Dlaczego właściwie miejskie nieruchomości są sprzedawane? Parcele, zamiast leżeć odłogiem, zapewniają wpływy na konto. Nowy właściciel płaci nie tylko przy kupnie, ale zasila później miejską kasę w postaci podatku od nieruchomości.
Miejskie władze, decydując się na znalezienie inwestora, mogą kierować się także koniecznością ograniczenia wydatków na utrzymanie. Tak jest choćby w przypadku starej kamienicy przy ul. Jagiellońskiej, która jest dobrze widoczna z targowiska i już dawno grozi zawaleniem. W planie zagospodarowania po wyburzeniu można tam postawić nowy budynek wielorodzinny. Magistrat sam nie zamierza tego zrobić, więc zdecydował, że wystawi działkę z ruiną na sprzedaż.
Właśnie mija rok od tej decyzji. Pierwszy przetarg wyznaczono 6 listopada 2018 r. z ceną 410,6 tys. zł. Nikt się nie zgłosił. Podobnie jak na drugi, który miał zostać rozstrzygnięty w styczniu. Cenę obniżono do 380 tys. zł, ale w kwietniu też nie było zainteresowania. Październikowa powtórka również nie przyniosła rezultatu. W ostatnich dniach października ogłoszony został piąty przetarg, w którym cena to 195 tys. zł, a więc mocno obniżona. Czy zostanie sfinalizowany, to okaże się 2 grudnia. Wówczas te pieniądze dodane byłyby do 2,3 mln zł, które przez pierwsze trzy kwartały zgromadzone zostały na miejskim koncie z wcześniejszych transakcji.
Jednak to wciąż daleko do 8 mln zł, które włodarze chcieliby osiągnąć w tym roku. Tym bardziej, że po grunty nie ustawia się kolejka. Tylko w październiku nie udało się sprzedać parceli przy ul. Głowackiego za 990 tys. zł czy ul. Dalekiej za 595,9 tys. zł. Mimo to, władze miasta śpią spokojnie.
- To jest normalne, cały budżet tego roku będzie wykonany - mówi poproszony o komentarz Jan Tadeusz Wilk, wiceburmistrz Malborka.
Tąpnęło, jeśli chodzi o obrót miejskimi nieruchomościami, w ubiegłym roku. To wówczas dochody ze sprzedaży udało się zrealizować w zaledwie 47 proc. Z planowanych nieco ponad 8 mln zł wpłynęło 3,8 mln zł. Dla porównania, w 2017 r. było to 7,8 mln zł (103,6 proc. planu), a w 2016 r. - 6,6 mln zł (108 proc. planu).
- Obecnie realizacja dochodów ze sprzedaży mienia jest na poziomie 3 mln zł, będzie na koniec roku ok. 4 mln zł. To jest wystarczające i bezpieczne. Warto zaznaczyć, że niektóre inne dochody też nie zostaną zrealizowane, choć są zapisane. Piszemy tak, by zrównoważyć dochody i wydatki. Ktoś powie: „To oszukujecie nas, bajki piszecie?”, ale specjaliści od finansów, skarbnicy wszystkich miast tak muszą robić, rząd też tak robi - tłumaczy wiceburmistrz Wilk.
Wzbrania się przed nazywaniem tego wirtualną księgowością. Jego zdaniem, na podobnej zasadzie w tegorocznym budżecie przewidziany był wysoki kredyt. Tak na wszelki wypadek.
- Zaplanowaliśmy 19 milionów złotych kredytu i już milion oddaliśmy. Teraz się zastanawiamy, czy go o kolejne 2 mln złotych nie obniżyć, by zmalałby dług miasta. Dzięki temu udałoby się dobrze wypaść z indywidualnym wskaźnikiem zadłużenia w przyszłym roku - tłumaczy Jan Tadeusz Wilk.
Pomorskie Targi Mieszkaniowe "Dom Mieszkanie Wnętrze" w Gdyni
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?