Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Jadą starą karetką przez świat. W Pakistanie (odc. 5): Na „Francuskiej Plaży” nad Morzem Arabskim

Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Fot. Andrzej Wiśniewski
Kolejna relacja z Pakistanu, czyli jednego z etapów podróży Aleksandry i Andrzeja Wiśniewskich przez świat kamperem, na który przerobili stary ambulans. Podróżnicy byli tam prawie półtora roku temu.

Na „Francuskiej Plaży” nad Morzem Arabskim mijają nam kolejne dni. Rankami z piaszczystej skarpy schodzimy do morza. Słone wody są i zmywarką, i prysznicem. W południe chowamy się w karetce. Mimo że jest początek lutego, słońce leje się żarem z nieba. Nie przeszkadza to lokalnym. Chodzą łowić ryby. Zajrzą do karetki. Pozdrowią. Zagadają. Na mokrych, śliskich skałach łapią kraby. My - razem z nimi.

Czasami zjawi się ktoś zupełnie niespodziewany.
- Tam pracujemy. Tam, w chińskiej fabryce – mówi mężczyzna, wskazując ręką w stronę majaczących na horyzoncie budynków. – Na weekend do domu nie pojedziemy, bo do Hunzy za daleko. A tak, to na plaży trochę odpoczniemy. Posiedzimy w słońcu. Zamoczymy stopy.

Przyszli we dwóch jakiś czas temu. Salwar kamizy – bawełniana tunika i szerokie spodnie zwężane u kostek – najlepsze z garderoby. Odprasowane tak, że jeszcze kanty na rękawach stoją. Specjalnie na weekend. Kucają wokół ogniska. Grzeją ręce. Z zachodzącym słońcem przychodzi chłód. Andrzej piecze bakłażany nadziane na ostre kije i pyta:

- Chińczyków to chyba dużo u was ostatnio?
- Oj, dużo! Inwestują w Pakistanie na potęgę! Nowy port budują w Gwadar. Drogi, autostrady – wszędzie. W całym kraju. Imran Khan – nowy premier… Gwiazda krykieta kiedyś. Ależ on grał!… Ściąga ich, jak tylko może. Z nimi duże pieniądze idą. W Beludżystan chce inwestować. I dobrze, bo tam bieda straszna. Ludzie czytać, pisać nie umieją. Ledwo co się wyżywić mogą. W plemiennych regionach przy granicy afgańskiej jest bardzo źle. Dlatego Beludżowie zawsze chcieli się odłączać. Zamieszki robią, ataki – żyć się nie da. A jak zaczęły pieniądze z inwestycji spływać, to się uciszyło.
Teraz tylko problem z talibami, bo im się nie podoba, że innowiercy do kraju zjeżdżają.
- Nasza eskorta – levies – mówili, że talibowie w Afganistanie siedzą. Nie interesują się Pakistanem.
- Afgańscy się nie interesują. Ja mówię o talibach pakistańskich. To oni robią zamieszanie. Na całym pasie przygranicznym. Dlatego was eskortowali.
- A tu jak? Bezpiecznie? Można na noc zostać?
- Pewnie! Pakistan to już w ogóle bezpieczny jest. Tylko telewizja zachodnia nas oczernia. Pakistańczycy to dobrzy ludzie! Sami zobaczycie.

Na kolacji nie zostają. Biorą po garści cukierków i odchodzą.

Przed zachodem słońca nastaje czas motorówek. Wypływają z pobliskich willi. Z resortu dla bogaczy. Łódki śmigają po wodzie jak komety, ciągnąc za sobą ogon piany. Falami zaburzają płaską linię horyzontu. Warkotem silników i śmiechem dochodzącym z ich pokładów rozpraszają ciszę zachodu. Wieczory są chłodne, ciche i błogie. Już niemal całkiem odganiają nieprzyjemne uczucie niepewności. Nieufności do Pakistanu, znanego z odstraszających obrazów w mediach. Zaczynamy czuć się w nim coraz pewniej. Bezpieczniej. Aż do momentu…
- Co jest? Kto się tak wydziera?

Z samego rana ktoś tubalnie krzyczy tuż przy kamperze. Chwilę później – wali w ścianę pięścią. Andrzej wyskakuje z łóżka. Wpada do szoferki. Przez uchylone drzwi widzę dwa opancerzone samochody i mundury. Dużo mundurów. Jakieś głosy. Negocjacje. Podawanie dokumentów. Gorączkowa pobudka kończy się kwadrans później. Samochody odjeżdżają. Mundury znikają.

- Co się stało? – pytam.
- Musimy odjechać.
- Ale dlaczego? Coś zrobiliśmy?
- Nie. To przez tę chińską fabrykę w pobliżu. Ten teren jest ściśle strzeżony przez wojsko. Nie można
się tu na noc zatrzymywać.
- Poczekaj. Nie można na noc?
- Aha.
- Ściśle strzeżony?
- Aha.
- Ale my tu już czwarty dzień stoimy.
Solą w oku pakistańskich służb nie chcemy być. Znikamy im z oczu tak, jak przykazali. Jedziemy do Multan.

Nie jestem przyzwyczajona do jazdy w Pakistanie. Nie, nie dlatego, że jeździ się po lewej stronie. Nie dlatego, że jest fatalny stan dróg. Wręcz przeciwnie. Drogi pomiędzy głównymi miastami są bardzo dobre. Szerokie, podwójne pasy zachęcają do przyciśnięcia pedału gazu. Nie da się. Blokują nas masy ciężarówek, traktorów, wózków ciągniętych przez wielbłądy lub osły. Zazwyczaj trzymają się lewego pasa. Jest ich jednak tak dużo, że nie wszystkie się na nim mieszczą.

Nic dziwnego, transport drogowy stanowi ponad 90 proc. całego sektora transportu w Pakistanie. To prawdziwy krwiobieg kraju. Patrzymy więc, jak krwiobieg wyprzedza się raz za razem, blokując oba pasy. Wleczemy się za nim w ślimaczym tempie. Wreszcie pojawia się okienko możliwości. Ciężarówka zjeżdża. Wciskam gaz. Rozpędzam się. Hamuję. Wyprzedzają się traktory. Ich przyczepy przeładowane czymś, co przypomina suszoną trzcinę. Z powodu masywnego ładunku ledwie się obok siebie mieszczą. Czasami przyczepa jest tak obładowana, że ruszając, przód traktora odrywa się do ziemi. Jakby miał zaraz wystrzelić w niebo. Ale nie, zostaje na ziemi. Zaraz przed nami.

Ściskam kierownicę. Kłykcie bieleją. W powietrze leci kolejna wiązanka słów jak kreatywnych, tak niecenzuralnych. Tymczasem znów pojawia się możliwość przyciśnięcia gazu. Dwa opasłe żuki skończyły swój wyścig. Teraz mój czas! Rozpędzam się. HAMUJĘ! Wjeżdżamy do miasteczka. Dwupasmówka jest nimi usiana. Średnio co 50-60 kilometrów kleją się do pobocza. Proste, biedne sześciany domków. Przed nimi stragany. Owoce, warzywa, mięso suto posypane przyprawą kurzu.

Mrowie ludzi przelewa się z jednej strony ulicy na drugą. Nie patrzą, czy coś jedzie, czy nie. Nie baczą na rozpędzone busy pasażerskie. Przeładowane tak, że i bagaże, i pasażerowie wylewają się na dach. Do chaosu dołączają zwierzęta. Krowy leniwie włażą w tłum. Za nimi nerwowe kozy. Za kozami – my. Zanim dojedziemy do Multan, już się przyzwyczajam. Mam inne wyjście?

Tekst: Aleksandra Wiśniewska
Zdjęcia: Andrzej Wiśniewski
Peryferie.com

***
Przypomnijmy, malborczyk Andrzej Wiśniewski i jego żona Aleksandra wyruszyli w podróż życia z Malborka 14 czerwca 2018 roku o godz. 14.14. Obecnie przez pandemię koronawirusa utknęli w Portugalii.

od 12 lat
Wideo

echodnia.euNowa fantastyczna atrakcja w Podziemnej Trasie Turystycznej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto