Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Krzysztof Lipiec tworzy rzeźby od niemal czterech dekad. Odwiedziliśmy jego pracownię i prywatne muzeum

Anna Szade
Anna Szade
Krzysztof Lipiec, rzeźbiarz z Malborka, zaprosił nas do swojego rzeźbiarskiego królestwa. Wkrótce „stuknie” mu 40 lat, odkąd prezentuje światu swoje prace na wystawach, jarmarkach, targach, plenerach. Epidemia wstrzymała nieco tę aktywność. Ale nie poskromiła twórczego zapału.

Pary w ludowych strojach stoją przed domem, więc z daleka widać, gdzie mieszka rzeźbiarz Krzysztof Lipiec. Nawet skrzynka na listy jest drewniana, wykonana i ozdobiona własnoręcznie. Spacerujemy niespiesznie po ogrodzie, który przypomina prywatne muzeum pod chmurką. Na każdym kroku widać ogrom pracy, ale i szacunek do najmniejszego choćby kawałka drewna. Ze skrawków powstają ptaszki, których pełno w plenerze.

Ale momentami większe i mniejsze rzeźby kłócą się o uwagę z roślinami, wypielęgnowanymi przez Barbarę, żonę artysty. Są tu i świątki, i rycerze, ale i charakterystyczne dla regionu budowle. Choćby dom podcieniowy. Nie brakuje też motywów religijnych.

Krzysztof Lipiec pasję wydrapał w gałęzi

W letniej pracowni schnie najnowsza praca. To płaskorzeźba przedstawiająca Matkę Bożą Fatimską. Suknia lśni bielą na błękitnym tle. Twórca jest z niej dumny, choć przyznaje, że ciężko się rzeźbi w bukowym drewnie. A takie właśnie wybrał. Gdyby sięgnął po lipową deskę, pewnie poszłoby szybciej.

Na półkach na ścianie trochę „rupieci”, a wśród nich stare narzędzia stolarskie, jeszcze po dziadku Krzysztofa Lipca. Ale to nie dziadek sprawił, że narodziła się ta twórcza pasja.
- Jak byłem chłopakiem, to widziałem w Łodzi takie coś. A mój wuj robił z gipsu odlewy. Nie wiedziałem, jak to robi. Jak wróciłem, próbowałem w domu. Ale tato mówi: „Ty musisz mieć foremkę”, bo nie bardzo mi wychodziło. Kolejną inspiracją były rzeźby Stanisława Zagajewskiego z Włocławka. Tworzył z gliny przecudne rzeźby – mówi Krzysztof Lipiec, malborski rzeźbiarz.

Jeszcze jako chłopak „wydłubał” swoje pierwsze dzieło.

Wziąłem kawałek gałązki i gwoździkiem wydrapałem tu grubiej, tu cieniej. Wyszedł chłopiec, co się wspina na drzewo. Pomalowałem farbami. A tata mówi: „To jakbyś kupił, takie ładne” – wspomina pierwsze pochwały Krzysztof Lipiec.

Galeria w domu rzeźbiarza

Okazuje się, że to, co na zewnątrz, to tylko niewielka część prac rzeźbiarza.
- I dla starszych coś jest, i dla młodszych, i dla dzieci – mówi Lipiec, zapraszając do prywatnej galerii.
Po drodze można podziwiać rzeźbiony sufit w przedpokoju. A na górze ściany „oblepione” płaskorzeźbami. Jest i „Kuszenie Adama”, jest i „Raj utracony”. Są sceny z „Pana Tadeusza”, konie, rycerze. Gdzieś schyla się dziewczyna, całą postać skrywają wyrzeźbione długie włosy. Jest też piękne „Oblężenie Malborka”.
- Robiłem je dwa lata, bo tyle jest tam dachówek – przyznaje Krzysztof Lipiec.

To właśnie precyzja i dokładność są wyznacznikiem twórczości tego rzeźbiarza-samouka.
- To „Ostatnia wieczerza”. Podobną robiłem do Pelplina kupę lat temu. Pani, która tę rzeźbę zamówiła, dziwiła się, jak mi się chciało te wszystkie elementy robić. To jej powiedziałem, że gdybym się tak nie przyłożył, to potem by krytykowała, że nie zrobiłem dokładnie – śmieje się Lipiec.

W pięknej kapliczce stareńki obraz, krzyżyki.
- Obraz został po pierwszych mieszkańcach tego domu, którzy tu przed wojną mieszkali. Oprawiłem go. Mam jeszcze dwa inne. Gdy przeprowadzałem się tu z rodzinnego Starego Pola i kupowałem dom, sprzedające go małżeństwo prosiło, by zostały. Mówili, że jak tu przyjechali po wojnie, to obrazy już były. To Matka Boska i Pan Jezus. Jak wchodzę, to oczy są skierowane na mnie; jak przejdę pod okno, to też patrzą – przyznaje gospodarz.

Ale to nie znaczy, że są tam same święte rzeczy.
- Rzeźbię wszystko. Kiedyś robiłem nawet diabły, w tym i Rokitę – mówi gospodarz.
Jest i Chopin grający na fortepianie, trochę jak w warszawskich Łazienkach.

Przed wybuchem epidemii koronawirusa rzeźbiarza często odwiedzały przedszkolaki. Otwierały usta ze zdumienia.
- Tu jest taki cykl „Macierzyństwo”. Dzieciaczki podobają się dzieciakom – wskazuje pan Krzysztof płaskorzeźby maluchów, które mieszczą się w dłoni.
Obok wisi oprawione w ramkę serce.
- Pokazuję maluchom, jak natura tworzy z drewna. To wyrzuciło morze. Na drugiej ścianie jest inna morska „rzeźba” – opowiada gospodarz.

Kronika od 38 lat

Na niedużym stoliku leży kronika, którą Krzysztof Lipiec prowadzi od momentu, gdy zaczął pokazywać swoje rzeźby.
- Pierwszy wpis jest z 1982 r. Uczestniczyłem w Jarmarku Krajów Nadbałtyckich w Elblągu. Później były kolejne imprezy, wystawy, plenery – twórca pokazuje wklejone fotografie, dyplomy, wycinki z gazet, zaproszenia na wernisaże.
W 1997 r. został wyróżniony przez ministra kultury i sztuki odznaką "Zasłużony Działacz Kultury". Jest aktywnym członkiem Klubu Plastyka "Paleta" w Sztumie.

Na jednym ze zdjęć widać księdza przy jednym z dzieł Krzysztofa Lipca.
- To rzeźba, która trafiła do Watykanu. Ksiądz mnie poprosił na wystawie w Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy, że chce zabrać jedną moją rzeźbę. Podarowałem mu ją, a on odesłał mi na dowód zdjęcie, że moja praca wisi na ścianie u księży werbistów – wspomina rzeźbiarz.

Teraz twórca chętnie korzysta z dobrodziejstwa internetu. Pokazuje tam zdjęcia swoich rzeźb.
- Człowiek ma zadowolenie, że ktoś ogląda, polubi albo i serduszko postawi – Krzysztof Lipiec nie ukrywa, że cieszy się z popularności w mediach społecznościowych.

I choć jego prace budzą nieustanne zachwyty w Polsce, Argentynie, Belgii, Czechach Francji, Niemczech, Słowacji czy Rosji, bo i tam dotarły, to sam twórca ma problem. Nie pomoże piękny wysłużony stół warsztatowy, który dostał do swojej drugiej pracowni, w której tworzy zimą.

Nie wiem, z czego będę tworzył, bo drzewa nie mam, a tartaki w okolicy polikwidowali. Potrzebne są deski takie mniej więcej na 4 centymetry grube. Chciałem kupić, ale nie ma gdzie – ubolewa Krzysztof Lipiec.

Powoli artysta przygotowuje się do jubileuszu 40-lecia pracy twórczej. Z tej okazji można spodziewać się retrospektywnej wystawy. Patrząc na dotychczasowy dorobek Krzysztofa Lipca, potrzebna będzie naprawdę duża sala, by pomieścić różnorodne prace rzeźbiarza.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto