Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Królewo. 76 lat temu amerykańskie B-17 zbombardowały zakłady Focke-Wulfa. Kolejny nalot był bardziej udany

Marek Dziedzic
Załoga  Boeinga B-17G o numerze fabrycznym 42-97465 w komplecie przed maszyną gotową do startu. Ta latająca forteca miała przydomek „The Scarlet Harlot”.
Załoga Boeinga B-17G o numerze fabrycznym 42-97465 w komplecie przed maszyną gotową do startu. Ta latająca forteca miała przydomek „The Scarlet Harlot”. Fot. www.americanairmuseum.com
9 października przypada rocznica niezwykłej akcji, którą po raz pierwszy nad niemieckim Malborkiem przeprowadziło lotnictwo alianckie. Bomby spadły na fabrykę samolotów wojskowych istniejących wówczas w Królewie.

76 lat temu, 9 października 1943 r., zakłady montażowe Focke-Wulf w Królewie Malborskim przeżyły pierwszy nalot amerykańskich bombowców B-17, które lecąc w pięciu falach - łącznie 96 maszyn - dokonały pierwszego bombardowania. W jego wyniku zginęło 114 pracowników, a 76 zostało rannych. Niemieckie władze nie podały, ilu zginęło robotników przymusowych, którzy pochodzili z obozu koncentracyjnego Stutthof. Wskutek nalotu zniszczone zostały budynki fabryczne o numerach 2, 3, 4, 5 i 8 oraz 20 samolotów całkowicie i drugie tyle częściowo. Malborska filia zakładów montażowych F-W była solą w oku aliantów, gdyż stąd pochodziła prawie połowa produkowanych przez Rzeszę myśliwców FW 190.

Do następnego bombardowania Amerykanie przyłożyli się lepiej. Miało ono miejsce w niedzielę wielkanocną 9 kwietnia 1944 r. Wtedy to 98 bombowców zrzuciło 698 bomb kruszących i 1201 zapalających. Wskutek tego nalotu produkcja zakładu nr 6 praktycznie ustała. W drodze powrotnej, niejako „przy okazji”, zbombardowano zakład FW w Rumi. Powracające z akcji latające fortece B-52 zostały wściekle zaatakowane przez obronę przeciwlotniczą i myśliwce stacjonujące w Rumi i Redzikowie. Trzy amerykańskie samoloty zostały zestrzelone, zginęło 14 lotników, a 18 po wylądowaniu na spadochronach trafiło do niewoli.

Wśród tych trzech zestrzelonych maszyn był Boeing B-17G o numerze fabrycznym 42-97465, pilotowany przez porucznika Roberta Walkera. Naoczni świadkowie widzieli spadający samolot, od którego odpadło jedno skrzydło. Runął na ziemię i roztrzaskał się na drobne kawałki. Większość załogi się uratowała. Wśród poległych byli: pilot por. Robert K. Walker, tylny strzelec Bruce L. Kustaborder, prawy boczny strzelec Kneeland I. Parshley (wyskoczył na spadochronie, został ostrzelany przez niemieckie myśliwce i zmarł w szpitalu w wyniku rozległych ran).

Pozostali lotnicy uratowali się, skacząc na spadochronach. Byli to: drugi pilot J. B. Latham, nawigator Frank Jackson, bombardier Marlin Greenwalt, radiooperator David Gerber, mechanik pokładowy Lionel Havlas, lewy boczny strzelec Leland E. Mills i prawy dolny strzelec Frank L. Croft Jr. Poległych lotników pochowano na okolicznych cmentarzach. Po wojnie zostali oni ekshumowani i wywiezieni do USA przez amerykańską misję wojskową.

Na podstawie odnalezionych w Osieku Lęborskim pozostałości samolotu po wojnie udało się zidentyfikować maszynę i członków załogi. Miejsce znalezienia to teren Nadleśnictwa Choczewo w powiecie lęborskim.
Przy pisaniu artykułu oparłem się na relacji autorstwa panów Andrzeja Nieściora, Ireneusza Nieściora i Rafała Dziobaka, którzy odnaleźli szczątki wraku i potwierdzili historię lotu samolotu B-17G o numerze 42-97465.

Tekst: Marek Dziedzic, mieszkaniec Malborka

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto