Malbork. Król Kazimierz Jagiellończyk już nie jest Mikołajem. Ktoś popsuł akcję PTTK, ale... potem oddał czapkę

Sprawa królewskiej czapy zakończyła się szczęśliwie. Komendant Straży Miejskiej w Malborku w środowy poranek przekazał dobrą wiadomość prezesowi Oddziału Przewodnickiego PTTK. Otóż, we wtorek po południu (7 grudnia) do dyżurnego SM zgłosili się razem z czapką ci, którzy dwa dni wcześniej ściągnęli ją Kazimierzowi Jagiellończykowi z głowy.

Jak poinformowało PTTK, tłumaczyli, że był to głupi i nieprzemyślany wybryk. Przeprosili. Obszerne nakrycie głowy wróciło do właściciela, ale już nie na pomnik na placu Jagiellończyka.

Ktoś wpadł na niecodzienny pomysł, ktoś musiał uszyć czerwoną czapę i ktoś co roku wdrapywał się na drabinę, żeby ubrać koronowaną głowę. W ten sposób król Kazimierz Jagiellończyk na krótko stawał się Mikołajem. Taki happening odbył się w minioną sobotę (4 grudnia) już po raz dziesiąty z inicjatywy Oddziału Przewodnickiego PTTK im. Stefana Dubyny w Malborku. Dwa dni później król już bez czapki stał. I tak na razie mu zostało.

- 4 grudnia, jak co roku od 10 lat, ubraliśmy króla Kazimierza Jagiellończyka w czapkę i szaliczek, aby było mu ciepło. Dotychczas ubierany był tylko na jeden dzień, ale ze względu na jubileusz oraz to, że 6 grudnia odbywały się miejskie mikołajki, postanowiliśmy zostawić czapkę i szalik, aby dodały kolorytu tej imprezie – wyjaśnia Bogdan Mąder, prezes malborskiego oddziału PTTK.

Czapka zniknęła najprawdopodobniej w nocy z 5 na 6 grudnia. Była dobrze przymocowana, więc raczej nie stoją za tym potężne siły natury, tylko ręka ludzka. A bez drabiny też można dostać się na królewskiego wierzchowca.

Sama widziałam w ubiegłym roku jesienią, że młodzież wdrapywała się na niego. Zgłaszałam już ten problem w Urzędzie Miasta. Król tonie w ciemnościach, tam jest potrzebne lepsze oświetlenie, żeby było bezpieczniej, ale też dzięki temu będzie przyjemniej i pomnik będzie lepiej wyeksponowany – powiedziała nam pani Lidia, mieszkanka Malborka, która zadzwoniła do nas właśnie w poniedziałek (6 grudnia), ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Kazimierz Jagiellończyk stoi już z gołą głową.

Natomiast o sprawie „egipskich ciemności” na placu – po sygnale od tej samej mieszkanki – informowaliśmy Urząd Miasta w listopadzie 2020 roku.
- Wiemy, że nie jest tak jasno, jak powinno być. Wydział Inżynierii Miasta już się tym zajmuje. Ma zaproponować rozwiązanie, które umożliwi doświetlenie placu Jagiellończyka – usłyszeliśmy wtedy od Marka Charzewskiego, burmistrza Malborka.

Minął rok. Póki co, okolicę znów nieco rozjaśnia świąteczna iluminacja, ale te „światłości” nie obejmują króla. Jednak komendant Straży Miejskiej zapewnia, że operator miejskiego monitoringu wszystko widzi na kamerach, tak jak było i w tym przypadku.

- W mediach lokalnych pojawiły się apele o oddanie czapki, którą miał założoną król na placu Jagiellończyka. W odpowiedzi na ten apel chciałbym przekazać, że z analizy zapisu kamer z monitoringu miejskiego wynika, że czapkę 5 grudnia po godz. 19 zdjęło trzech młodych mężczyzn. Następnie robili sobie zdjęcia w tej czapce, pozując pod makietą bombki. Materiał nadal jest analizowany, m.in. zapis z innych kamer oraz portale społecznościowe. Jest jeszcze czas na zwrócenie czapki - podkreśla Tomasz Farysej, komendant SM.

Czapka ma sentymentalną wartość dla prezesa Bogdana Mądera.

To ta sama, którą zakładaliśmy od dziesięciu lat – wyjaśnia nam szef malborskiego PTTK.

Bez względu na pobudki sprawca proszony jest o zwrot cudzej własności. Mieszkańcy zdążyli już zauważyć, że król nie ma też szalika, ale ściągnęli go członkowie PTTK, by uniknąć powtórki sytuacji z czapką.