Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Stanisławę Wojciechowską-Soję żegnały tłumy. Na Cmentarzu Komunalnym nie zabrakło uczniów, którzy pokochali ją na całe życie

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
W piątek (4 listopada) w Malborku najbliżsi, uczniowie, koledzy-nauczyciele, przyjaciele i sąsiedzi pożegnali Stanisławę Wojciechowską-Soję. Przez wiele lat była nauczycielką języka polskiego w I Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza. Z równą pasją oddawała się pisaniu, była też żarliwą lokalną patriotką.

Wiadomość o śmierci Stanisławy Wojciechowskiej-Soi, która nadeszła nagle 28 października, zmobilizowała wielu jej dawnych uczniów. Stawili się bardzo licznie na odbywających się w piątek (4 listopada) uroczystościach pogrzebowych. Wielu z nich dawno się nie widziało, a jednak skrzyknęli się, przynosząc kwiaty, wieńce, znicze, które były dowodem ich pamięci.
Zwłaszcza że jeszcze niedawno spotykali się w zupełnie innych okolicznościach.

Miałem to szczęście, że ze swoimi koleżankami i kolegami, będąc w klasie, w której miała wychowawstwo, mimo że minęło 30 lat od matury, to regularnie co pięć lat mogliśmy spotykać naszą Panią Profesor. Chętnie przychodziła na te spotkania. Z wielką uwagą dopytywała każdego, co w jego życiu się zmienia. I sama dzieliła się swoją radością z rodziny, z dzieci, wnuków. To było widać, że jest z nich dumna, że jest szczęśliwa – mówił podczas mszy świętej ks. Wojciech Skibicki, biskup pomocniczy diecezji elbląskiej.

Po wspólnej modlitwie list do ukochanej Pani Profesor odczytała jedna z dawnych wychowanek.

- Jesteśmy tu prawie wszyscy, klasa humanistyczna w Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza, rocznik 1980, pierwsi Pani wychowankowie, na których, jak z wrodzonym poczuciem humoru powiedziała,„eksperymentowała z metodami wychowawczymi i dydaktycznymi”. Kiedy dawno temu weszła Pani drobna, z podniesioną głową, na pierwszą z nami lekcję, wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, ale na pewno, że będzie ciekawie. I tak było. Zajęcia, które zmuszały do myślenia, wycieczki, które dostarczyły wrażeń na całe życie, spektakle, które ukształtowały nasz styl i naszą wrażliwość, były Pani zasługą – odczytała była uczennica.

Ta niby przelotna relacja uczeń-nauczyciel dla nich wcale nie stała się blaknącym z biegiem życia wspomnieniem.

Czy widzi pani ten korowód zapatrzonych w Panią ludzi, którzy wciąż odkrywają Pani piękno? Kiedy oglądamy nagrania z ostatnich naszych, tak niedawnych, spotkań, widzimy tę samą Panią Profesor, która nieustająco udziela wskazówek, sięgając do słów głównie własnej poezji. Teraz wiemy, że się Pani z nami żegnała, patrząc na nas swoimi uważnymi orzechowymi oczami w pięknej twarzy człowieka mądrego, żyjącego twórczo, błyskotliwie, inteligentnie – mówiła była uczennica.

Stanisława Wojciechowska-Soja pracowała w „Sienkiewiczówce” od 1 września 1973 r.

- Tutaj rozwijała pani do 2002 r. zamiłowanie młodzieży do języka i kultury ojczystej, prowadząc kabaret uczniowski, popularyzując wśród młodzieży teatr, organizując wieczorki poetyckie i liczne uroczystości szkolne – przypomniała Hanna Lalak, obecna dyrektor I LO w Malborku.

Ale nauczycielem, do tego naprawdę wyjątkowym, została już wcześniej, bo 1 września 1967 r. w Szkole Podstawowej w Szymankowie.

Stanisława to również wspaniała harcerka, harcmistrzyni, znałem ją od 1967 r., kiedy była drużynową w Szymankowie, w szkole o bogatych tradycjach patriotycznych. Byłem w tym czasie komendantem hufca, a ona była jedną z moich najbliższych współpracownic. Po latach nasze drogi harcerskie się rozeszły, gdy poświęciła się pracy pedagogicznej w Techniku Mechanicznym i w Liceum Ogólnokształcącym. Wtedy spotykaliśmy się na innych płaszczyznach. Ponownie harcerskie ścieżki spotkały się w Harcerskim Kręgu Seniorów Semper Paratus. Jak brzmi łacińska nazwa naszego kręgu, „zawsze gotowy”, tak Stasia była zawsze gotowa do pomocy innym - podkreślał w swoim wystąpieniu dh hm. Jerzy Ruszkowski.

Niestety, piątkowe uroczystości były jak ostatnie spotkanie. Pani Stanisława, Stasia, jak wiele osób do niej i o niej mówiło, spoczęła na Cmentarzu Komunalnym w Malborku. Choć w swoim wzruszającym wierszu marzyła raczej o wierzbach, których zieloną ścianę miała pod swoim balkonem, to jej grób znajduje się pod dębem, uchodzącym za symbol siły, potęgi i trwałości. Może też taka będzie pamięć o pani profesor, która, jak podkreślali żegnający, nigdy nie przeminie.

- Mieszkańcy Malborka znali Stasię jako wspaniałą nauczycielkę, ale znali ją również jako autorkę wspaniałych książek i wspaniałą felietonistkę. Jej ostatni felieton ukazał się z okazji niedawnego Dnia Nauczyciela. Tak się składa, że czas ucieka, nasi rodzice pomarli, pomarli nasi nauczyciele, odchodzi nasze pokolenie. Ale pamięć o druhnie Stasi pozostanie na zawsze wśród jej uczennic i uczniów. Pozostanie w jej pięknych książkach i felietonach, z których wylewała się ogromna miłość do ukochanych Żuław i ziemi malborskiej. I taką Stasia pozostanie – zakończył dh hm. Jerzy Ruszkowski.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto