Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Karolina Wiejak pomaga uchodźcom. Mówi: Łatwiej jest podnieść kogoś niż siebie samego, ale to dobro krąży i wraca z każdej strony

Anna Szade
Anna Szade
Karolina Wiejak nie jest obojętna na cierpienie. Jak Weronika, która jako jedyna podczas drogi krzyżowej odważnie zbliżyła się do Jezusa, by choć na chwilę mu ulżyć, ocierając zakrwawioną twarz... Ale młoda kobieta z Malborka podaje nie białą chustę, a parujący talerz zupy uciekinierom z Ukrainy. - Czasem nie jest łatwo wyjść przed szereg, ale nie wolno nam się bać. Wtedy okazuje się, że człowiek nie stoi sam. Ma za sobą całą armię dobrych ludzi, którzy nie pozwalają ci się poddać – mówi.

Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, wydawało się, że świat na chwilę zatrzymał się pod wpływem tego wstrząsu. I oczy tego świata, a przynajmniej części (bo są tacy, którzy udają, że nie widzą), zwróciły się na kobiety, dzieci, seniorów, którzy musieli ruszyć w drogę. Dźwigali cały swój dobytek. Tyle, ile mogli wziąć. Przygarbieni, w wielkim strachu uchylając się przed kulami.

Talerzem zupy pomaga cierpiącym. Jak Weronika ocierając twarz Chrystusowi

Kiedy jedni stali oniemiali, przyglądając się nieco bezradnie temu wielkiemu cierpieniu, Karolina Wiejak z Malborka nie czekała. To był ludzki odruch, niczym samarytanka czy Weronika swoim talerzem zupy pomagała odzyskać godność, spokój, zbudować poczucie bezpieczeństwa wylęknionym kobietom z dziećmi, które przyjechały w nieznane, do obcych.

Każdy pomaga tak, jak może. Mi najlepiej wychodzi gotowanie, więc to robię. Nie potrafię siedzieć bezczynnie – przyznaje.

Niedawno Karolina sama prowadziła restaurację, ale jej marzenia zniszczyła pandemia koronawirusa. Kolorowe naleśniki, klopsiki z warzywami, kotleciki, placuszki, które powstają w jej kuchni, trafiają teraz do parafii pw. Zesłania Ducha Świętego w Malborku kierowanej przez ks. Leszka Kromkę. Przebywa tam kilkadziesiąt osób, w tym dużo dzieci, także całkiem maleńkich.
- „A we mnie samym wilki dwa, oblicze dobra, oblicze zła walczą ze sobą nieustannie, wygrywa ten, którego karmię” – Karolina cytuje Luxtorpedę. - Łatwiej jest podnieść kogoś niż siebie samego, ale to dobro krąży i wraca z każdej strony. Kiedy ruszyłam z akcją, nie myślałam, co będzie dalej... Mam w sobie bardzo silny wewnętrzny bunt na krzywdę innych. Wierzę w to, że człowiek jako jednostka może bardzo dużo zrobić tak dobrego, jak i złego. Jeżeli na świecie jest zło, to trzeba odpowiedzieć dobrem. Nie ma takiej siły, która zniszczyłaby dobro, miłość, wiarę i nadzieję. Ja wierzę w ludzi, jesteśmy jak tarcza.

Wyszła przed szereg, ale czuje, że nie jest sama
Zaczęła w pojedynkę, kilka dni po ataku na Ukrainę. W mediach społecznościowych pisała, czego potrzebuje, by zrobić kolejne posiłki. Odzew był ogromny od początku. W ten sposób Karolina zupełnie niechcący stała się jedną z lokalnych liderek.

Czasem nie jest łatwo wyjść przed szereg, ale nie wolno nam się bać. Wtedy okazuje się, że człowiek nie stoi sam. Ma za sobą całą armię dobrych ludzi, którzy nie pozwalają ci się poddać i nie pozwolą ci upaść – mówi.

Wzbudziła zaufanie i udał się pomysł, który choć na moment pomaga uwolnić od lęku ukraińskie matki i żony, które zostawiły w kraju swoich mężczyzn. Zaczęły wspólnie lepić pierogi, które sprzedawały na parafialnych festynach i na jarmarku wielkanocnym.
- Proste zajęcia najlepiej zajmują głowę. Każdy może się zaangażować i poczuć potrzebny. Nawet dzieci się świetnie bawiły i zajadały pierogami. Dzięki takim wspólnym zajęciom paniom było łatwiej zaaklimatyzować się u nas. No i przy gotowaniu nie ma bariery językowej – mówi nam Karolina Wiejak.

Goście z Ukrainy i inni pomagający to już jej nowa rodzina

Dzięki pysznym ruskim i pielmieni są pieniądze, których nigdy za dużo, zwłaszcza jeśli nie ma się nic, jak goście z Ukrainy. Jest za to wokół tyle miłości, że czuje się skrzydła u ramion. Ale nawet wtedy przychodzi zwyczajne utrudzenie, przepracowanie, utrata sił. I nie ma się czasu nie tylko dla siebie, ale i dla swoich bliskich.
- Jestem czasem zmęczona, ale jestem też silna, bo wiem, że ktoś mnie potrzebuje i mogę bardzo dużo wnieść do jego życia. Te kobiety i dzieci, plebania i ludzie, którzy nam pomagają, stali się dla mnie jak rodzina. Będziemy dźwigać ten krzyż razem – deklaruje bez wahania Karolina. - Nie liczy się cały świat, liczy się ten kawałek czyjegoś świata, który jesteśmy w stanie naprawić. Ja idę za tymi kobietami i nie dam ich skrzywdzić, a anioły idą za mną i będą nad nami czuwać.

W wielkanocny poniedziałek w parafii szykuje się więc wielkie świąteczne śniadanie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto