Dokument analizujący sytuację oświaty powstał na zlecenie Marka Charzewskiego, burmistrza Malborka. To on powołał zespół złożony z urzędników i dyrektorów miejskich placówek, który miał przygotować nie tylko diagnozę, ale i plan, dzięki któremu do funkcjonowania edukacji trzeba będzie dokładać mniej. Przypomnijmy, w tym roku subwencja oświatowa z budżetu państwa to 25,2 mln zł, a wydatki ogółem 48,5 mln zł. Na tę różnicę składają się malborscy podatnicy.
Radny Dariusz Rowiński potwierdza, że zapoznał się z raportem. Jego zdaniem, wiele jego elementów to składane wcześniej przez niego interpelacje i odpowiedzi na nie. Jednak najbardziej uderzyło go traktowanie utrzymania szkół i przedszkoli jak kuli u nogi.
Mam mieszane uczucia, bo zarówno na początku, jak i we wnioskach pojawia się zdanie, że gdyby nie oświata, można byłoby realizować dużo więcej projektów dla mieszkańców. Ale oświata to nie wydatek, to inwestycja w przyszłość – podkreśla Dariusz Rowiński.
Chodzi o sformułowania, które mówią o tym, że trzeba ograniczać koszty funkcjonowania placówek oświatowych, bo pochłania ona coraz więcej środków, które można byłoby wydać na inne cele.
- Ta dynamika wzrostu stawia samorząd przed wyborem większego lub mniejszego zaspokajania poszczególnych zbiorowych potrzeb wspólnoty lokalnej innych niż edukacja publiczna – czytamy w dokumencie.
Właśnie to nie podoba się radnemu. Według niego zabrakło takiego akcentu, że do sytuacji w oświacie przyczynił się rząd, który nie przekazuje wystarczających środków
- Wzrost nakładów na oświatę nie jest do końca winą malborskiego systemu, ale niedoszacowanej subwencji oświatowej. Przecież szkoły nie są winne, że tyle kosztują – komentuje Dariusz Rowiński.
Natomiast o ewentualnym cięciu kosztów można było pomyśleć dużo wcześniej.
- Przy okazji likwidacji gimnazjów było wiadomo, że uczniów będzie jakby o jedną szkołę mniej, a zostanie cała wcześniejsza baza – mówi radny.
Był to rok 2017.
- Mówiłem wtedy: nie twórzmy Szkoły Podstawowej nr 1, a przenieśmy do budynku przy ul. Żeromskiego „ósemkę”. Wtedy, pod pretekstem reformy wprowadzonej przez rząd, można było podjąć działania dotyczące sieci szkół, które zawsze budzą społeczny opór – tłumaczy radny.
Jak uzasadnia, mimo że „jedynka” by nie powstała, uczniowie i tak mieliby zagwarantowany dobry dostęp do szkół. Za to teraz nie trzeba byłoby zmagać się z problemem wyludniających się placówek.
Ale nikt mnie wówczas nie słuchał. A przecież demografia będzie wymuszała odpowiednią sieć szkół w mieście. Wszyscy wiemy, co należy zrobić, ale nic z tym nie robimy – uważa Dariusz Rowiński.
Radny nie jest natomiast zwolennikiem ograniczania wydatków na zajęcia pozalekcyjne.
- Na tym nie wolno oszczędzać, bo to zajęcia rozwijające dzieci. To jest dla nich największa krzywda, bo wszystko ma się odbywać w ramach lekcji. A po lekcjach uczniowie usłyszą: „Uciekajcie”. To wręcz powinno być rozdmuchane, by rozwijać zdolności – podkreśla radny Rowiński.
Ma doświadczenia, przez lata kierował nieistniejącym już Gimnazjum nr 3, które stawiało na uczniowskie talenty. Sam przyznaje, że po latach dostrzega także błędy, które popełniono w 2017 r., gdy minister Anna Zalewska dopięła swego i doprowadziła do likwidacji gimnazjów.
Zapomnieliśmy o dzieciach, bo walczyliśmy o nauczycieli, by nie stracili pracy. Był wtedy taki moment, gdy trzeba było szale tej wagi ustawić tak, by zbalansować jedno i drugie – mówi Rowiński.
Dlatego obecnie najważniejsza jest standaryzacja szkół. Chodzi o to, by kierować się pewną normą, jeśli chodzi choćby o liczbę wicedyrektorów w poszczególnych szkołach, liczbę pracowników administracji i obsługi czy poziom ich wynagrodzeń. To przekłada się później na wydatki „na głowę” ucznia, które powinny być zbliżone w poszczególnych szkołach.
- Czy nie należy działać, by coś zrobić ze Szkołą Podstawową nr 6, gdzie do klasy I zgłasza się 5-6 dzieci, które kosztują później sześć razy drożej niż gdzie indziej? - rzuca przykładem radny Rowiński.
Ma też inny pomysł. Dotyczy łączenia klas w podstawówce, które mogłoby stać się zasadą. Wówczas nie byłoby to niemiłym zaskoczeniem dla uczniów i rodziców trzecioklasistów, gdy dowiadują się o zmianach. A to dlatego, że nawet jeśli pierwszaków było na początku 25, to już trzecioklasistów jest w tej samej klasy zwykle mniej, bo rzadko udaje się "dowieźć" oddział w tym samym składzie od początku do końca szkoły.
- Czwarte klasy można by obligatoryjnie tworzyć na nowo. W takim przypadku mamy możliwość zwiększania liczby uczniów w oddziałach – podpowiada Dariusz Rowiński.
Zdaniem radnego, należy się również bić o zwiększenie poziomu finansowania kształcenia przez rząd.
- Trzeba walczyć, by subwencja pokrywała utrzymanie oświaty choćby w zakresie płac nauczycieli, bo obecnie tak się nie dzieje. Związek Nauczycielstwa Polskiego w ogóle proponuje, by wynagrodzenia dla nauczycieli wypłacane były bezpośrednio z budżetu państwa – podpowiada Dariusz Rowiński.
Jak sam przyznaje, przede wszystkim liczył na debatę o przyszłości oświaty.
Kiedy decydowałem się na udział w wyborach do Rady Miasta, spodziewałem się rozmów, spodziewałem się, że burmistrz będzie mnie próbował przekonać do swoich rozwiązań, ale i wysłucha opinii radnych – mówi radny Rowiński.
WARTO WIEDZIEĆ
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?