Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Kiosk WHSI Elbląg nr 34 - tutaj chodziło się na zakupy w czasach PRL [ZDJĘCIA]

Radosław Konczyński
Fot. Radosław Konczyński
Z kategorii ciekawostek malborskich. Te pozostałości kiosku Wojewódzkiej Handlowej Spółdzielni Inwalidów w Elblągu są w pewnym sensie historycznym "eksponatem" i pamiątką miejscowego handlu. M.in. w takich punktach robiło się zakupy w czasach Polski Ludowej.

„WHSI Elbląg. Artykuły spożywcze, kiosk nr 34” - można przeczytać na szyldzie. Kiedyś było to królestwo pani Albiny, dziś 93-letniej mieszkanki Malborka. Takich kiosków w Malborku w latach 70. i 80. ubiegłego wieku mogło znajdować się kilkanaście, a w nich oferowano podstawowe artykuły spożywcze, np. chleb, twaróg, sery, masło, słodycze, ale też środki czystości, papierosy czy piwo jako jedyny alkohol. Funkcjonowały także co najmniej dwa sklepy WHSI.

W „34” do dzisiaj zachowała się m.in. jedna ze skrzynek z pustymi butelkami, tak jakby ktoś ją zostawił i miał za chwilę wrócić. Kiosk należący do Wojewódzkiej Handlowej Spółdzielni Inwalidów działał do 1987 roku. Pani Albina przepracowała w nim ponad dziesięć lat.

- Najpierw pracowałam w jednostce wojskowej na Piaskach, w szatni. Ale jak bufetowa wychodziła, to nie zamykała i wtedy ja obsługiwałam, jak trzeba było – opowiada Albina Wojtyła, 93-letnia mieszkanka Malborka.

To były jej pierwsze, nieformalne doświadczenia z handlem. Gdy później okazało się, że jest szansa na pracę w WHSI, postanowiła spróbować.
- Bez żadnych egzaminów mnie przyjęli, ale byłam chorą kobietą, bo miałam padaczkę – mówi pani Albina.

Z Malborkiem związana jest od 1947 roku. Jej droga do miasta nad Nogatem była wyboista - prowadziła z dawnych Kresów RP poprzez Kazachstan, Azję, Afrykę i Włochy. Dziadek pani Albiny, pochodzący z okolic Rzeszowa, po I wojnie światowej otrzymał od Piłsudskiego ziemię w powiecie Nisko na Kresach. Stamtąd 10 lutego 1940 roku pani Albina i jej mama zostały przez sowietów wywiezione do Kazachstanu.

- To była kustanajskaja obłast. Tam były kopalnie złota. Mama trafiła do pracy w kopalni, gdzie wydawała światło: świeczkę albo paliwo. W porównaniu z innymi wywiezionymi, to my mieliśmy jak w raju. Jak inni przyjeżdżali, spotykali się z nami, to opowiadali, że mieli w lasach Sybiru straszną krzywdę – opowiada pani Albina. - Jak mama zachorowała na nerki, to przerzucili ją do banku na sprzątaczkę i gońca. Kiedy trzeba było, nosiła też "dziengi" i pocztę.

W sierpniu 1941 roku wyruszyły do Uzbekistanu do powstającej tam armii Andersa, a w 1942 roku opuściły z nią ZSRR. Po drodze mama pani Albiny zdecydowała się odłączyć i wraz z grupą emigrantów dotarła nad Jezioro Wiktorii w Afryce Wschodniej, a ona za wojskiem trafiła do Libanu.

- W 1947 mama poprzez Włochy przyjechała do Polski. Wiele osób pojechało na cały świat – do Anglii, do Kanady. Lekarz powiedział, że najlepiej, żeby mama wróciła do Polski, bo samej będzie jej trudno z tą chorobą. I tak dotarła do Malborka, gdzie w międzyczasie po powrocie z Afryki zamieszkała moja babcia – mówi pan Stanisław, syn pani Albiny.

***

Pozostałości starego kiosku, trochę jak skansen, stoją dziś na prywatnej posesji. Gdy pani Albina odchodziła emeryturę, rodzina kupiła go za 3000 zł na „stare pieniądze”.

Malbork na starych zdjęciach. Tak kiedyś wyglądały ulice, bl...

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto