Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. "Mam koronawirusa" - tak chciał odstraszyć interweniujących funkcjonariuszy. Przez niego służby zmarnowały sprzęt ochronny

Radosław Konczyński
Fot. Polska Press/zdjęcie ilustracyjne
Niektórzy uważają, że koronawirus nie jest im straszny, a inni... używają go jako straszaka na strażników i policjantów. Tak postąpił 54-latek, który pił alkohol w centrum Malborka i nie chciał się wylegitymować.

Aż trudno w to uwierzyć, ale taka sytuacja zdarzyła się naprawdę na ulicy Kościuszki w Malborku.

- Straż Miejska przyjechała do człowieka, który pił na ławce. Nie dał się wylegitymować, tylko krzyczał, że ma koronawirusa. Strażnicy wezwali policję, ale były obawy, bo nie wiadomo, czy ten awanturnik nie mówił prawdy. Wezwano więc pogotowie ratunkowe. Ratownicy ubrani byli w te specjalne kombinezony i mieli przyłbice na głowach - opowiada nam świadek.

Policja i Straż Miejska potwierdzają. Sytuacja miała miejsce dość dawno, bo 24 marca (wtorek).

- To była interwencja z monitoringu miejskiego. Dyżurny zauważył mężczyznę spożywającego alkohol w okolicy placu z fontanną. Strażnicy pojechali na interwencję o godz. 17.40. Mężczyzna nie chciał się wylegitymować. Kaszlał i mówił, że jest zakażony i że ma wysoką temperaturę – opowiada Tomasz Kosatka, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Malborku.

I tu musiała się włączyć „lampka ostrzegawcza” dla własnego bezpieczeństwa. Nie wiadomo, czy człowiek mówił prawdę, czy nie. Strażnicy wezwali na pomoc policję.

- Malborscy policjanci zostali poproszeni przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej o pomoc w ustaleniu danych mężczyzny,  wobec którego podjęli interwencję na ul. Kościuszki. Dzielnicowi, którzy przyjechali na miejsce interwencji, zastali tam strażników miejskich i mężczyznę spożywającego alkohol. Policjanci poprosili pana o dokument tożsamości, jednak on odmówił, twierdząc, że nie posiada go przy sobie, oraz nie chciał udzielić funkcjonariuszom informacji o swoich danych. W trakcie interwencji mężczyzna oświadczył, że "ma koronawirusa" – relacjonuje asp. Sylwia Kowalewska, rzeczniczka prasowa KPP Malbork.

Wtedy policjanci też musieli na wszelki wypadek ubrać kombinezony ochronne i tak zabezpieczeni kontynuowali interwencję. Wylegitymowali mężczyznę i wezwali pogotowie ratunkowe. Okazało się, że zamieszanie zrobił 54-letni mieszkaniec gminy Stare Pole.

- Po badaniach ratownicy oświadczyli, że mężczyzna nie ma objawów świadczących o zarażeniu się koronawirusem. Dzielnicowi poinformowali go, że sporządzony zostanie wniosek o ukaranie do sądu za spożywanie alkoholu w miejscu zabronionym i nieudzielenie dokumentu tożsamości. Za popełnione wykroczenia grozi kara grzywny do 5 tys. zł - wyjaśnia asp. Sylwia Kowalewska.

Interwencja trwała ok. 2 godzin. Ekipa ZRM też, rzeczywiście i oczywiście, była ubrana w kombinezony ochronne, maski i przyłbice. Doliczając ubrania ratowników - przez 54-latka zmarnowano 4 sztuki odzieży ochronnej i inne elementy ochronnego wyposażenia osobistego. A jak wiadomo wszem i wobec, to towar deficytowy w kraju i na świecie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto