie uciążliwości odorowej biogazowni rolniczej w miejscowości Tragamin. Zajęła się tym Komisja Skarg, Wniosków i Petycji Rady Powiatu Malborskiego. Jak usłyszeliśmy od jej przewodniczącego, sprawa miała zmierzać w kierunku przekazania prośby WIOŚ do Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska, by on ocenił, czy inspektorat wojewódzki słusznie przekazuje do starostwa skargi mieszkańców.

Flara i zbiornik. "Kiedy przestanie śmierdzieć?"

Sprawy w różnych instytucjach się toczą, a mieszkańcy chcą, żeby poprawiło się tu i teraz. Jak najszybciej.

- To są sporadyczne sytuacje, że nie śmierdzi. Pisaliśmy do pana prezesa, prosiliśmy o spotkanie. Pytania są proste: kiedy flara spalająca nadmiar gazu, kiedy membrana odoroszczelna na zbiorniku z pofermentem, kiedy kurtyny przeciwodorowe, kiedy po prostu przestanie śmierdzieć? - mówią mieszkańcy.

Oto po kolei, co udało nam się ustalić.
- W czasie epidemii były trudności z realizacją zamówień, ale flarę mamy już zakupioną. Dokumentację też złożyliśmy w starostwie i czekamy na decyzję. Jeżeli będzie „zielone światło” ze starostwa, to 2-3 dni i to będzie postawione – mówi prezes OHZ.

Rzeczywiście, flara leży koło zbiornika z pofermentem. A co z nim? Jak słyszymy, trwają jeszcze analizy.

Zdania ekspertów są podzielone. Mamy powołaną komisję ds. modernizacji biogazowni, czekamy na ostateczne stanowisko: czy nakryć zbiornik, czy zastosować inną technologię. Główną przyczyną będzie nie tyle uciążliwość odorowa, co bezpieczeństwo sanitarne, bo niestety bardzo duże ilości gołębi się zbierają. Już dwa lata temu podejmowałem rozmowy, żeby nakryć ten zbiornik, ale jeszcze nie jestem w stanie odpowiedzieć, jaka to będzie technologia - odpowiada Krzysztof Tomasik.

Prezes dopowiada, że OHZ Gajewo decyzje odnośnie procesu biotechnologicznego podejmuje we współpracy z podmiotem zewnętrznym. Od około dwóch lat współpracuje z prof. dr. hab. inż. Jackiem Dachem, ekspertem od rynku biogazu w Polsce, kierownikiem Pracowni Ekotechnologii w Katedrze Inżynierii Biosystemów Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

W przeszłości rozważana była też budowa szczelnego ogrodzenia przy OHZ, ale to raczej nieaktualne. Natomiast jak usłyszeliśmy, nasadzone zostały drzewa iglaste, ale niestety zmarniały, jednak spółka ma robić kolejne podejście. Na wzór tego, co widać wokół oczyszczalni ścieków. Mieszkańców mogłoby też uspokoić magazynowanie odpadów w zamkniętym obiekcie przed umieszczeniem w fermentorach.

- Każde prace mają poprawiać sytuację. Mieszkańcy chcieliby, żeby to było od razu, ale nie jesteśmy w stanie. Są procedury, przetargi, ja muszę zgodę mieć w Warszawie – dodaje Krzysztof Tomasik.

Tytułem podsumowania. Jak to wszystko się skończy?

Prezes OHZ Gajewo podtrzymuje, że nie sama biogazownia jest źródłem uciążliwości, tylko zapachy związane z produkcją zwierzęcą prowadzoną przez spółkę. Jednocześnie przypomina, że ktoś kiedyś wydał decyzję zezwalającą na budowę instalacji w tym miejscu, chociaż ponoć była pod uwagę brana inna lokalizacja, poza Tragaminem.

- Natomiast inwestycje w biogazownię nie będą powodować, że będzie gorzej. Staramy się podejmować decyzje na tyle rozsądnie, żeby uciążliwość była jak najmniejsza, bo ja też rozumiem mieszkańców. Oni mówią: „Bo jakby pan codziennie tu mieszkał...”, ale ja tu jestem codziennie, pracownicy też – mówi prezes.

- My nie chcemy zamykać tej biogazowni. Zdajemy sobie sprawę, że ktoś kupę kasy w to włożył. Przecież nikt nie będzie przeszkadzał w produkcji. Ale dajcie nam żyć, dajcie nam normalnie oddychać – proszą mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy.

Gm. Miłoradz. Na farmie wiatrowej stoją już wszystkie turbin...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto