Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Seniorzy mogą liczyć na pomoc pani Lidii. Warto pokazywać ludzi z prometejską duszą

STANISŁAWA WOJCIECHOWSKA-SOJA
Fot. Stanisława Wojciechowska-Soja
Lidia Kusz w ostatnich miesiącach dała się poznać mieszkańcom Malborka, innych miejscowości naszego powiatu, a także okolicznych powiatów. Bo "przyjaciół poznaje się w biedzie". A tą "biedą" może być epidemia.

Nie włada czarodziejską różdżką. Nie zaklina rzeczywistości żadnym "abrakadabra". Mimo to posiada SEZAM, z którego wydobywa skarby i je rozdaje. Mają one przedziwną moc: niosą ulgę w cierpieniu, wypełniają pustkę w samotności, czasem do chleba powszedniego dorzucają masełko. Cudotwórczyni? Mowa tu o Lidii Kusz, związanej z Malborkiem niespełna od dekady, a odnosi się wrażenie, że zrosła się z nim jak zamek z Nogatem.

Wpada w zakłopotanie, gdy ma napisać curriculum vitae. Jeszcze gorzej - gdy przyjdzie wypełnić kwestionariusz osobowy. Brakuje rubryk i miejsca. Na mapie jej geograficznej biografii widnieją punkty: Sztum, Gdańsk, Bydgoszcz, Warszawa, Chorzów, Katowice, Tarnowskie Góry, Warszawa, Sarasota, Malbork. W każdym z tych miejsc zbierała dary do swojego SEZAMU. Pracowała społecznie - m.in. w Lidze Kobiet, Fundacji dla Onkologii, Fundacji „Zdrowe Dzieci”, sekcji dżudo (dziewczynek). Organizowała imprezy charytatywne na rzecz matek samotnie wychowujących dzieci, na rzecz chorych na raka, młodzieży o zdolnościach sportowych i wielu innych potrzebujących wsparcia. Równocześnie prowadziła wespół z mężem własną firmę i przede wszystkim była matką.

Rozpieszczałam moje dzieci, gdy były w wieku przedszkolnym. Uwielbiały budyń, ale Sebastianek lubił waniliowy, a Karinka czekoladowy. Żadne dziecko nie chciało ustąpić, więc gotowałam budyń zawsze na dwa garnki - mówi uśmiechając się.

Gdziekolwiek by była, to zawsze po drodze był dom jej rodziców.

- Bardzo często ich odwiedzałam w Malborku, dokąd przeprowadzili się ze Szumu, gdy poszłam na studia. Kiedy dowiedziałam się o ich przewlekłych chorobach, postanowiłam (we wrześniu 2011 roku) zamieszkać z nimi trochę, na miesiąc lub dwa, i pomóc im w tym trudnym czasie. Rodzice mieli po kilka operacji w roku. Woziłam ich do lekarzy do Prabut, Elbląga, Gdańska. Wówczas przekonałam się, jak trudny jest los starszych ludzi w małych miasteczkach. Przeorganizowałam całe swoje życie i zameldowałam się w Malborku, początkowo na pobyt czasowy. Jednak gdy w 2015 roku zmarł mój tatuś, to już postanowiłam zostać tu na stałe z moją kochaną Mamusią -informuje.

I tak fruwa jak opiekuńczy ptak

Początkowo pomagała rodzicom w Malborku w ich pracach społecznych na rzecz kombatantów i inwalidów wojennych.

- Tatuś, Edward Miąc, do końca życia był wiceprezesem koła Inwalidów Wojennych i Osób Represjonowanych w Malborku. Często zaglądałam do starostwa, gdzie na parterze pod piętnastką mieściło się ich biuro. Spotykałam wielu byłych bohaterów wojennych lub represjonowanych w powojennej rzeczywistości. Uczestniczyłam w tzw. rocznicowych spotkaniach, składałam kwiatki na grobach. Pomagałam pisać podania o zapomogi. To ciągle wydawało mi się takie okazjonalne. Zaproponowałam pomoc ówczesnemu prezesowi w ożywieniu działalności. Jednym z pierwszych pomysłów było zorganizowanie paczek dla byłych kombatantów i podopiecznych. Na to były potrzebne środki finansowe. Zdobyłam je dzięki ludziom otwartym na potrzeby innych - wspomina.

Na podatny grunt trafiła w Kwidzynie, gdzie została powołana na prezesa koła Związku Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych, bo wcześniejszy prezes miał problemy zdrowotne. Podobne funkcje pełniła później w Sztumie i w Malborku.

- Moja praca w tym okresie mocno wykraczała poza statut organizacji. Chorym kombatantom, gdy mieli urodziny podczas pobytu w szpitalu, zanosiłam torty, żeby mogli poczęstować chorych na sali i również personel medyczny. Organizowałam spotkania z ciekawymi ludźmi, np. doktor Ireną Sorokosz na temat pozytywnego myślenia, korzyści dla organizmu podczas ruchu na świeżym powietrzu. Po śmierci tatusia nawiązałam współpracę z Elblągiem, z przewodniczącym Józefem Nowickim. Z czasem zostałam zastępcą, aż do jego śmierci na początku października tego roku. I tak fruwam jak ptak do umoszczonych wcześniej gniazd - wspomina.

