O bijatyce, strażakach lejących wodę i kibicach blokujących wyjazd drużynie przyjezdnej powiadomił nas jeden z Czytelników. Do takich scen miało dojść po niedzielnym meczu B-klasy, w którym Lisovia Lisewo Malborskie podejmowała Skrę Kończewice.
Spotkanie oglądał delegat sędziowski z Pomorskiego ZPN, który opisał, co działo się w Lisewie i przekazał swoje sprawozdanie do malborskiego podokręgu. Adam Manuszewski, jego kierownik, na tej podstawie wyjaśnia nam, że w czasie meczu odpalane były race świetlne i petardy hukowe, spożywany był alkohol. - Po meczu znaleziono kilkadziesiąt butelek po piwie i kilka po wódce. Jestem przeciwny takim sytuacjom na meczach piłkarskich - mówi Adam Manuszewski.
Delegat napisał też, że już po meczu miejscowi kibice faktycznie nie chcieli wypuścić drużyny przyjezdnej ze stadionu.
- Doszło do bijatyki. Interweniowała straż pożarna, która użyła sikawek, przyjechała też policja – dodaje kierownik podokręgu. - Nie było natomiast żadnych zachowań negatywnych ze strony piłkarzy. Zawodnicy wywiązali się ze swojego zadania, natomiast zachowanie kibiców było skandaliczne i niedopuszczalne. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca na meczach B-klasy.
- Tak, to prawda, jeśli doszło do odpalenia racy, to niech nas ukarzą za to, ale nie za brak porządku - mówi Edmund Wołoszyk, prezes Lisovii.
I zapewnia, że klub zrobił wszystko, co należy. Prezes spodziewał się zaognionej sytuacji wśród kibiców, bo atmosfera miała gęstnieć między nimi od meczu w rundzie jesiennej w Kończewicach. - A przed ostatnim meczem kibice obu drużyn "rozmawiali" między sobą na forach. Zapewniliśmy porządkowych, a dodatkowo po rozmowie z wójtem stwierdziliśmy, że dobrze będzie zaangażować naszą straż pożarną jako dodatkowe zabezpieczenie - opowiada Edmund Wołoszyk.
Prezes klubu zapewnia też, że nie doszło do bijatyki. Grupka kibiców chciała się rzucić na przyjezdnych, jednak - jak wynika z relacji działacza - piłkarze Lisovii temu zapobiegli.
- Nasi zawodnicy powstrzymali kibiców, złapali ich i trzymali, żeby goście mogli odjechać. Doszło do szarpaniny między nami, bo nie chcieliśmy dopuścić do rozróby - mówi Edmund Wołoszyk.
Przy tej okazji polało się trochę wody, ale jak twierdzi prezes - z jednej strażackiej sikawki i trwało to moment. Dostało się równo awanturnikom i tym, którzy ich powstrzymali.
W środę zbierze się Komisja Dyscyplinarna malborskiego podokręgu Pomorskiego ZPN. W czwartek ma być decyzja odnośnie kary. Zgodnie z regulaminem rozgrywek, za zapewnienie bezpieczeństwa widzom, zawodnikom i sędziom odpowiada klub - organizator meczu. W wytycznych na ten temat jest mowa m.in. o wymogu czterech porządkowych ubranych w kamizelki odblaskowe na poziomie B-klasy.
- I ten porządek był utrzymany. Zapobiegamy, ale nawet najlepsza jednostka GROM nie wykryje tego, że ktoś odpali i rzuci racę. Niech nas ukarzą za race, petardy, ale nie za to, że nie zapewniliśmy porządku - powtarza Edmund Wołoszyk. - Byli porządkowi, dodatkowo straż pożarna, nasi zawodnicy nie dali narozrabiać. Ale sędzia tego nie napisze, tylko napisze, że ktoś narozrabiał. I dosolić im, bo to Lisewo.
Oprócz grzywny klubowi z Lisewa grozi czasowe zamknięcie stadionu i rozgrywanie meczów w innym miejscu.
O tym, że klub faktycznie chciał przeciwdziałać eskalacji napięcia, może też świadczyć fakt, że wystąpił o przysłanie pełnej obsady sędziowskiej. Zwykle mecze B-klasy sędziuje tylko arbiter główny, a do pomocy na liniach ma przedstawicieli drużyn. Tym razem towarzyszyli mu sędziowie związkowi. W protokole zostało też opisane zachowanie kibiców wobec jednego z nich, gdy rzucili się w jego stronę i "obdarzyli" wiązanką wulgaryzmów, kiedy podniósł chorągiewkę i gol dla Lisovii nie został uznany.
Gospodarze przegrali niedzielny mecz ze Skrą 0:2.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?