Malbork. Cukrownia znów musiała upuścić pary [FILM]. Mieszkańcy skarżą się na duży hałas

WIDEO. Wyrzut pary z Cukrowni Malbork

Znowu cukrownia szaleje. Znowu zabezpieczenie się włączyło. Mogli to inaczej jakoś zrobić, a teraz mieszkańcy miasta mają problem z ich hałasem - napisał do nas mieszkaniec ul. Sienkiewicza we wtorek wieczorem (17 listopada).

I nie był to jedyny sygnał z okolicy. Rzeczywiście, nie dało się nie słyszeć, natomiast takie sytuacje dzieją się w ostateczności. Na obronę fabryki można w ciemno stwierdzić, że gdyby nie musiała, to takich odgłosów z siebie by nie wydawała.

To "znowu" jest nie bez powodu, bo przypomnijmy, że już raz taki wyrzut pary miał miejsce podczas trwającej kampanii cukrowniczej. To właśnie wtedy zadziałały systemy zabezpieczające pracę kotłów parowych. Z dwojga złego, choć dla mieszkańców to pewnie żadna pociecha, lepsza chwila bólu dla uszu, niż gdyby... zakład miał wylecieć w powietrze.

Tym razem też doszło do sytuacji awaryjnej, ale szybko udało się ją opanować, czego objawem było nagłe upuszczenie pary. Trwało to, wraz z towarzyszącym zjawisku konkretnym hałasem, przez kilka minut.

Mieliśmy awarię w ciągu dnia, a potem przy rozruchu zadziałało zabezpieczenie. Nikomu nic się nie stało. Huk to jest bezpieczeństwo - tłumaczy obrazowo Mariusz Kaźmierczak, dyrektor Cukrowni Malbork.

Takie sytuacje mogą się jeszcze zdarzać. Trzeba wziąć pod uwagę, że cukrownia jest jak machina działająca non stop, która zużywa się, a przez to może mieć "słabsze momenty".

- Huk, hałas i gwizd oznaczają, że systemy zabezpieczające działają. Zawory bezpieczeństwa po to są. Jeśli następuje wzrost ciśnienia, mają doprowadzić do wyrzutu pary, żeby nie rozsadziło kotła. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem i procedurami obowiązującymi w cukrowni - wyjaśnia Mariusz Kaźmierczak.