Bez nich byłoby smutniej

Pani Lidia, kiedy rozkłada dokumentację z tego okresu: medale i dyplomy, jest usatysfakcjonowana swoją oddaną pracą i bezgranicznym poświęceniem, bliskim Prometeuszowi. Jej albumy ze zdjęciami z tego okresu pękają w szwach. Można to schować w gablocie z modnego drewna wenge, przypominającego ubarwienie kuropatwy, ale ono z czasem ciemnieje. Ma inny pomysł. Wie, że być może nie otrzymałaby niektórych dowodów uznania, gdyby nie ONI - darczyńcy. Sami do niej przychodzą i stają się sponsorami różnych akcji. Niektórzy robią to anonimowo, bo wiedzą, że nie są w stanie wszystkim pomóc. Nie chcą rozgłosu. Inni nie szukają reklamy, ale też nie czynią żadnych obwarowań.

Może jest to dobre miejsce i czas, że powiem o nich głośno? - pyta sama siebie.

I tak powstała najpiękniejsza laurka dziękczynna, wyjęta z jej SEZAMU. Same nazwiska bez żadnej statystyki i systematyzacji: Marcin Klaczyński, Paweł Harasimowicz, Bogdan Mielczarek i Zenona Mielczarek, Jerzy Śnieg, Andrzej Krzysztof Mróz, Zielińscy - Zakłady Mięsne, dyrektor Szkoły Mundurowej „Spartakus”, Paweł Cywiński, Monika Lemieszek-Cywińska, Andrzej Delewski, Adrian Kulik, Joanna Kalinowska, Bartłomiej Kusz, Roman Jasiakiewicz, Lech Różycki…

Nazwisk zapewne jeszcze będzie przybywać. Warto je przytaczać, ,,Bo nie jest światło, by pod korcem stało…” - jak napisał Cyprian Kamil Norwid.

Na froncie walki z wirusem

Kiedy nad światem rządziła wiosna 2020, a nią COVID-19, życie ludzkie skurczyło się do zamkniętej pięści, zwłaszcza dla byłych samotnych weteranów wojennych. Wtedy Lidia Kusz szukała sprzymierzeńców, by te dłonie otworzyć. Znalazła ich wśród zwanych potocznie terytorialsami. Najpierw pozyskała maseczki, środki higieniczne i listy oczekujących pomocy. Niezastąpiony okazał się popularny Facebook. Zawsze była pod telefonem i służyła pomocą lub dobrą radą, nawet nocną porą. Sama by nic nie zdziałała, gdyby nie współpraca z żołnierzami 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Wśród nich był st. szer. Marcin Jan Niedźwiecki, który dał się poznać jako troskliwy opiekun.

- To złoty chłopak - przy każdej okazji podkreśla pani Lidia.

To dzięki takim ludziom wiosna stawiała opór koronawirusowi. Jesienią zły wirus ponownie zaatakował i znów pan Marcin przystąpił do działania. Otoczył opieką starsze osoby, już nie tylko byłych kombatantów. Do jego rutynowych działań należy tzw. rozpoznanie zgłaszającego się z prośbą o pomoc. Otrzymał zlecenie na 6 listopada do pana Tadeusza S. Pan po osiemdziesiątce nie wymagał zbyt wiele.

Przeglądam gazetki marketu, które wyjmuję ze skrzynki reklamowej i szukam potwierdzenia w Internecie. Zależy mi na promocjach szczególnie dań obiadowych w słoikach. Radzę sobie ze śniadaniami i kolacjami, ale z obiadami już nie. Robię się leniwy, coraz częściej się pokładam na kanapie. Czasem pogram sobie w szachy z komputerem. Jestem zadowolony, jak przyjdzie do mnie sąsiad-taksiarz. Z innymi nie spotykam się poza ,,dzień dobry”. Dzieci mam w Koszalinie. Częściej się widuję z moimi siostrami z Malborka, ale one też mają swoje życie - opowiada pan schludnie ubrany i o nienagannej sylwetce.

Ostatecznie umawiają się na telefon pana Tadeusza, na zakupy w markecie, na spacer i na naprawę obluzowanego karnisza od firany - o czym informuje pan Marcin swojego przełożonego Sebastiana Pogorzelskiego i panią Lidię.

Malbork znów w #hot16challenge2, ale tym razem trochę inacze...

W trosce o seniora

- Starość może być jednym z etapów pięknej złotej jesieni życia, może być również sumą lęków - jak przed zakrętem. Starszym łatwiej się żyje w rodzinach wielopokoleniowych, ponieważ w dzień i w nocy coś dzieje się, toczy się intensywne życie i nie ma czasu na rozmyślania o przemijaniu. W jednym i drugim przypadku trzeba ich wspierać, po prostu z nimi być - zauważa pani Lidia.

Od dłuższego czasu przyglądała się Malborskiej Radzie Seniorów działającej przy burmistrzu. A rok temu została jej przewodniczącą.

Kiedy w listopadzie 2019 r. mnie proponowano kandydowanie, to odmówiłem, bo chciałem ustąpić młodszym. Podałem kandydaturę pani Kusz, bo jest otwarta na innych, skuteczna w działaniu. Umie zjednać sobie ludzi, co jest bardzo ważne w działalności społecznej. Poza tym w odróżnieniu od wielu seniorów korzysta z dobrodziejstw oprzyrządowań elektronicznych. I tak stanęła na czele - oznajmia Jerzy Ruszkowski, członek tej rady.

Z takiego obrotu sprawy jest też zadowolony włodarz miasta.

- Panią Lidię Kusz poznałem kilka lat temu jako radny miasta Malborka podczas spotkań z kombatantami. Zauważyłem, że jest osobą obdarzoną olbrzymią energią i posiadającą wiele pomysłów na działania na rzecz osób potrzebujących pomocy. Kolejne lata naszej znajomości potwierdziły moje pierwsze odczucia. Pani Lidia uwielbia pomagać ludziom i z tego czerpie radość. Jak sama mówi - uśmiech osób, którym pomaga, jest dla niej najlepszym podziękowaniem. Działania naszej bohaterki nie tylko dotyczą społeczności Malborka, ale również innych sąsiednich miast, dzięki czemu jest znakomitym ambasadorem naszego grodu. Jest dobrym wyborem dla seniorów na trudny czas pandemii - twierdzi z przekonaniem Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Sekretne zdejmowanie pieczęci

Pani Lidia, jak każdy człowiek, ma kilka osób, którym powierza swoje tajemnice. Wiedzą o niej więcej niż inni. To dzięki nim udaje się odsłonić kilka sekretów z jej życia. Do nich, między innymi, należą koleżanki ze sztumskiego liceum. Dwie Renie.

- Siedziałyśmy w jednej ławce przez całe cztery lata. Byłyśmy bardzo blisko. Wyróżniała się urodą na tle całej szkoły. Niteczka (bardzo szczupła) z nogami do nieba. Nawet męska płeć nauczycielska zawieszała na niej oko, nie mówiąc o kolegach szkolnych. Była gospodarzem klasy. Umiała wszystko załatwić, zorganizować. Słynęła z ogromnych zdolności plastycznych. Wszystko w jej rękach tańczyło: kredka, pędzel, dłuto, nożyczki, szydełko, druty. Podziwialiśmy jej dekoracje, jakie wykonała mojej mamie w bibliotece gminnej. W szkole też z tego była znana. Wykazała się ogromną przedsiębiorczością, kiedy pojawiła się możliwość wyjazdu do Leningradu, Tallina i Wilna. Załatwiła nam odpłatne sadzenie lasu, sprzątanie skwerów. Znalazła sponsorów w zakładach pracy - wspomina Renia Kulik (Markowicz).

- Lidzia do swoich rodziców zawsze zwracała się zdrobniale, mówiła o nich: mamusia i tatuś. Tak jest do dziś. W liceum zaopiekowała się mną, bo zauważyła, że jestem szarą myszką. Pomagała mi w matematyce razem ze swoim chłopakiem - studentem. W dorosłym życiu nie spotykałyśmy się często, bo mieszkała w różnych miejscach, ale kontaktowałam się z jej mamusią. Wiedziałam o niej wszystko. Pomagałam jej w zorganizowaniu dostępu do specjalistów, gdy rodzice jej chorowali. Sama też nie jest okazem zdrowia, ale o tym nie opowiada publicznie. Mnie wydobyła z kompleksów dziewczyny z prowincji. Jest otwarta, szczera i pomocna. Poza tym świetnie gotuje - opowiada Renia Sawko (Langowska).

Przyjacielskie stosunki łączą też Lidię Kusz z wdową po niedawno zmarłym kombatancie, Krystyną Nowicką z Elbląga.

- Jest urodzoną społeczniczką. Biją z niej dobroć, ciepło. Ale też ma ludzi nieżyczliwych, bo zazdroszczą jej wszystkiego. Bardzo boleśnie to przeżywa, nie przesypia z tego powodu nocy. W trudnych chwilach jest niezawodna. Ona zorganizowała cała uroczystość pogrzebową mojego męża, bo moja rodzina jest z dala od kraju. Była ze mną w ZUS. Ja tylko podpisywałam. Potrafi do mnie bez okazji zadzwonić, nawet nieproszona o to przywozi mi żywność. Dzieli nas dwadzieścia lat różnicy, a ja mam w niej siostrę z krwi i kości. Także ma dar językowy. Ładnie mówi i pisze. Wysyła artykuły do kombatanckich czasopism. Jest moim dobrym duchem - mówi wzruszona pani Nowicka.

Epilogu nie będzie

Przed Lidią Kusz jeszcze wszystko, co najpiękniejsze: "Bo piękno na to jest, by zachwycało/ Do pracy - praca, by się zmartwychwstało" - jako rzecze Norwid. SEZAM pani Lidii nigdy nie będzie pusty.

Malbork. Żołnierze pomogli podopiecznym związku kombatantów....

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto