Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lisewo Malborskie-Tczew. Ten most jest "sprawą obu brzegów Wisły". Spotkanie w 170 rocznicę rozpoczęcia budowy

Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Właśnie minęła 170 rocznica rozpoczęcia budowy mostu między Lisewem Malborskim a Tczewem. Dalsze losy zabytku rysują się w nieciekawych barwach. Społecznicy z Tczewa ciągle jednak wierzą w szczęśliwe zakończenie, o czym chcieli porozmawiać z lisewianami. Mieszkańcy tej miejscowości od blisko 10 lat nie mogą korzystać z przeprawy drogowej.

Za symboliczny początek budowy mostu między Tczewem a Lisewem Malborskim przyjmuje się 27 lipca 1851 r., kiedy to w obecności ówczesnego króla Prus Fryderyka Wilhelma IV wmurowano kamień węgielny. Dokładnie w 170 rocznicę tamtego wydarzenia grupa Dawny Tczew i Społeczny Komitet Odbudowy Mostu zorganizowały we wtorek (27 lipca) spotkanie w świetlicy wiejskiej w Lisewie Malborskim.

Tym razem w Tczewie nie zostały zaplanowane żadne obchody, dlatego społecznicy wybrali Lisewo Malborskie. Niestety, zainteresowanie było mizerne. Organizatorzy podeszli jednak ze zrozumieniem.

Trwają żniwa, więc to pewnie dlatego – mówili.

- Myślałem, że będzie więcej mieszkańców z okolicy, ponieważ czujemy się trochę osamotnieni – przyznał jednak później Łukasz Brządkowski ze SKOM. - To ja dzwonię do pana starosty malborskiego, ja próbuję się spotykać z panem senatorem z tego terenu, więc nam brakuje jednej rzeczy: żeby w Lisewie Malborskim znalazły się 2-3 osoby, które chciałyby tę wspólną dla nas sprawę wspierać i próbowały lobbować u swoich radnych gminnych, powiatowych, starosty. Wtedy optyka tego mostu będzie inna niż taka, że to jest tylko Most Tczewski. Dla nas to jest przyszłość naszego miasta, nasza tożsamość, historia Polski, ale dla mieszkańców Lisewa Malborskiego to jest sprawa bytowa, poprawa jakości życia. My musimy w tej sprawie działać razem, żeby pokazać, że to jest sprawa obu brzegów Wisły.

W ciągu sześciu lat w Tczewie powstał cud techniki

Kilkoro uczestników spotkania mogło wysłuchać ciekawostek z burzliwych dziejów obiektu.
- Nieco ponad 6 lat zajęła budowa czegoś, co zostało uznane za cud techniki. Był to obiekt, przy którego budowie sprawdzono w praktyce wiele teorii dotyczących budowania mostów. Na co najmniej kilkanaście lat stał się wzorem. Był to most kolejowo-drogowy, jednak w związku z tym, że technologia ówczesna bardzo szybko się rozwijała, pociąg stawał się coraz cięższy, jeździły coraz większe składy, zapadła decyzja o budowie 30 metrów obok mostu kolejowego – przypomniał Łukasz Brządkowski.

Do użytku został oddany pod koniec października 1891 r. W 1912 r. przesunięto wały wiślane bliżej koryta i wydłużono oba mosty – drogowy i kolejowy - o 244 metry, do długości ponad 1 km. Wyburzono wówczas lisewską cukrownię. W 1939 r. polscy żołnierze wysadzili oba przyczółki mostowe i starą bramę od strony Tczewa, a także przęsła nr 1, 2 i 6 obu przepraw, by opóźnić atak Niemców w kierunku Warszawy.

Niemcy bardzo szybko dobudowali most kolejowy, których dla nich był strategiczny, a most drogowy był jedynie połączony z nim kładkami. I może dzięki temu przetrwał II wojnę światową. Niemcy wycofując się kompletnie wysadzili most kolejowy, a drogowy pozostał tak, jak był – opowiadał Łukasz Brządkowski.

Bez przęseł nurtowych i przęsła numer 6 obiekt był mimo wszystko jednym z najlepiej zachowanych mostów na Wiśle w Polsce.
- Dlatego w momencie, kiedy palącą potrzebą było uruchomienie połączenia między Gdańskiem a Warszawą, wybór padł na drogowy Most Tczewski. Został prowizorycznie odbudowany. Ludzie, którzy przyjeżdżali do Lisewa, przechodzili mostem drogowym na drugą stronę Wisły i tam wsiadali do pociągu, który zabierał ich do Gdańska. Jednak pośpiech zemścił się na tej konstrukcji – przypomniał Łukasz Brządkowski.

24 marca 1947 r. kra zniszczyła odbudowane elementy. W roku 1948 r. odbudowany więc został most kolejowy przy użyciu przęseł ESTB, czyli tymczasowych przęseł wojennych. 60 lat później one znalazły się w centrum uwagi i znajdują się nadal, ale o tym napiszemy niżej.

ESTB to skrót z angielskiego "Everall Sectional Train Bridge" - składany most kolejowy brytyjskiego inżyniera Williama Teague Everalla. W książce "Mosty Tczewskie" Przemysław Zieliński i Łukasz Brządkowski przypominają, że ten pułkownik Królewskich Saperów w czasie II wojny światowej pracował w Ministerstwie Wojny jako główny specjalista od budowy mostów.

"Zaprojektował i rozwinął sekcyjne wojskowe mosty kolejowe, szeroko używane i znane jako Everall Bridges" - czytamy w książce. ">>Tczewskie<< przęsła ESTB zostały wyprodukowane w firmie Dorman Long w z siedzibą w Middlesbrough w Anglii. (...) Przęsła otrzymano z Wielkiej Brytanii w ramach powojennej pomocy UNRRA (Administracja Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Odbudowy)."

Most kolejowy był połączony kładką z drogowym. Przez 10 lat ta prowizorka się utrzymywała. Wtedy zdecydowano, że należy przebudować most kolejowy, dlatego że jednotorowa konstrukcja ESTB była zbyt wąska.

- Był to najdalej wysunięty na północ most kolejowy, więc o znaczeniu strategicznym. Zapadła decyzja, żeby zbudować nową konstrukcję, a przęsłami ESTB załatać most drogowy. No i dzięki temu w roku 1959 nasz most drogowy stał się samodzielną konstrukcją. Może nie był ładny, składał się z różnych konstrukcji, ale w tamtym okresie najważniejsze było, że jest przejezdny. Był to most państwowy. Największa chyba strata, która spotkała nasz most, to rok 1999, kiedy w wyniku nowego podziału administracyjnego stał się powiatowym. Żaden powiat ziemski w Polsce nie ma pod swoją opieką takiej konstrukcji. Zdarzają się oczywiście miasta na prawach powiatu, które mają takie obiekty, ale mówimy np. o Gdańsku czy Warszawie – podkreślił Łukasz Brządkowski.

Rok 1936. Przycumowane statki pasażerskie "Carmen", "Batory" i "Bałtyk". Na drugim planie widoczny Most Lisewski.

Lisewo Malb.-Tczew. Most drogowy i jego koleje losu [ZDJĘCIA...

Zimny prysznic roku 2011 i początki odbudowy

Most drogowy składał się więc – jeszcze niedawno – z fragmentów ESTB, przęseł z 1857 r., 1947 r. i 1912 r. Stan techniczny był coraz gorszy, więc w roku 2011 Starostwo Powiatowe w Tczewie zamknęło ruch kołowy. Przez pewien czas był dozwolony jedynie ruch pieszy i rowerowy na własne ryzyko, ale potem i tego zakazano.

- To podziałało jak zimny prysznic na wszystkich, ponieważ nie dało się już uciec od decyzji, że most trzeba odbudować. Starostwo Powiatowe w tamtym momencie podjęło słuszną decyzję z mojego punktu widzenia, że absolutnie nie zgadzało się na kolejną łataninę, tymczasową rzecz i otwieranie mostu na parę miesięcy. Taki obiekt musi zostać odbudowany. Dużo kontrowersji wzbudzało to, że miałby być odbudowany według nowoczesnego formatu, natomiast my od początku chcieliśmy, żeby most był historyczny. Powód jest bardzo prosty. Bez względu na wygląd, zawsze będzie służył jako przeprawa przez rzekę, zawsze będzie można przez niego przejechać. Natomiast most o wyglądzie historycznym stanie się czymś więcej, stanie się atrakcją turystyczną – mówił Łukasz Brządkowski.

W latach 2012-2015 odbył się remont wieżyczek i filarów, w latach 2015-2016 - I etap, w którym wyremontowana została najstarsza część i wzmocniono jezdnię do nośności 20 ton. W 2017 r. rozpoczął się etap II, który – gdy okazało się, że 30 mln zł nie wystarczy - został podzielony na podetap a) - demontaż dwóch przęseł nurtowych ESTB, budowa nowego filaru nurtowego i przyczółku od strony Tczewa oraz b) - odbudowa przęseł nurtowych w stylu z 1857 r.

Członkowie SKOM uważają, że etapowanie inwestycji (w sumie podzielona na 4 etapy) jest błędem i oznacza, że sprawa może ciągnąć się bez końca. Warunki dyktuje wówczas rynek usług i materiałów budowlanych, który jest niestabilny, ceny się zmieniają, rosną, więc ich zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłaby odbudowa w ramach jednego przetargu. Tyle że samorząd powiatu tczewskiego, nawet przy wsparciu innych samorządów czy z dofinansowaniem z budżetu państwa, nie jest w stanie tego dokonać.

Podczas spotkania w Lisewie Malborskim Łukasz Brządkowski przypomniał, że gdy pojawiły się problemy z drugim etapem, SKOM wymyślił akcję społeczną „Most Tczewski jak Westerplatte”, żeby państwo przejęło od samorządu Most Tczewski, tak jak rząd zrobił to z Westerplatte.

Mówiliśmy wprost: niech państwo polskie przejmie odpowiedzialność, ponieważ jest to zbyt duży obiekt jak na barki samorządu ziemskiego, jest to obiekt związany z historią II wojny światowej, z 1 września 1939 r., a więc w pewnym sensie siostrzany dla Westerplatte. Jest przyjęte, że wojna rozpoczęła się na Westerplatte, my wiemy, że było to jednak wcześniej w Tczewie. Ale ta nasza wspólna historia pokazuje, że most powinien zostać przejęty przez państwo. I co się stało? Nie stało się niestety nic – wspomina Łukasz Brządkowski.

Odmienne zdania konserwatorów zabytków

Coś jednak się stało. Coś zupełnie przeciwnego, niż oczekiwali członkowie SKOM. W 2019 roku Igor Strzok, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, wstrzymał inwestycję.

- Pan konserwator stwierdził, że bezcześcimy zabytek, czyli te tymczasowe wojenne przęsła ESTB, które powstały w roku 1945, w roku 1948 trafiły na most kolejowy, a w roku 1958 zostały przesunięte na most drogowy. Przez obecnego konserwatora zostały uznane za arcyciekawe, arcyważne i warte ratowania. Ja byłem obecny przy rozmowach z poprzednią panią wojewódzką konserwator, która wydała absolutnie wszystkie zgody i pozwolenia, wszystkie było robione w majestacie prawa. Potem okazało się, że to prawo można dowolnie interpretować – mówił podczas spotkania Łukasz Brządkowski.

Żeby było ciekawiej, dwa przęsła ESTB jeszcze niedawno nie były zabytkiem. Tylko część mostu: wieżyczki i ta najstarsza środkowa, znajdowała się w rejestrze, ale na wniosek władz powiatu tczewskiego ochronę rozszerzono na cały obiekt. Na zabytek mogłyby bowiem otrzymać dofinansowanie w wysokości 75 proc., a nie tylko 50 proc. ze środków zewnętrznych.

Łukasz Brządkowski podczas spotkania w Lisewie Malborskim podkreślał jednak, że osobiście czytał decyzję konserwatorską „i jest w niej wyraźnie napisane, że przęsła ESTB jako konstrukcje powojenne nie przedstawiają żadnej wartości historycznej ani architektonicznej. Wskazane jest tylko zachowanie niewielkiego ich fragmentu”.

Byliśmy nawet na skardze społecznej u pani generalnej konserwator zabytków w Warszawie. To była najmniej przyjemna rozmowa z funkcjonariuszem publicznym w moim życiu. Jedno, co było dobre, że pani generalna konserwator unieważniła decyzję pana konserwatora wojewódzkiego i cofnęła sprawę ESTB do ponownego rozpatrzenia. Pan konserwator, a zajęło mu to blisko dwa lata, utrzymał swoją decyzję w mocy. Zastosował przy tym pewien wybieg prawny i stwierdził, że pozwolenie konserwatorskie do pozwolenia na budowę straciło ważność, więc nie ma o czym się wypowiadać. Tym razem pani generalna konserwator przyznała mu rację – opowiadał Łukasz Brządkowski.

Na dziś stan faktyczny jest więc taki, że Zarząd Powiatu Tczewskiego, żeby wznowić odbudowę mostu, mając cały czas ważne pozwolenie na budowę, musi jeszcze raz wystąpić do pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków o nową decyzję. Ten z kolei wymaga, by przęsła ESTB wyeksponować w pobliżu mostu.

Starosta tczewski od decyzji konserwatora odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Sprawa jest w toku. Władze powiatu i członkowie SKOM spodziewają się, że jeśli wyrok będzie niekorzystny dla urzędu konserwatora, nastąpi kolejne odwołanie. Miną kolejne miesiące.

Końcowe momenty odbudowy mostu kolejowego na Wiśle. Widok z tczewskiego brzegu.

76 lata temu przez powódź runął most na Wiśle. Ledwie go odbudowano...

Trzy argumenty czy trzy preteksty? Co dalej z odbudową?

Są jeszcze inne bieżące przeszkody dla odbudowy.

- Ktoś powiedziałby, że to są argumenty, ja bym powiedział, że preteksty z Warszawy, żeby nie dać tych pieniędzy. Pierwszy – że sprawa jest w prokuraturze. Rzeczywiście, prokuratura została powiadomiona o tym, że starostwo rzekomo niszczy zabytek, bo rusza przęsła ESTB, gdzie – przypominam - były na to wszystkie zgody, wszystkie pieczątki, byłem przy tych rozmowach, ja to widziałem. Kiedy prokuratura w Kwidzynie stwierdziła, że nie doszło do żadnego przestępstwa, wtedy konserwator zgłosił to jeszcze raz i sprawa wylądowała w prokuraturze w Pucku, gdzie obecnie się toczy – mówi Łukasz Brządkowski.

Drugi argument: brak rozliczenia obecnego etapu odbudowy mostu. Etap IIa nie został zakończony. Po decyzji konserwatora wojewódzkiego wstrzymującej demontaż ESTB powiat wydał ok. 8 mln zł z publicznych środków na zabezpieczenie kikuta, z czego ok. 1 mln zł na gotowość i pracę lodołamaczy z uwagi na to, że jest to konstrukcja tymczasowa.

- Starostwo Powiatowe w Tczewie musiało ratunkowo wykorzystać część pieniędzy na stworzenie tej konstrukcji, która teraz „dumnie” stoi w nurcie Wisły, tej izbicy tymczasowej i na lodołamacze - broni włodarzy Łukasz Brządkowski. - Pieniądze na to poszły dokładnie z tej dotacji z budżetu państwa. Ministerstwo Infrastruktury ma wątpliwości, czy można było ruszyć te pieniądze, więc sprawa rozliczenia stanęła w miejscu. Wiadomo, że sprawy rozliczeń mają to do siebie, że w zależności od decyzji postępują szybko albo bardzo wolno, albo wcale. W tym przypadku to nie postępuje wcale. Mamy sygnał z Warszawy, że dopóki to nie zostanie rozliczone, to kolejna dotacja nie zostanie przyznana. A kto wstrzymuje rozliczenie tej dotacji? Ministerstwo Infrastruktury. My jesteśmy po prostu „zamrożeni”.

Z trzecim argumentem społecznicy się zgadzają. Są bowiem dwa projekty odbudowy – jeden jest historyczny od strony tczewskiej, a drugi nowoczesny od strony lisewskiej.

Dlaczego tak się stało? Po tym, jak został stworzony projekt według nowoczesnego formatu, dzięki naszej akcji został potem stworzony projekt odbudowy historycznej, natomiast ze względu na źle pojęte oszczędności moim zdaniem została podjęta decyzja, że zostanie zmieniona tylko ta część projektu, która dotyczy etapu II. I po czasie dowiadujemy się z Warszawy: to jaki most chcecie w końcu odbudować? Czy stary czy nowoczesny? Jak to ma wyglądać? - mówi Łukasz Brządkowski.

Dlatego w najbliższych miesiącach dokumentacja ma być ujednolicona. Koszty są szacowane na 300 tys. zł. Członkowie SKOM przekonali władze powiatu tczewskiego, by podjęły się tego zadania, namówili też władze województwa pomorskiego do przekazania pomocy finansowej powiatowi.
- Załatwiony zostanie przynajmniej jeden z trzech pretekstów. Jeden, na który mamy wpływ od początku do końca – podkreśla Łukasz Brządkowski.

Brakuje jeszcze ponad 200 mln złotych

W 2011 roku szacowano, że odbudowa mostu może kosztować 150 mln zł, góra 200 mln zł w wariancie historycznym.

Do tej pory wydane zostało 70 mln zł na most, który teraz jest mostem w 3/4. A potrzeba kolejne 208 mln zł – mówi tczewianin.

Do tej pory pieniądze zostały wydane na:

  • 2 mln zł - wieżyczki,
  • 2 mln zł - filary,
  • 28,8 mln zł - remont części zabytkowej,
  • prawie 35 mln zł - etap IIa (niedokończony),
  • 2,6 mln zł – dokumentacje techniczne.

- Do pewnego czasu każdy rząd nas wspierał. Odbudowa zaczęła się za Sławomira Nowaka – 25 mln zł dotacji. Za rządów PiS nastąpiła kontynuacja. Ale proszę zwrócić uwagę, że aż 13 mln zł przekazały samorządy, które mają na głowie szkoły, szpitale, drogi i wszystko inne, co jest niezbędne dla mieszkańców. Bardzo często słyszę, dlaczego nie ma starań o środki unijne, ale one mają to do siebie, że trzeba mieć wkład własny – przypomina Łukasz Brządkowski.

Nawet przy maksymalnym 80-procentowym dofinansowaniu i zakładanym koszcie 208 mln zł powiat tczewski musiałby zabezpieczyć ponad 40 mln zł wkładu własnego.

To jeszcze zostało do zrobienia:

  • 60 mln zł - stworzenie dwóch przęseł nurtowych, które będą nad Wisłą, i dokończenie odbudowy przyczółka;
  • prawie 96 mln zł – remont całej części od Lisewa Malborskiego. Łukasz Brządkowski: „Tak jak spadła w czasie II wojny światowej, została podniesiona, była co jakiś czas odmalowywana, jest w fatalnym stanie, musi tam być remont kompleksowy”;
  • małe przęsło stanowiące pamiątkę po nieudanej odbudowie roku 1947 - wymiana na nowe, stylizowane na przęsło Lentza z 1857 r. Po zakończeniu tego etapu mostu byłby przejezdny;
  • 37,5 mln zł – ostatni etap, odbudowa wież, portali. Wiadomo, że do etapu III most już jest przejezdny.

Projekt ustawy i interpelacja. Niech państwo przejmie ten most

W spotkaniu w Lisewie Malborskim wzięła udział Małgorzata Chmiel, posłanka Koalicji Obywatelskiej.

- Jestem architektem. O tym moście uczyłam się na studiach, więc jest to mi bardzo bliski temat. Taką perełkę architektury mieć w Tczewie, wszędzie na świecie hołubi się takie miejsca, daje pieniądze, żeby przetrwały. Pomijając już to, że dla mieszkańców zwłaszcza Lisewa to ważny ciąg komunikacyjny, ważny ze względu na organizację wielu dziedzin życia – mówiła poseł.

Parlamentarzystka przypomniała, że osobiście napisała projekt ustawy dotyczący przejęcia mostu przez państwo, tak jak Westerplatte.

Ten projekt, który złożyłam w imieniu Koalicji Obywatelskiej, przeszedł wszystkie procedury legislacyjne, jest w tej chwili u marszałek Witek od lipca 2020 r. i dalej nie jest puszczany do Sejmu do procedowania. Czyli nie ma woli. Nie da się, żeby starostwo wyremontowało ten most. Trzeba krzyczeć, robić spotkania, naciskać z wszystkich stron. Ja się tylko dziwię posłom z tego okręgu, mają większość. Oni powinni pisać, działać, naciskać na swój własny rząd, żeby to zrobić. Nie ma tak, że na wszystko są pieniądze. Po to są posłowie, żeby zabiegać o inwestycje w swoim regionie – stwierdziła posłanka.

Małgorzata Chmiel opowiedziała też o swojej interpelacji złożonej do Ministerstwa Infrastruktury, żeby most jako zabytek, a nie droga, został przejęty przez Muzeum II Wojny Światowej i stał się jego oddziałem.

- A pan minister z upartością godną lepszej sprawy: należy wskazać, że most znajduje się w ciągu drogi powiatowej i nie spełnia oraz nie będzie spełniał parametrów technicznych, użytkowych dróg krajowych określonych w rozporządzeniu ministra, nie ma zatem żadnej możliwości zaliczenia drogi powiatowej wraz z mostem do kategorii dróg krajowych, a więc i przejęcia mostu na rzecz Skarbu Państwa. I dalej, że dalsze wsparcie będzie możliwe pod warunkiem rozliczenia dofinansowania przyznanego w 2017 roku – mówiła podczas spotkania w Lisewie Malborskim posłanka.

Z Warszawy to jest „sprawa mikroskopijna”

Łukasz Brządkowski przypomniał, że społecznicy „pukali” już niemal wszędzie, gdzie się dało. Do posłów i senatorów z Pomorza, prezydenta RP, przed ostatnimi wyborami prezydenckimi wszyscy kandydaci zapewniali, że są gotowi walczyć o most.

- Osobiście byłem chyba u wszystkich polityków, którzy teraz rządzą. Każdy mówił, że most jest ważny, każdy obiecywał wsparcie. Na obietnicach się kończy. W zależności od bliskości roku wyborczego słyszymy słyszmy, że już za chwilę, już tuż-tuż. Od ostatnich wyborów mijają 3 lata. Odbudowa tego mostu jest dla mnie smutnym przykładem funkcjonowania państwa polskiego. Coś się zacznie, da się na coś pieniądze, drugi urzędnik te pieniądze zmarnuje. Ktoś da pozwolenie, ktoś pozwolenie cofnie. Ktoś coś obieca. I tak to się jakby kręci. Most tak jak stał, tak stoi, a nawet jest go trochę mniej niż przed remontem – mówi z żalem społecznik z Tczewa.

I dodaje, że do roku 2019 most łączył.

Zmieniali się premierzy, konserwatorzy, a pieniądze, może niewielkim strumieniem, ale płynęły. Od 2019 r. na wszystkich możliwych szczeblach wszystko zostało zablokowane. Jeżeli jest wola do zrobienia czegoś, to rzeczy się dzieją. Ja próbowałem zrozumieć to, co słyszałem, od argumentów mniej poważnych, jak taki, że to jest most niemiecki, dlatego nie jest odbudowywany. Ten argument daje się zbić bardzo łatwo w ten sposób, że w walce o ten most zginęli polscy żołnierze – mówi Łukasz Brządkowski.

Jego zdaniem, chodzi o coś zupełnie innego. Jak twierdzi, to bardzo smutna konkluzja.

- Trudno mi powiedzieć, czym my zawiniliśmy, czym most zawinił, że jest traktowany tak po macoszemu. W porównaniu do Pałacu Saskiego, gdzie jest mowa o 2,5 mld zł, my potrzebujemy 10 razy mniej. Niestety, z Warszawy nasz most jest mikry, bardzo malutki. Suma poniesionych kosztów na odbudowę nie przełoży się na żadne polityczne zyski. Z Warszawy nasza sprawa jest mikroskopijna. Ja głęboko się z tym nie zgadzam, że jesteśmy traktowani jako obywatele któregoś tam sortu, używając słownictwa na czasie. My też płacimy podatki i mamy prawo, żeby państwo funkcjonowało tutaj, jak należy. Nie mam złudzeń, jak wygląda polityka, ale suma tych obietnic na każdym szczeblu jest już tak duża, że w końcu musi się znaleźć jedna osoba, która je spełni – uważa Łukasz Brządkowski.

Z Mostem Tczewskim do Polskiego Ładu

Odbudowa stanęła w 2019 roku i nie wiadomo, jak długo potrwa ta przerwa. Według członków SKOM jest jeszcze boczna furtka ratunkowa dla mostu. Jeżeli zabytek jest zaniedbany, właściciel nie ma pieniędzy na jego odbudowę, to można go wywłaszczyć i przejąć majątek na stan Skarbu Państwa.
- Smutna prawda jest taka, że moglibyśmy zrobić to z naszym mostem, ale minus jest taki, że procedurę wszczyna wojewódzki konserwator zabytków – dodaje Łukasz Brządkowski.

Dlatego społecznicy przekonali Zarząd Powiatu Tczewskiego do innego pomysłu. Złożyli do władz powiatowych wniosek z apelem o zgłoszenie mostu do programu Polski Ład. Podczas wtorkowej sesji Rady Powiatu został przyjęty większością głosów.

Nasz most wpisuje się w priorytet I „Budowa i przebudowa infrastruktury drogowej”, gdzie można dostać 95 proc. dofinansowania. Mamy deklaracje od prezydenta Andrzeja Dudy, od ministrów, że każdy chce ten most wspierać, więc składając wniosek, będziemy tego żądali – mówi Łukasz Brządkowski.

Lisewo Malborskie-Tczew. Remont mostu sfinansuje państwo? Po...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto