Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Skargi na "najdroższy parking w Polsce" nie ustają. Turyści ostrzegają się przed postojem w sąsiedztwie zamku. Co na to władze?

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
Kiedy kończy się weekend, warto poczytać opinie, jakie w internecie zostawiają turyści, którzy odwiedzili Malbork. Jakie są? Pełne zachwytu po zwiedzaniu zamku i… ostrzeżeń przed drogimi parkingami w jego okolicach.

Mogłoby się wydawać, że ruch władz Malborka, by powierzyć prowadzenie miejskiego parkingu własnej spółce, rozwiąże problem z opłatami, jakie zmotoryzowani turyści odwiedzający Muzeum Zamkowe ponoszą za pozostawienie auta. Ale nic bardziej błędnego. Choć miejski operator pobiera tylko 20 zł za cały dzień parkowania, goście wciąż podjeżdżają pod zamek i nacinają się na prywatną ofertę.

Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni w internecie pojawiło się wiele niepochlebnych opinii na temat drożyzny, z jaką się spotkali. Widać, że dla wielu to było przeżycie. Dlatego ostrzegają tych, którzy wybierają się do Malborka, bo przecież lato jeszcze się nie skończyło.

Uwaga tylko na parking bezpośrednio pod zamkiem od strony miasta. Za niespełna 6 godzin parkowania zapłaciliśmy 75 zł. A zamek, jak to zamek - koniecznie zobaczyć trzeba – można przeczytać w Google.

Inni piszą, że „mądry Polak po szkodzie”, gdy wyjeżdżając odkrywają taniznę na miejskich parkingach.

Ostatnio jechaliśmy przez ul. Sierakowskich i faktycznie obydwa parkingi były zatkane. Ludzie powariowali, trzy razy tyle płacą, co na miejskim parkingu. A przecież przy naszym parkingu też pracownik biega i zaprasza – komentuje Jan Tadeusz Wilk, wiceburmistrz Malborka.

Ale, jak widać, takie osobiste zaproszenie na miejski parking to za mało, by ten wizerunkowy problem Malborka rozwiązać. No to pytamy o tablicę z informacją, gdzie można zaparkować samochód, która zapowiadana była przez magistrat, jeszcze zanim sezon na dobre się rozkręcił.

Przecież nie mogę postawić w centrum miasta urzędnika, który by mówił: „Proszę nie wjeżdżać, tam mamy tańszy parking”. Tablicy też nie możemy postawić. Kto jedzie na spotkanie z losem, nie przygotowując się wcześniej do wyprawy, to i tablicy nie zauważy – mówi wiceburmistrz Wilk.

Być może to kwestia tego, że w Malborku wszystkie drogi prowadzą turystów do zamku? Do widocznej majestatycznej warowni goście docierają więc jak po sznurku.

Ja wiem, jak poruszać się po mieście, ale jak ktoś nie zna Malborka, to przybywając tu w określonym celu, czyli by zwiedzić muzeum, podjeżdża jak najbliżej. Często mówimy o tym, że zależy nam na tym, by turyści przechodzili przez miasto. Ale poprzednicy robili wszystko, by każdy mógł dojechać jak najbliżej zamku – podsumowuje Józef Barnaś, wiceburmistrz Malborka.

Chodzi o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który w sąsiedztwie zamku przewidział budowę parkingu wielopoziomowego wraz z usługami. Rada Miasta zgodziła się na takie rozwiązanie w 2013 r.
Ale o ile nowa inwestycja już powstała, to po drugiej stronie ulicy wciąż jest parcela przeznaczona pod hotel, nie pod sezonowe miejsca dla samochodów. Pytamy więc, czy obowiązujący plan dla tej działki nie jest dla władz wystarczającym narzędziem, by ograniczyć tę tymczasową działalność prywatnego podmiotu. Jest to również działalność uciążliwa dla mieszkańców, bo tuż obok jest Stare Miasto, czyli osiedle bloków, w których mieszkają setki ludzi i przez wiele miesięcy w roku wdychają spaliny.

Niedawno takiego argumentu użył zresztą dyrektor Muzeum Zamkowego podczas rozmowy z malborskimi radnymi.

Z ruchem samochodowym wiąże się także kwestia czystości powietrza. Oczywiście, państwo ten problem znacie i rozmawiacie na sesjach, bo dotyczy zdrowia, dotyczy bezpośrednio każdego z mieszkańców. Natomiast te zanieczyszczenia działają na substancję zabytkową. Jesteśmy w posiadaniu szeregu badań, które wprost mówią o destrukcyjnym działaniu na nasze mury – mówił do przedstawicieli miasta dyrektor Janusz Trupinda.

Do zamku również docierają niepochlebne opinie na temat „najdroższego parkingu w Polsce”, bo turyści często zapamiętują bowiem ostatni moment przed opuszczeniem miasta.

Czyli cała nasza praca, którą wkładamy w przygotowanie zwiedzania, praca naszych koleżanek i kolegów przewodników idzie na marne, bo ludzie są rozgoryczeni rachunkiem, który muszą przy wyjeździe z parkingu zapłacić. I to skutecznie zniechęca ich od tego, żeby do tego miejsca wrócić – zauważył Janusz Trupinda.

Ale na to władze rozkładają ręce, nie chcąc przeprowadzić żadnego postępowania, które doprowadziłoby do ograniczenia tymczasowej działalności na działce, która wciąż czeka na zabudowę.
- A gdzie by parkowali wtedy turyści? Jest nacisk na taką działalność, jest zapotrzebowanie rynku. Jeśli byśmy zabrali ten parking, to dopiero byśmy zatkali miasto. Ludzie przyjeżdżają z całego świata, milion turystów rocznie – tłumaczy Jan Tadeusz Wilk.

Ale przecież jeśli inwestor zdecyduje się na zrealizowanie inwestycji, na której ma znaleźć się niemały hotel, to nie będzie już tylu miejsc do parkowania, ile jest obecnie. Może trzeba już rozpocząć poszukiwanie dobrych wzorców, które można byłoby przeszczepić do Malborka.

Wtedy możemy nawet miasto zamknąć dla samochodów, jeśli by się udało gdzieś na obrzeżach wybudować olbrzymi nadziemny i podziemny parking, czy to z udziałem prywatnego inwestora, czy też nie – przyznaje wiceburmistrz Wilk.

Póki co, pewnie jeszcze sporo weekendów będzie kończyło się żalami turystów na „paragony grozy” za opłaty parkingowe przy zamku.

Malbork. Parking przy zamku. Samochody stają na miejskim gru...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto