Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Uczcili pamięć Ferdynanda Schulza podczas spaceru wzdłuż Nogatu [ZDJĘCIA]

Radosław Konczyński
Fot. Radosław Konczyński
Członkowie Stowarzyszenia Wspierania Szpitala Jerozolimskiego zaprosili w sobotę (20 czerwca) mieszkańców Malborka na spacer wzdłuż Nogatu. W ten sposób uczcili pamięć mistrza świata w szybownictwie, Ferdynanda Schulza.

Ferdynand Schulz urodził się na Warmii, niedaleko Jezioran, pochodził z rodziny nauczycielskiej i w tym kierunku też się kształcił, bo ojciec był nauczycielem.

- Trafił do Malborka, a podczas I wojny światowej był pilotem, wylatał 90 kilka godzin. Ale po zakończeniu wojny w ramach demilitaryzacji w Niemczech musiały być zniszczone samoloty wojskowe o napędzie silnikowym. Z przyczyn wymuszonych Schulz zajął się więc szybownictwem – mówił Adam Chęć, prezes Stowarzyszenia Wspierania Szpitala Jerozolimskiego, przy obelisku poświęconym Schulzowi i Bruno Kaiserowi.

16 czerwca 1929 roku lecieli razem do Sztumu. Mieli zrzucić wieniec w pobliżu pomnika poległych w czasie I wojny, który był tam odsłaniany.
- Ale z jakichś przyczyn konstrukcyjnych skrzydła szybowca, którym leciał Schulz razem ze swoim przyjacielem, Bruno Kaiserem, się złamały i runęli na ziemię. Niestety, zginęli na miejscu. W Sztumie też kiedyś był pomnik upamiętniający ten wypadek – mówi Adam Chęć.

Ten pionier szybownictwa był jednym z najbardziej znanych przedwojennych malborczyków.

To, co on za swojego życia osiągnął, można porównać z dzisiejszymi dokonaniami Sebastiana Kawy, naszego mistrza – dodaje Adam Chęć.

Janusz Biedroń ze Stowarzyszenia Wspierania Szpitala Jerozolimskiego, powołując się na książkę siostry Ferdynanda Schulza, opowiada, że przedwojenny lotnik łaknął adrenaliny.

- Zrobił kilka „popisówek”. Jako pierwszy szybowcem wzniósł się nad Malbork i był to również pierwszy na świecie szybowcowy przelot nad miastem. A jak już pozwolili na latanie samolotami o napędzie motorowym, jak pisze jego siostra w książce, wykonał przelot pod mostem kolejowym. To już naprawdę było wielkie ryzyko, bo tamten most był dosyć niski – mówi Janusz Biedroń.

Gdy Schulz zginął w Sztumie, miał niespełna 37 lat.

Obelisk znajduje się przy ścianie szczytowej budynku Urzędu Miasta obok wejścia do biblioteki pedagogicznej. Miłośnicy historii doskonale wiedzą, że nie zawsze tak było. Dziesiątki lat przeleżał za budynkiem.
- Leżał jako krawężnik na dziedzińcu ratusza – przypomina Janusz Biedroń. - Kamień był porowaty, został wyszlifowany i zyskał nowe napisy. Nie wiadomo, gdzie jest głowa.

Ale przy okazji sobotniego spotkania padła ważna deklaracja.

- Kilka malborskich stowarzyszeń wspólnie zdecydowało, że rozpocznie zbiórkę na odnowienie popiersia, które kiedyś tu było. Ono będzie prawdopodobnie wykonane w kamieniu przez rzeźbiarza. Cokół zostanie więc uzupełniony, jak uzbieramy odpowiednią ilość pieniędzy. Zaczynamy tę zbiórkę planować – mówi Janusz Biedroń.

W odpowiednim czasie na pewno pojawi się informacja o numerze konta, na które można będzie wpłacać darowizny.

Spod obelisku uczestnicy przeszli pod dom, gdzie znajduje się Bar Puchatek. Przed wojną działał tam hotel, a Ferdynand Schulz mieszkał tam w latach 1927-29.
- Uczył w szkole na Piaskach, był typem społecznika, który miał dobry kontakt z młodzieżą, był familiarny – dodaje Adam Chęć.

Wzdłuż Nogatu uczestnicy spaceru poszli w kierunku Wielbarku, gdzie przed wojną istniało lotnisko - „królestwo” Ferdynanda Schulza. Była to też okazja, by podziwiać piękne okoliczności przyrody, gdzieniegdzie skażone ludzką ręką - chodzi oczywiście o śmieci.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto