Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Park przy Ciepłej przeszedł metamorfozę pięć lat temu. Inwestycja za ponad 300 tysięcy prezentuje się obecnie średnio

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
To już pięć lat, gdy park przy ul. Ciepłej w Malborku został zagospodarowany na nowo. Aż trudno w to uwierzyć, gdy widzi się zniszczenia, ale i zaniedbania ze strony opiekunów tego terenu. Mieszkańcy uważają, że to jakby wyrzucić w błoto ponad 300 tysięcy złotych.

"Rewitalizacja parku miejskiego przy ulicy Ciepłej i Łąkowej wraz z wykonaniem placu zabaw dla dzieci, instalacji oświetleniowej i monitoringu okolicy parku" była jednym z trzech projektów pierwszej edycji budżetu obywatelskiego w Malborku. W 2016 r. łączny koszt tej inwestycji wyniósł 339 133,50 zł.
To miało być jak sentymentalna podróż w czasie, bo idea była taka, by odtworzyć i wyeksponować historyczne założenie parkowe znane z przedwojennych zdjęć.

Park przy Ciepłej miał być perełką, gdzie chętnie spędza się czas

Projekt zakładał m.in. konserwację pozostałości schodów prowadzących na wiadukt, odtworzenie historycznego układu ścieżek, odtworzenie zatartych elementów kompozycji przestrzennej (w tym klombów i kwietników dywanowych). Nawierzchnie asfaltowe zastąpiono mineralnymi.
Do tego, jak tłumaczył magistrat pięć lat temu, wybrano elementy małej infrastruktury: ławki, oświetlenie, kosze na śmieci, mające nawiązywać do modernistycznego charakteru tego miejsca.
Na monitoring wizyjny pieniędzy zabrakło, choć chodził po głowie autorom tego pomysłu. Zadanie i tak było niedoszacowane, bo jego wartość mieszkańcy wycenili na 298 400 tys. zł. Trzeba było więc ograniczyć zakres.

Skutki tej decyzji widać gołym okiem, wystarczy wybrać się na krótki spacer po parku przy Ciepłej. W zwykły dzień na pewno każdemu rzucą się w oczy zamalowywane regularnie pozostałości schodów, które prowadziły na dawny wiadukt. One również były konserwowane, gdy teren przechodził metamorfozę.
A po weekendzie bywa jeszcze gorzej. Góry śmieci, przewrócone podpory pnących róż, połamane krzewy. Lista jest długa i zależy od fantazji tych, którzy akurat spędzali tam czas lub tylko przechodzili.

Monitoring miejski będzie rozbudowywany. Przypilnuje tych, co niszczą?

Burmistrz przyznaje, że to jedna z lekcji, która pokazała, że monitoring staje się niezbędnym elementem każdej nowej inwestycji. To okazuje się najlepszym sposobem na pilnowanie ludzi, bo inaczej ktoś przyjdzie i po prostu coś zniszczy.

Wszystkie elementy w terenie mają tę wadę, że nie potrafią się same odgryźć. Jak się kopnie ławkę, to nikomu nie odda, kosz na śmieci też nie odda. Można z nimi stoczyć zwycięską walkę stulecia i pochwalić się jeszcze tą wygraną na Facebooku – komentuje z ironią w głosie Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Włodarz zapewnia, że nie ugnie się pod taką presją. Nie zgadza się z także z opiniami, które pojawiają się przy okazji innych inwestycji w mieście, że przygotowywane są kolejne miejsca dla tych, którzy lubią pić pod chmurką i niszczyć przy okazji, co się da.
- Oczywiście, mamy świadomość, że dochodzi do dewastacji, ale to nie znaczy, że nie mamy cywilizować tych przestrzeni. To zresztą nie jest tylko nasz problem, ale wielu innych miast. Nic z tym nie zrobimy, żyjemy w takich czasach. Ale nie powstrzyma nas to, przed tym, by zmieniać kolejne miejsca – deklaruje Marek Charzewski.

Dlatego teraz cokolwiek jest w Malborku robione nad ziemią, równolegle dyskretnie powstają niewidoczne gołym okiem sieci miejskiego monitoringu.

Nawet jeśli od razu nie będzie kamer, to jest już infrastruktura z połączeniem do światłowodów. Jak coś można monitorować na bieżąco, to od razu jest zmiana w zachowaniu użytkowników – słyszymy od Józefa Barnasia, wiceburmistrza Malborka.

Wiceburmistrz przywołuje inny projekt z budżetu obywatelskiego, który sprawiał wiele kłopotu. Chodzi o Piknik Park, który był regularnie zaśmiecany i niszczony. Kiedy pojawiły się kamery i strażnik miejski na okrągło ma oko na parkowe altany, od razu jest spokój.
Tak samo będzie na skwerze przy ul. Reymonta, podwórkach między ul. Sienkiewicza, Orzeszkowej, Sikorskiego i Reymonta, a w przyszłości także na bulwarze nad Nogatem, pl. 3 Maja, na dawnej nekropolii za Szpitalem Jerozolimskim.

Wszystko robimy ze świadomością, że może dochodzić do aktów wandalizmu. Ale jak już te inwestycje będą gotowe i monitorowane, to każdy potencjalny dewastator weźmie to pod uwagę, że nie są to anonimowe miejsca. Policja będzie mogła skorzystać z tych nagrań. Wtedy pojawi się u Iksińskiego z zarzutem, że coś zniszczył. I pójdzie w eter przestroga dla innych, że trzeba uważać, bo są kamery i odpowiedzialność nikogo nie ominie – uważa burmistrz Charzewski.

Zieleń miejska w opłakanym stanie. Kto nie dba?

Ale według mieszkańców władze też święte nie są i po części odpowiadają za to, jak wygląda park na Ciepłej. Dlaczego? Weźmy taki położony w centrum klomb. Miał być, zgodnie z pierwotnym projektem, obsadzony kwiatami. W zamian jest obsiany trawą, która, jak można przekonać się obecnie, nie wygląda na szczególnie wypielęgnowaną. Bo jak mówią niektórzy, władze robią różne rzeczy w sposób nieprzemyślany i nagle są zaskoczone, że kolejne przedsięwzięcia generują koszty. Jakby nikt nie przewidział, że w przyszłości trzeba będzie takie miejsca utrzymywać. Stąd te zaniedbania.

Słyszymy od burmistrza: „Podejmiemy interwencję”. Trudno jednak nie zgodzić się z jednym z internautów, który trafnie podsumował inną sprawę, którą niedawno zgłaszaliśmy w magistracie.

Irytujące jest, że bez interwencji mediów nic nie jest robione – komentował malborczyk.

Jak się dowiedzieliśmy, od pewnego czasu powstaje plan nasadzeń na Ciepłej. Inspiracją mają być dawne kompozycje, znane ze starych fotografii, których współczesne oblicze zaakceptuje konserwator zabytków, bo zieleń parkowa też jest pod jego ochroną. Pytanie jednak, co można byłoby tam posadzić, by przetrwało. I nie chodzi wcale o zmiany klimatyczne czy mroźne zimy, mające wpływ na przyrodę...

Warto jednak przypomnieć, że w 2016 r., gdy inwestycja była oddawana, na centralnym klombie były kompozycje z roślin ozdobnych, ale "się rozeszły" w niewyjaśnionych okolicznościach. Tak jak wiele innych roślin, posadzonych w różnych miejscach Malborka także w obecnym sezonie. Być może to jakaś nowa lokalna odmiana: znikające kwiaty.

W urzędzie trochę żartem mówią, że na pewno przetrwałby barszcz Sosnowskiego. To duża, efektowna roślina, wizualnie dość atrakcyjna, a jednocześnie na tyle niebezpieczna, że odstraszałaby tych, którzy lubią sobie to i owo przeflancować do własnego ogródka.
Jednak proces ukwiecania i zazieleniania miasta, który rozpoczął się w tym roku, będzie kontynuowany.

Malbork. Kamery miejskiego monitoringu naprawdę sporo widzą....

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto