Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Jadą starą karetką przez świat. W Iranie (odc. 5): "miasto polskich dzieci", "miasto łapaczy wiatru" i legendarne Persepolis

Aleksandra Wiśniewska, Peryferie.com
Fot. Andrzej Wiśniewski/Peryferie.com
Iran to wielki kraj z bogatą historią, jest więc co opisywać. Oto piąta część z pobytu w Iranie, a w sumie już 20. odcinek przysłany przez Aleksandrę Wiśniewską z wyprawy starą karetką przez świat. Z mężem, malborczykiem Andrzejem Wiśniewskim, są w podróży od 14 czerwca 2018 roku od godz. 14.14. Wyruszyli z Malborka.

Z Kaszan kierujemy się na zachód do trzeciego co do wielkości miasta Iranu – Isfahan. Za czasów dynastii Safawidów (1501-1736) Isfahan było stolicą Persji oraz jednym z największych i najpiękniejszych miast na świecie. Jego gwałtowny rozkwit sprawił, że stało się atrakcyjnym miejscem dla emigrantów z rejonu Kaukazu, m.in. Armenii. Po dziś dzień w Isfahan istnieje dzielnica ormiańska z ormiańskimi sklepami oraz chrześcijańskimi kościołami, którą uważa się za jedną z najstarszych i największych na świecie.

Z Isfahan bardzo silnie związane są losy Polaków. W czasie II wojny światowej wraz z Armią Andersa uciekającą z ZSRR trafiło tutaj ponad 2,5 tysiąca polskich dzieci. Zapewniono im schronienie, wyżywienie, opiekę oraz edukację. Specjalnie dla nich powstawały polskie szkoły. O skali obecności małych Polaków najlepiej świadczy nieoficjalna nazwa Isfahan z tamtego okresu – „miasto polskich dzieci”. Dziś już niewiele pozostało ze śladów polskiej obecności.

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Isfahan jest ogromny plac z przełomu XVI i XVII wieku, zwany Placem Imama. To właśnie w stronę skweru wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO kierujemy pierwsze kroki. Jego potężna przestrzeń (niemal 90 tysięcy metrów kwadratowych), poprzecinana wypielęgnowanymi trawnikami i fontannami ze skrzącą się w słońcu wodą, wprawia nas w czysty zachwyt. Podobnie jak otaczające go z czterech stron majestatyczne budowle i siatka ciągnącego się pod arkadami bazaru.

W południowej części placu znajduje się Meczet Imama, który góruje nad miejscem wspaniałą lazurową kopułą i strzelającymi w niebo 42-metrowymi minaretami. Cała budowla zdobiona jest przepięknymi siedmiokolorowymi mozaikami oraz przypominającymi ceramiczne stalaktyty ornamentami mukarnas. Zachodnią stronę placu dominuje Pałac Ali Qapu. W sześciopiętrowej konstrukcji znajduje się między innymi sala muzyczna słynąca z licznych nisz zdobionych w stylu mukarnas. Ich główną funkcją nie była jednak dekoracja, lecz tworzenie odpowiedniej akustyki dla odbywających się tu koncertów i bankietów.

We wschodniej części skweru znajduje się kolejna świątynia – Meczet Szejka Lotfollah. Historycznie jest to pierwsza budowla wzniesiona na Placu Imama. O ile Meczet Imama pełnił funkcję świątyni otwartej dla ludu, o tyle Meczet Szejka Lotofollah przeznaczony był jedynie dla rodziny królewskiej. Z tego też powodu meczet jest o wiele bardziej niepozorny i nie posiada minaretów, służących zlokalizowaniu świątyni. Aby chronić kobiety z królewskiego haremu przed wzrokiem postronnych, szach nakazał konstrukcję podziemnego tunelu biegnącego z pałacu do meczetu. O ile dziś świątynia otwarta jest dla wszystkich, o tyle tunel jest zamknięty dla użytku publicznego.

Północną stronę placu zajmuje Wielki Bazar Isfahan. W jego ukrytych pod arkadami sklepikach królują dywany i kilimy. Kiedy mijamy ich przeszklone witryny, sprzedawcy raz po raz zapraszają nas, by podziwiać przebogaty asortyment. Za każdym razem goszczą nas herbatą i poczęstunkiem z ciastek albo orzechów z miodem. Cierpliwie pokazują różne rodzaje dywanów, tłumaczą technikę ich wykonania i miejsce pochodzenia. Nawet jeśli nie dochodzi do transakcji, cieszą się, że mogli z kimś podzielić się swoją wiedzą i perskimi tradycjami tkania dywanów. Dywanów przepięknych w swojej ornamentyce, strukturze i jakości.

Malbork. Podróż starą karetką przez świat. Relacja Aleksandr...

Po południu udajemy się do ormiańskiej dzielnicy, gdzie wznosi się, ukończona w połowie XVII wieku chrześcijańska Katedra Świętego Zbawiciela. Budowla jest ciekawym połączeniem elementów architektury perskiej (kopuła świątynna właściwa dla meczetów) oraz tych spotykanych w tradycyjnej architekturze sakralnej zachodnich kościołów (obecność absydy i prezbiterium). Mimo że fasada kościoła nie wyróżnia się szczególną ornamentyką, jej wnętrze zachwyca przepychem złota i barwnych fresków. Przedstawiają one między innymi historię stworzenia świata, wygnania człowieka z raju oraz sceny z życia Jezusa. Ponieważ jest początek stycznia, przed kościołem stoi jeszcze szopka bożonarodzeniowa. Jej drewniana struktura zaraz obok ubranej choinki odbija się w nas poważną melancholią i tęsknotą za rodzinną atmosferą świąt.

Żeby przegonić smutki, przenosimy się w okolice Mostu Si-o-se-pol, czyli Mostu Trzydziestu Trzech Przęseł. Jest to największy most przerzucony przez rzekę Zayanderud. A raczej to, co po niej zostało po dekadach zmian klimatycznych i susz nękających Wyżynę Irańską. Potężna struktura została wzniesiona na początku XVII wieku przy użyciu typowych dla tej epoki budulców – suszonej cegły, wapienia oraz specyficznej zaprawy murarskiej sarooj. Ten bardzo odporny na wodę materiał składa się z mieszanki wapienia, gliny, słomy oraz białka jajek. Kiedyś Si-o-se-pol służył również jako tama dla wzburzonych wód rzeki Zayanderud. Dziś przechadzamy się suchą stopą po jej korycie spieczonym słońcem. Układanka spękanych kawałków błota z rzędem porzuconych rowerów wodnych w kształcie łabędzi robi straszne wrażenie i zmusza do zastanowienia się nad tym, jak długo planeta jeszcze wytrzyma nasze nadużywanie jej dobroci.

Pytanie to podwaja gwałtowna burza piaskowa, kalecząca karoserię i szyby naszej karetki, kiedy z Isfahan przemieszczamy się do jednego z najsuchszych miast w Iranie – Jazd. Pustynne otoczenie miasta wpłynęło również na jego specyficzną architekturę, której Jazd zawdzięcza swoją nieoficjalną nazwę – „miasto łapaczy wiatru”. Badgiry to wieże posiadające u szczytu otwory, przez które wpada wiatr. Przemieszczając się kominem wieży w dół, chłodzi główne pomieszczenie domu. Niektóre domostwa posiadają zbiorniki wodne połączone z „łapaczami wiatru”. Powietrze wpadające przez badgir chłodzi wodę, która później rozprowadzana jest siecią kanałów po całym domu.

Malbork. Podróż starą karetką przez świat. Kolejna relacja A...

Największe skupisko pięknych badgirów jest w starym mieście Jazd, wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W całości zbudowane z adobe wraz z labiryntem wąskich uliczek pomiędzy rdzawo-brunatnymi budynkami, których konstrukcje sięgają V wieku, wygląda, jakby wyrastało wprost z piasków otaczającej je pustyni.

Innym sposobem dostosowania się miasta do pustynnego klimatu było wykorzystanie wody z pobliskich gór. W tym celu zbudowano sieć podziemnych kanałów, które doprowadzały wodę do Jazd. Liczącą 4000 lat historię techniki, funkcjonowanie kanałów kanat oraz sposoby magazynowania życiodajnej cieczy szczegółowo przedstawiają ekspozycje w Muzeum Wody. Mieści się ono zaledwie 150 metrów od Kompleksu Amira Chakhmaq, położonego przy placu o tej samej nazwie.

Plac otaczają dwupiętrowe krużganki, przypominające budowle bajkowego zamku. Schodzą się one u głównego punktu placu. Tu, pomiędzy strzelistymi minaretami, wspinają się na trzy kondygnacje dekorowane lazurową mozaiką. Z nadejściem zmroku każde z łukowatych sklepień nisz krużgankowych podświetlone jest ciepłą pomarańczową poświatą, która przemienia kompleks w iście bajkowe zjawisko. Brukowany Plac Amira Chakhmaq z rozłożystymi rabatami kwiatów, fontannami i koronką bajkowych krużganków jest zdecydowanie naszym ulubionym miejscem w Jazd. To tu wracamy z wycieczek po mieście na słodkie pistacjowe lody czy tar halva – „wilgotną” odmianę chałwy z mąki ryżowej, mielonego kardamonu i masła, słodzoną syropem szafranowym z dodatkiem wody różanej.

Podczas jednej z takich wycieczek dotarliśmy do Świątyni Ognia Jazd (Yazd Atash Behram). W czasach ery Sasanidów (224–651) Jazd był ośrodkiem religii zaratusztriańskiej. Nawet po arabskim podboju Iranu w VII wieku miastu (za odpowiednią regularną odpłatą) pozwolono pozostać przy niemuzułmańskiej wierze. Islam przyjmował się w Jazd stopniowo i mimo że z czasem większość mieszkańców przekonwertowała się, do tej pory istnieje tu spory odsetek wyznawców zaratusztrianizmu. W 1934 roku dla wiernych została wybudowana nowoczesna świątynia, do której sprowadzono płonący nieustannie od 470 roku święty ogień. Po dziś dzień kapłani bacznie pilnują, by nie wygasł. Ogień w zaratusztrianizmie jest najczystszym tworem Ahura Mazdy – Pana Mądrości, najwyższego i jedynego boga religii. Wyznawcy wierzą, że im dłużej pali się czczony ogień, tym świętszy się staje, zyskując większą moc uzdrawiania i spełniania modlitw.

Malbork. Jadą starą karetką przez świat. Przystanek: Iran. K...

Po kilku dniach spędzonych w Jazd kierujemy się w stronę legendarnego Persepolis. Zanim jednak do niego dotrzemy, zatrzymujemy się w nekropolii doliny gór Zagros, których ściany kryją ostatnie miejsce spoczynku perskich królów z dynastii Achmenidów (550-330 r. p.n.e.). Groby Dariusza Wielkiego, Kserksesa I, Artakserksesa i Dariusza II znajdują się w wykutych w zboczu komnatach, umieszczonych na dość pokaźnej wysokości. Odrzwia komnat grobowych ozdobione są kutymi w kamieniu ornamentami oraz płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z życia królów. Zaledwie 10 kilometrów na południe znajdują się pozostałości ceremonialnej stolicy Imperium Achmenidów – Persepolis. Przepyszny kompleks z halami pałacowymi, audiencyjnymi, ze skarbcem, kwaterami wojskowymi i potężnymi stajniami został splądrowany i niemal doszczętnie zniszczony przez Aleksandra Wielkiego. Jedna z legend głosi, że Macedończyk spalił miejsce w pijackim amoku świętowania zwycięstwa nad Persami. Historycy jednak uważają, że ogień został podłożony w zemście za zniszczenie świątyń greckich w czasie wojen grecko-perskich.

Mimo że po świetności Persepolis zostało tylko echo, jest to echo ogłuszające potęgą. Pozostałości miejsca wyglądają, jakby wylewały się wprost z Góry Rahmat (Góra Miłosierdzia). Prowadzą do nich szerokie stopnie, po których konno – by nie uchybić swojemu statusowi – wjeżdżali wielcy możnowładcy perscy. Główny, wapienny taras kompleksu wypełniony jest misternie rzeźbionymi kolumnami. Mityczne stworzenia u ich szczytu miały strzec przepysznego złotem i klejnotami Persepolis, ale – jak pokazuje historia – nawet one nie były w stanie stawić czoła Aleksandrowi Niezwyciężonemu.

Nasz spacer po alejkach Persepolis urozmaicany jest raz po raz przez chętnych do pogawędek Irańczyków. Opowiadają nam historię miejsca, dopytują się, skąd jesteśmy i jak podoba nam się ich kraj. Czasami chcą po prostu poćwiczyć swój angielski, a czasem tylko pstryknąć pamiątkowe zdjęcie. Bez przerwy zapraszają, byśmy z nimi piknikowali, bo Irańczycy uwielbiają pikniki i przebywanie na łonie natury. Całe rodziny ucztujące na porozkładanych kocach można znaleźć w każdym parku, na każdym skwerze, a nawet na kole zieleni w samym środku ronda czy trawniku oddzielającym przeciwległe pasy drogi szybkiego ruchu. Każde miejsce jest dobre na piknik – narodowe hobby Irańczyków. Z zaproszeń niestety nie możemy skorzystać, ponieważ czeka już na nas miasto poetów, ogrodów i słowików – Sziraz.

Tekst: Aleksandra Wiśniewska*
Zdjęcia: Andrzej Wiśniewski

Peryferie.com

*Ola sukcesywnie przesyła relacje z podróży. W Iranie podróżnicy byli ponad rok temu.

Malbork. Jadą starą karetką przez świat. Na polskim cmentarz...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto