Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Ich podróż starą karetką przez świat przerwała epidemia koronawirusa. Etap specjalny - samoizolacja w Coimbrze

Aleksandra Wiśniewska, Peryferie.com
Fot. Andrzej Wiśniewski, Peryferie.com
Aleksandra i Andrzej Wiśniewscy, którzy 14 czerwca 2018 roku wyruszyli z Malborka starą karetką w podróż przez świat, mają teraz przymusową przerwą z powodu panującej epidemii koronawirusa. Obecnie znajdują się w Coimbrze, trzecim co do wielkości mieście Portugalii.

- Myślałem, że się nie zmieszczą, ale dały radę. Jednak nie trzeba ciąć błotników – Andrzej telefonicznie zdaje relację z wizyty u wulkanizatora i zamiany opon na terenowe.
Jest piątek, 28 lutego. Kilka dni później opuszczamy mieszkanie znajomego w Porto, gdzie spędziliśmy ostatnie trzy miesiące, przygotowując i siebie, i karetkę na przeprawę przez Afrykę.

Przenosimy się ledwie kilkanaście kilometrów dalej. Nad rzekę Douro. Brukowany parking. Zacisze ciągnące się na skarpie wzdłuż wstążki wody, którą przemijająca doba zmienia w kolejne klejnoty. Rankiem jest różową perłą, w południe – złotą szarfą, wieczór ją srebrzy, żeby noc zamieniła w obsydian, połyskujący odblaskami latarni. Tu czekamy na doręczenie ostatnich paczek, między innymi z wiatrakiem do samodzielnego sporządzenia „mobilnej elektrowni wiatrowej”. Stąd udajemy się na ostatnie oględziny mechaniczne karetki. Tu wreszcie poznajemy Polaków mieszkających w kamienicy za naszymi plecami. Przez kolejne dni pomagają nam skomponować plan podróży po Portugalii. Taki na dwa, trzy tygodnie, zanim przedostaniemy się do Hiszpanii i dalej do Maroka. Zanim zaczniemy długo wyczekiwaną przygodę z Afryką.

Przygoda nie nadchodzi. Atakuje ją koronawirus. Pierwsze jego objawy to żółte taśmy policyjne, wijące się wokół parków, placów zabaw, wejść na plaże. Komunikaty z radia i telewizji o zalecanej samoizolacji społecznej. Zamykane podwoje barów, restauracji i skarżący się właściciele:

Muszę zamknąć, bo nałożą na mnie karę – 3500 euro. Poza tym i tak już prawie nikt nie przychodzi. Boją się ludzie. W domach siedzą. Ale jak tu się nie bać? Ja stary jestem i już swoje w życiu widziałem i przeżyłem, ale czegoś takiego nie pamiętam!

Porto cichnie z godziny na godzinę. Ulice pustoszeją przy akompaniamencie płynących z radia i telewizji kolejnych rządowych zaleceń i regulacji. Przy bolesnych nutach włoskiego i hiszpańskiego rekwiem.

Kolejne dni przynoszą kolejne zarządzenia. Wkrótce zabronione będzie poruszanie się po ulicach Portugalii bez uzasadnionego powodu. Ruch samochodowy pomiędzy regionami ma być ograniczony do niezbędnego minimum. Granice Hiszpanii i Maroka już dawno zamknięte. A my mieszkamy na brukowanym parkingu przy rzece. Jakie są nasze opcje? Możemy jechać „w dzicz”. Zaszyć się gdzieś z dala od ludzi i przeczekać całą sytuację. Ale jak długo to potrwa? Rosnące słupki statystyk sugerują, że mogą to być miesiące. W Azji właśnie zaczęła się druga fala zachorowań. Europa nie przeszła jeszcze nawet pierwszej.

Malbork. Jadą starą karetką przez świat. Iran (odc. 6) - w "...

Jak z nieba spada wiadomość z Singapuru. Znajomy Portugalczyk ma mieszkanie w Coimbrze. Teraz stoi puste. Możemy je przejąć na „czas zarazy”. Do Coimbry docieramy wieczorem w czwartek, 19 marca. W piątek wchodzi w życie zapowiadany stan wyjątkowy. Samoizolacja, zakaz zgromadzeń i bezpodstawnego poruszania się po ulicach przestaje być tylko zaleceniem. Teraz jest prawem.

Już drugi tydzień korzystamy z bezpieczeństwa czterech ścian. Przez zamknięte szyby balkonów machamy sobie na powitanie z malarzami odświeżającymi nasz (nie nasz) blok. Podglądamy sąsiadów, którzy w zamian podglądają nas. Ktoś gra na tarasie w piłkę. Ktoś inny w regularnych odstępach wychodzi na uspokajającego papierosa. Młody mężczyzna z parteru rozkłada na kolanach laptop i pracuje zdalnie. Panie krzątają się wokół balkonowych doniczek. Panowie myją okna. Psy wystawiają czarne mordy przez otwory w balustradach. Koty jak zwykle nic nie obchodzi i łażą, gdzie same chcą. Przepiękne, cieplutkie słońce miłościwie otula promieniami rutynę samoizolacji. Z radia wciąż płyną covid-wieści. Tych dobrych nie wystarcza nawet na lekarstwo.

Czasami popadamy w paranoję. Drapanie w gardle łatwiej przypisać irracjonalnemu strachowi przed zarażeniem niż zmarzniętym stopom (bo o ile na zewnątrz panuje letni gorąc, o tyle portugalskie mieszkania są potwornie zimne). Kichnięcie składa się na karby wirusa, a nie na ostre przyprawy rozsypane na kuchennym blacie. Lista kolejnych zakupów wydłuża się w nieskończoność, bo może akurat wykupią puszki z tuńczykiem?! Może nie czekać do poniedziałku, tylko pędzić do sklepu już teraz, zaraz, zanim zamkną na dobre?! Paranoje nie wytrzymują kuracji śmiechem. Biedne, po prostu obracają się w pył, kiedy potraktować je starym dobrym ha-ha-ha!

Z irytacjami natomiast jest dużo gorzej. Poważny przypadek irytacji potrafi zdławić śmiech w gardle. Nasze irytacje mają oblicza rutyny i powtarzalności. Przez niemal dwa lata w drodze, prawie co dzień witał nas inny widok z okna. Teraz jest monotonnie niezmienny. Boleśnie statyczny.

Irytacją jest brak kontaktów z nieznanym. Z przyjemnie łaskoczącą umysł ekscytacją tym, co może kryć się za zakrętem. Może to będzie jakaś niezwykła sytuacja? Może niesamowita osobowość? Może będzie dobra? Może okropna? Na pewno będzie inna. Wciąż inna. Teraz nasze zakręty ograniczają się do tych, w które wchodzimy, przemieszczając się z pokoju do pokoju.

Irytacją jest bezruch. Przymusowe uziemienie rodzące klaustrofobię. Ale i na irytacje jest lekarstwo. Wdzięczność. Za to, że te przewidywalne, nudne i rutynowe cztery ściany chronią nas przed przeciwnikiem, który wciąż nie ma twarzy. Którego nie można w pełni zidentyfikować i odpowiednio się przed nim bronić. Za to, że wciąż nie padliśmy jego ofiarą i wciąż możemy pełną piersią czerpać powietrze (to nic, że tylko na balkonie). Za to, że mamy ludzi w każdym zakątku świata, którzy się o nas troszczą. Którzy dopytują się o nas i martwią. Za to, że mamy siebie. Że możemy się razem rozpłynąć w ataku głupkowatego śmiechu. Że możemy na siebie nawrzeszczeć. Że możemy pracować ramię w ramię, wymieniając się pomysłami, uwagami i komentarzami. Że możemy pracować.

Jesteśmy wdzięczni za to, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Jesteśmy wdzięczni za podróż, która nas tu przywiodła. Do której teraz wracamy i przeżywamy tak, jak powinniśmy. Powoli. Bez pośpiechu. Doceniając w pełni to, czego pęd kończącej się wizy i uciekających dat nie pozwolił nam docenić wcześniej. Jesteśmy wdzięczni za to, że ostanie dwa lata nauczyły nas życiowej elastyczności. Tej samej, która teraz pozwala nam widzieć rutynę, bezruch i monotonię jako możliwość dalszego rozwoju.

Wdzięczność. To chyba najważniejsza lekcja, jaką daje nam „czas zarazy”. Wdzięczność nie tylko ta osobista, skierowana do wnętrza, ale ta wychodząc na świat. Docenianie ludzi, którzy nas otaczają. Tych bezimiennych, którzy walczą na pierwszej linii korona-frontu, żebyśmy my mogli żyć i funkcjonować bezpieczniej. Żebyśmy mogli żyć i funkcjonować. Uczymy się doceniać ludzi nam najbliższych. Tych, których istnienie bierzemy za pewnik. Uświadamiamy sobie, że nasz wspólny czas nie jest nieograniczony. Że wydarzenie losu, którego nie przewidział nikt, przewróciło klepsydrę, a ziarna piasku przesypują się w niekontrolowanym chaosie.

Z wdzięczności dla tych bezimiennych, z wdzięczności za najbliższych, z wdzięczności za upływający, ale jeszcze trwający czas przytulamy bezruch, monotonię i rutynę. Z wdzięczności #zostajemywdomu.

Tekst: Aleksandra Wiśniewska
Zdjęcia: Andrzej Wiśniewski
Peryferie.com

ZOBACZ ten film! Jednym z krajów, który wcześniej odwiedzili Ola i Andrzej Wiśniewscy, był Pakistan:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto