Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Importujemy siłę roboczą

Piotr Brzózka
Polacy budują Anglię, dbają o pacjentów we włoskich szpitalach i remontują irlandzkie drogi. Tymczasem do Polski płynie coraz silniejszy strumień zagranicznych pracowników.

Polacy budują Anglię, dbają o pacjentów we włoskich szpitalach i remontują irlandzkie drogi. Tymczasem do Polski płynie coraz silniejszy strumień zagranicznych pracowników.

Według najnowszych szacunków wojewódzkich urzędów pracy w Polsce pracuje dziś oficjalnie około 30 tys. obcokrajowców. Liczba zatrudnionych na czarno może przekraczać nawet 400 tys. Najwięcej jest Ukraińców, Białorusinów i Wietnamczyków, którzy pracują na budowach, w fabrykach i gospodarstwach rolnych. Z miesiąca na miesiąc przybywa również robotników z Chin. Według ekspertów przed Euro 2012 do Polski przyjedzie ich kilkanaście tysięcy.

Pierwszych 27 Chińczyków pojawiło się na budowie apartamentowca w Łodzi na początku roku. Formalnie Chińczycy pozostają pracownikami China State Construction & Engineering Company, chińskiego państwowego giganta zatrudniającego kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

- Są tańsi niż Polacy - mówi Henryk Ulacha, prezes Variteksu, który ich wynajął. Chińczycy zarabiają w Łodzi 750 dol., czyli2 tys. zł brutto miesięcznie. To o 2-3 tys. zł mniej niż Polacy. Dodatkowo jednak Varitex opłaca ich zakwaterowanie, wyżywienie, przeloty oraz pozwolenia na pracę w Polsce, którego wydanie kosztuje ok. 1,8 tys. zł od osoby.
Varitex, jak inne polskie firmy, boryka się z brakiem rąk do pracy. Ulacha jeszcze w tym roku chce sprowadzić 200 kolejnych Chińczyków.

Po pracowników z Dalekiego Wschodu sięga też trójmiejska firma Polnord budująca drogi. Już dziś zapowiada, że w nowych przetargach na budowę dróg i stadionów wystartuje z chińskimi partnerami: China International Industry and Commerce oraz Beijing Urban Construction Engineering. Ta druga firma była generalnym wykonawcą stadionu narodowego w Pekinie. - Współpraca z doświadczonymi Chińczykami będzie atutem w przetargach - mówi Bożena Wawrzewska, rzecznik Polnordu. Pierwszych 200 Chińczyków Polnord sprowadzi już w 2008 r. Będą budować apartamenty w stołecznym Miasteczku Wilanów.
Inni przedsiębiorcy też zaczynają doceniać wartość pracowników z importu. 16 szwaczek ze Wschodu sprowadził Rober Gębski, właściciel firmy odzieżowej ze Śląskiej Poręby. Nie miał wyjścia - z braku rąk do pracy odrzucił zamówienie dużego, zachodniego kontrahenta. W Polsce Chinki zarabiają podobnie jak ich polskie koleżanki, czyli około 2 tys. zł brutto. Jedna z nich Xiu Fang Wang mówi, że to cztery razy więcej, niż płaciło jej macierzyste przedsiębiorstwo.

Ale nie wszystkich Chińczyków warunki pracy w Polscesatysfakcjonują. W gdyńskiej stoczni 40 pracowników sprowadzonych z Państwa Środka zaczęło się buntować. W Polsce zaproponowano im wynagrodzenie 3-krotnie wyższe niż w macierzystym kraju (4,5 dol. za godzinę), ale robotnicy nie dostali kompletnych strojów roboczych, wyżywienia i opieki lekarskiej. Za "podburzanie do strajku" pięciu z nich zostało właśnie zwolnionych. W ciągu 72 godz. mają opuścić kraj.

Ciekawostką na polskim rynku pracy są też robotnicy z Zachodu. Niemcy pracujący fizycznie na budowie aquaparku we Wrocławiu byli sensacją opisywaną przez gazety zarówno w Polsce, jak i za granicą. A gdy startowała łódzka montownia laptopów Dell, ściągnięto kilkudziesięciu Irlandczyków i Japończyków, którzy pracowali wspólnie z Polakami. Takich przypadków będzie coraz więcej, bo w miarę jak rosną wynagrodzenia, nasz rynek pracy staje się coraz bardziej atrakcyjny. I to nie tylko dla Chińczyków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto