Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Bezpłatna komunikacja obowiązuje od lipca, a radni już się martwią, czy miasto będzie na to stać. Nawołują do zmian i oszczędności

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
Bezpłatna komunikacja w Malborku została wprowadzona ponad dwa miesiące temu. Zdaniem części radnych, wybrany został zły moment, bo przy wzroście inflacji nikt nie jest w stanie przewidzieć, ile faktycznie trzeba będzie za to zapłacić z budżetu miasta. Burmistrz zapewnia, że nikt nawet nie myśli, by wycofać się z wcześniejszej decyzji i przywrócić kasowanie biletów.

Radni, którzy krytycznie wypowiadają się o finansowaniu przez miasto komunikacji mówią, że nie krytykują samego pomysłu likwidacji biletów, ale sposób, w jaki został wprowadzony. Bo oczekiwali zmian, i sposobu funkcjonowania samej spółki MZK, ale i nowej propozycji siatki połączeń. Jak mówią, to mogłaby być prawdziwa rewolucja w malborskim zbiorkomie, ale przegapiono świetną okazję.

Moment na zmiany już minął. Był 1 lipca, gdy ludzie byli przygotowani na to, że będą jakieś zmiany. Wtedy można było inaczej choćby linie poprowadzić. Dzisiaj wszyscy przyzwyczaili, że zostało to zrobione jeden do jednego i każda zmiana może wywoływać niezadowolenie – uważa radny Dariusz Rowiński.

Wprowadzenie bezpłatnej komunikacji w Malborku. Czy było przemyślane?

Radni tłumaczą, że nie chodzi tylko nowe trasy przejazdu, co mogłoby wpłynąć na komfort podróżnych, ale także efektywne wykorzystanie publicznych środków. Według szacunków radnego Rowińskiego, roczne utrzymanie komunikacji w takiej formie, jaka jest, może kosztować i 6, i 8 mln zł.
- Wprowadzenie bezbiletowej komunikacji powinno się wiązać z dużymi reformami, zarówno w spółce, ewentualnie nawet jej połączeniu z innym podmiotem i szukaniu dużych oszczędności, a takich ruchów nie widać. A clou problemu polega na tym, jak zreformować komunikację, by nie dopłacać bardzo dużych pieniędzy – mówi radny Adam Ilarz.

Oczekuję od dwóch lat jednej rzeczy: zmiany siatki połączeń. Dopasowanie jej do realiów tego, co się w mieście dzieje i teraz też do nowej komunikacji darmowej, a dokładniej, darmowych biletów, bo my wszyscy i tak do tej komunikacji dopłacamy. Chciałbym, byśmy nie dokładali do niej więcej, tylko wykorzystali te dopłaty, które dzisiaj mamy i racjonalnie je wykorzystali – dodaje radny Jacek Markowski.

Bilety w autobusach MZK. Czy kiedyś wrócą?

No to pytamy burmistrza Marka Charzewskiego, czy się za bardzo z darmową komunikacją nie rozpędził. Bo czy znajdzie w miejskiej kasie większe pieniądze, jeśli okaże się, że koszty kursowania autobusów są wyższe.
- Oczywiście, będziemy szukać, ale na pewno nie chcemy wracać do płatnej komunikacji, do której i tak trzeba było dokładać. Rozwiązania są dwa: albo utrzymujemy bezpłatną komunikację i są pasażerowie w autobusach, albo likwidujemy komunikację, bo nikt nią nie będzie jeździł, tak jak było dotychczas – słyszymy od włodarza.

Czy zatem burmistrz, jako zleceniodawca dla MZK, wymusi radykalne zmiany w przebiegu linii autobusowych, bo to postulaty i mieszkańców, i radnych.

Spółka musi przeprowadzić analizę, ale ta analiza tak naprawdę dopiero się zaczęła. Zmiana w komunikacji zaczęła się 1 lipca, ale to było okres nieszkolny, więc autobusami jeździli głównie dorośli i dzieci, które korzystały z wakacji. Teraz jest rok szkolny i obserwowanie, ile osób korzysta. Po wrześniu będziemy myśleć, jak tę siatkę uzgodnić – tłumaczy Marek Charzewski.

PRZECZYTAJ TEŻ: Malbork. Darmowa komunikacja miejska i rozszerzenie Strefy Płatnego Parkowania. Konsultacje z mieszkańcami

Burmistrz przypomina, że Malbork nie jest jedynym miastem w Polsce, które zdecydowało się w całości finansować komunikację miejską z budżetu.
- Kilkadziesiąt miast takie rozwiązanie wprowadziło. Nigdy od ich władz nie usłyszałem, że po roku, dwóch czy trzech ktoś chce się z niego wycofać. W Malborku po kolejnych latach uznamy, że ta decyzja była świetna dla udrożnienia miasta. Oczywiście, możemy przewozić powietrze przy drogich biletach, a wszyscy niech jeżdżą samochodami. Ale dokładnie do spółki przewożącej powietrze, a przewożącej pasażerów chyba się różni. Jestem zwolennikiem dokładania do spółki, która przewozi mieszkańców – bronił darmowej komunikacji włodarz.

- Autobusy wcześniej woziły powietrze, bo doprowadzono do tego, że bilety były tak drogie, jak w Gdańsku – zauważył radny Ilarz.
Według niego, styl zmian dotyczących komunikacji zbiorowej pozostawia wiele do życzenia.

Obliczono wcześniejsze wypływy z miasta, obliczono, jakie były wpływy z biletów i zrekompensowano je spółce. To nie poważna reforma, ale dość prymitywne rozwiązanie, bo dorzucamy spółce tyle, ile straciła po rezygnacji z biletów. A gdzie dalsze ruchy, szukanie prawdziwych oszczędności? - dopytywał retorycznie Adam Ilarz.

Według włodarza, o oszczędnościach trudno mówić, gdy roczny limit kilometrów, jakie mają do przejechania miejskie autobusy pozostaje bez zmian. To 600 tys. kilometrów.
- Liczba kilometrów jest taka sama, więc zobaczymy, ile trzeba będzie dołożyć. Ale te dodatkowe pieniądze trzeba byłoby spółce przekazać bez względu na to, czy przejazdy są płatne czy bezpłatne – zauważa Marek Charzewski. - Prezes MZK przygotowuje analizę, gdzie można zrobić mniej, a gdzie więcej kursów.
Burmistrz jest zdania, że gdyby wzrost kosztów dalej przerzucać na pasażerów, to nawet najwytrwalsi by wysiedli, gdy bilet kosztowałby np. 5 zł.

Ale tak trzeba poprowadzić ten zakład, by nie był jak studnia bez dna. Byśmy wiedzieli, ile płacimy za kilometr, jakie są potrzeby mieszkańców, by te autobusy faktycznie były wypełnione. Być może trzeba zlikwidować niektóre kursy lub zmienić ich godziny, bo teraz jeżdżą pojedyncze osoby i to jest nieopłacalne. Powinniśmy to zrobić w taki sposób, by było to z korzyścią dla budżetu miasta, i z korzyścią dla pasażerów – podkreśla Jacek Markowski.

Pasażerowie komunikacji miejskiej mają... nowe problemy

Zdaniem radnego Tomasza Klonowskiego, te plusy już są, dlatego dziękował wszystkim, którzy doprowadzili do wprowadzenia bezpłatnej komunikacji w Malborku.
- Mówię to z perspektywy użytkownika i tych, którzy autobusami jeżdżą. Owszem, dopłacamy. Ale trzeba porównać obrazek sprzed roku, gdy dopłacaliśmy do wożenia powietrza i drugi obrazek, obecny, gdy autobusy są wypełnione, a ludzie są zadowoleni – podkreśla radny Klonowski.
Jak mówi, teraz mieszkańcy zgłaszają się z zupełnie innymi uwagami niż drożyzna w MZK.

Teraz największe to takie: „Słuchaj, Tomek, chciałem jechać przed ósmą z Kotarbińskiego i tłok był taki, że nie mogłem wsiąść”. I o to chodziło. Każdy teraz może korzystać. Nawet osoby, które wcześniej nie kupowały tego relatywnie drogiego biletu za 3,30 zł – mówi Tomasz Klonowski.

Odpowiedział na to, nieco sarkastycznie, Jacek Markowski.
- Proponuję, byśmy wprowadzili także darmowe taksówki, hotele, restauracje. Gwarantuję, że będą pełne. Dyskusja nie jest o tym, czy to dobry pomysł, czy zły, tylko o tym, w jaki sposób mamy zabezpieczyć środki finansowe, by tę komunikację utrzymać i by nie był to worek bez dna – tłumaczył radny. - To rozwiązanie było przecież po to, byśmy nie dopłacali za każdym razem nie wiadomo ile. Ale tak dopracować funkcjonowanie komunikacji, by miasto, mając jej organizację w swoich zadaniach, zmieściło się w kwocie, która będzie wyliczalna.

Zdaniem radnego Edwarda Orzęckiego, takie podsumowanie jest przedwczesne.

Powinniśmy dyskutować, jak się skończy rok, bo na razie mówimy o miesiącach wakacyjnych – zauważył. - Mnie też mieszkańcy zaczepiają i chwalą. Mają tylko jedna prośbę, by po mieście jeździły same elektryczne, a nie te spalinowe kopciuchy. Ale nikt nie powiedział, że burmistrz i rada podjęli złą decyzję.

Włodarz już jakiś czas temu zapowiadał, że trwają przymiarki, by liczbę „elektryków” w zajezdni MZK zwiększyć. Jak tylko pojawi się okazja, by pozyskać na to zewnętrzne fundusze, albo spółka, albo miasto na pewno spróbują z niej skorzystać.

Rozkład jazdy autobusów. Co może się zmienić?

Do uwag odnosi się również Małgorzata Zemlik, prezes MZK w Malborku sp. z o.o. Jej zdaniem, termin wprowadzenia zmian był optymalny.

Lipiec i sierpień to miesiące wakacyjne, gdy następuje wyciszenie komunikacji. Mogliśmy zebrać informacje i sugestie. Biorąc wszystkie zgłoszone potrzeby, musielibyśmy mieć limit nie 600, a 700 tys. km. To nie jest realne, budżet tego nie udźwignie i tego się trzymamy. Dlatego wybraliśmy te propozycje i prośby, które najczęściej się powtarzały – stwierdza Małgorzata Zemlik.

O co najbardziej zabiegali pasażerowie? A na przykład o Kałdowo, gdzie są tylko trzy kursy „czwórki”. Jak mówi prezes MZK, gdy komunikacja była płatna, „mieszkańcy nie byli specjalnie nią zainteresowani”. Ale teraz się to zmieniło, dlatego w rozkładzie przybędą dwa kursy rano i popołudniu, by dowieźć dzieci i młodzież do szkół, a po lekcjach do domów.
Długa lista postulatów dotyczyła też linii nr 3. Małgorzata Zemlik deklaruje, że pojawi siękilka kursów, głównie w soboty i niedziele, bo to obecnie trzecia najbardziej oblegana linia w mieście.

W MZK przyglądają się także kursowaniu „siódemki”, co jest reakcją na uwagi rodziców. Są też prośby o autobus dla dzieci i młodzieży z ul. Kochanowskiego, by mogły dojechać do szkół na Piaskach.

Na linii nr 6 były uwagi, że nie zabieramy wszystkich uczniów, którzy chcą dojechać do szkół średnich na Piaskach, więc uruchomiliśmy dodatkowy poranny kurs – informuje Małgorzata Zemlik.

Skomentowała również uwagi o „studni bez dna”.
- Następuje wzrost wszystkich kosztów, istnieje więc prawdopodobieństwo, że 4 mln zł z budżetu miasta nie wystarczą – przyznała Małgorzata Zemlik.
Gdyby miasto zdecydowało, że przykręca kurek ze środkami dla MZK, to wdrożony byłby pewnie plan oszczędnościowy.

Jeśli nie będzie pieniędzy, będziemy zastanawiać się, gdzie ograniczać kursowanie autobusów. Najważniejsze są poranne i popołudniowe kursy dopasowane do godzin odjazdu pociągów, rozpoczęcia pracy i lekcji. Najbardziej wykorzystywana jest 1 i 6. Te dwie linie są w projekcie unijnym na zakup auutobusów elektrycznych. I przypisane do nich 400 tys. km rocznie jest nie do dotknięcia, muszą zostać. Zostają linie nr 3 i 5, bo 2 jest zawieszona od lutego i będzie likwidowana. Będziemy więc rozkłady skracać do minimum, jeśli będzie taka potrzeba – podaje ewentualny plan na kryzys prezes Zemlik.

Malbork. Te miejskie autobusy niedługo przejdą do historii, ...

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto