Miasta rezygnują z regularnego koszenia trawników "pod sznurek". Wiele z nich tłumaczy to potrzebą zachowania bioróżnorodności. Nawet niewielki skrawek zieleni w centrum miasta nietknięty ludzką ręką staje się bezpieczną przystanią dla roślin, które mogą rozkwitać, kusząc owady. Dla nich, a nawet dla małych zwierząt wyższa trawa to prawdziwe dobrodziejstwo.
Ale w ostatnich dniach kwietnia przystrzyżone zostały trawniki, które praktycznie widać z burmistrzowskiego gabinetu, bo m.in. na skwerze Paderewskiego. To pozostawało w sprzeczności z wcześniejszymi deklaracjami, że przyroda w mieście w tym roku będzie traktowana inaczej.
To nie miejskie służby przeprowadziły to koszenie, tylko Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad – tłumaczy Marek Charzewski, burmistrz Malborka.
Kosiarki firmy komunalnej działającej na zlecenie magistratu na razie odpoczywają.
- Do 11 maja nie ma koszenia trawników. Pierwsze miejsce, w którym może się to stać, to "Park kieszonkowy" na Osiedlu Południe, ale tylko dlatego, że planowane są tam nowe nasadzenia – informuje Marek Charzewski.
Ta zmiana frontu wobec zieleni oznaczać będzie mniej regularne strzyżenie trawników, by mogły się one rozrosnąć. Do koszenia wytypowane zostaną te miejsca, które – z różnych względów – muszą wyglądać porządnie. Choćby dlatego, by nie zasłaniać widoczności przy drogach. Inne za to mogą stać się bardziej niesforne i - oby - kolorowe.
- Wydałem polecenie, by dosiać na trawnikach również inne rośliny. Ze względów finansowych zrezygnowaliśmy w tym roku z zakładania typowych łąk kwietnych, ale to może być pewna namiastka – mówi burmistrz.
W połowie maja wyznaczone też zostaną miejsca, które pozostaną dzikie przez cały sezon. Nie z niedbalstwa. Ale to i tak może być trudne dla estetów, którym marzą się wimbledońskie murawy.
Prawdopodobnie skorzystamy z wrocławskiego wzorca i ustawimy tabliczki z informacją, że tego miejsca nie kosimy z przyczyn biologiczno-retencyjnych – zapowiada Marek Charzewski.
Zachowanie roślinności to przede wszystkich sposób na suszę, a według zapowiedzi tegoroczna może być naprawdę groźna. To właśnie wyższa zieleń zatrzymuje wodę, natomiast częste koszenie powoduje, że gleba wysycha, a rośliny nie mają siły rosnąć i usychają.
- W takiej sytuacji nie ma sensu „golić” trawników – zgadza się burmistrz Charzewski.
Naturalny ma zostać także miejski park. Tam kosiarze prawdopodobnie pojawią góra raz na sezon.
- Parkowa zieleń będzie pielęgnowana raz do roku, jesienią, by nie zostały suche badyle i nowe rośliny miały miejsce i mogły wyrosnąć wiosną – mówi włodarz.
Nie bez znaczenia jest fakt, że skutkiem tych działań mogą być oszczędności w miejskiej kasie. Cięcie wydatków to odpowiedź na spodziewany w związku z epidemią koronawirusa kryzys gospodarczy i posuchę w budżecie miasta.
- Ograniczamy koszenie częściowo także ze względów finansowych – przyznaje Marek Charzewski.
WARTO WIEDZIEĆ
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?