Malbork. Śmieci od mieszkańców kosztują drożej, niż zakładano. Czy miasto planuje podwyżkę?

Teoretycznie system obiegu śmieci powinien działać jak w zegarku. Mieszkaniec Malborka wyrzuca śmieci do kubła i regularnie za to płaci. Zebrane w ten sposób od malborczyków pieniądze trafiają do wyspecjalizowanej komórki Urzędu Miasta. Ta pula powinna w całości pokryć wydatki na wynajęcie firmy transportowej, która śmieciarkami zawozi odpady na składowisko do Tczewa oraz uiszczane tam opłaty za zagospodarowanie tego, czego mieszkańcy się pozbywają.

To jedna z podstawowych miejskich usług, bez których mieszkańcy obejść się nie mogą. Chyba nikt nie wyobraża sobie zalegających stert w śmietnikach i wysypujących się odpadków z kontenerów. A skoro tak, to równie oczywiste powinno być opłacanie rachunków za śmieci.

Ale praktyka mija się z teorią, bo wciąż brakuje pieniędzy na obsługę tej śmieciowej machiny. W 2020 r. trzeba było sypnąć w jej tryby 1 489 007,49 zł. O tyle za mało zapłacili mieszkańcy i przedsiębiorcy z budynków zamieszkanych, którzy w ubiegłym roku zostali dokooptowani do miejskiego systemu.

Liczba płacących się zwiększa, cały czas weryfikujemy, czy wszyscy złożyli deklaracje śmieciowe. System jest non stop uszczelniany – zapewnia Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Faktycznie, porównując wpływy z opłaty śmieciowej z ostatnich dwóch lat, widać różnicę. W 2020 r. wyniosła ona 7 833 805,75 zł, a w 2019 r. - 5 498 323 zł. Gdzie więc są te większe pieniądze, zwłaszcza że malborczycy przełykali podwyżki za śmieciową usługę?
- Wzrosły wydatki za odpady dostarczone do Zakładu Utylizacji Odpadów Stałych w Tczewie. I choć rosną nasze dochody, to wydatki jeszcze bardziej przyspieszają – tłumaczy burmistrz Charzewski.

Czy to oznacza, że Malbork pójdzie w ślady tych miast, które zdecydowały się mocno podnieść stawki za śmieci dla mieszkańców? Zgodnie z uchwałą podwyżkową, którą radni bez większej radości przyjęli w 2019 r., regulacje cen były rozłożone na trzy lata. Pierwsza obowiązywała od stycznia 2020 r., druga - od 2021 r., a trzecia będzie od stycznia 2022 r.

Na razie żadnej nowej podwyżki, prócz tej już zaplanowanej, nie rozważamy, ale zobaczymy, co będzie dalej – słyszymy od Marka Charzewskiego.

Trudno powiedzieć, ilu mieszkańców faktycznie płaciło za śmieci w 2020 r. Raportu z działania systemu śmieciowego jeszcze nie ma. W poprzednim roku m.in. z powodu pandemii termin złożenia sprawozdania za 2019 r. mijał dopiero 30 listopada 2020 r.
Te poprzednie analizy śmieciowe pokazywały, że góra śmieci rośnie, ale płacących wcale nie przybywa.
- Liczba mieszkańców zamieszkujących na terenie miasta Malborka w roku 2019 na podstawie złożonych deklaracji wynosiła 31 414 osób. Porównując liczbę osób zameldowanych i osób faktycznie zamieszkujących, stwierdzamy, że jest to różnica około 14,85 proc. - czytamy w urzędowym dokumencie sprawozdawczym.

Tymczasem zgodnie z danymi zawartymi w wykazie Wydziału Ewidencji Ludności malborczyków było 36 892. W ten sposób w 2019 r. trzeba było poświęcić pieniądze wszystkich podatników, by zapłacić za wywóz i zagospodarowanie odpadów. Zabrakło wtedy 1 278 760,32 zł. I też trzeba było je wydać z budżetu miasta, zamiast przeznaczyć je na remonty dróg, zieleń czy jakieś przyjemności.

Muszą być odgórne działania , by nie opłacało się śmieci wyrzucać. Przez portfel najłatwiej do ludzi dotrzeć. Jeśli będą wiedzieli, że kupując jakiś produkt dopłacają na przykład złotówkę za opakowanie, to później chętniej będą je oddawać zamiast wyrzucać do kosza - Marek Charzewski od dawna jest zwolennikiem systemu kaucyjnego.

Ale wydaje się, że to wciąż melodia przyszłości.