Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Ulica Krajewskiego została tak nazwana ponad cztery dekady temu. Kim był jej patron? To ciekawa historia

Anna Szade
Anna Szade
W czwartek (17 marca) mijają dokładnie 43 lata, odkąd Maksymilian Krajewski stał się patronem jednej z ulic w Malborku. Kim był bohater, którego nazwisko mają w adresie zamieszkania malborczycy z Piasków?

Pewnie nie wszyscy wiedzą nie tylko, kim był Maksymilian Krajewski, ale nawet gdzie w Malborku jest ulica, która nosi jego imię. To niedługa, bo 373-metrowa pokryta betonową trylinką uliczka, równoległa do bardziej znanej Dąbrowskiego. Czyli Piaski, ale te odległe, gdzie jedzie się dla jednej z usytuowanych tam firm lub gdy odwiedza się znajomych.
Gdy zapytaliśmy w Urzędzie Miasta, kim był Krajewski, by jego nazwisko umieszczać na tabliczkach z nazwą ulicy, zapadła cisza. A potem: „Najlepiej sobie go wyguglować”.

Co internet wie o bohaterze ulicy z Malborka?

Jak się okazuje, w sieci nic nie ginie. Dlatego po wpisaniu w wyszukiwarkę „Maksymilian Krajewski Malbork” pojawia się tekst opublikowany na naszym portalu malbork.naszemiasto.pl w 2005 r. Dotyczył pierwszego powojennego starosty Augustyna Szpręgi, a więc szefa późniejszego patrona ulicy.

Krajewski był lekarzem weterynarii, pionierem tego zawodu w Malborku. Przybył w czerwcu 1945 r.; pełnił obowiązki powiatowego weterynarza – mówił wówczas Tomasz Hebel, radny powiatowy, pasjonat lokalnej historii, ale również weterynarz.

Właśnie dzięki śp. Tomaszowi Heblowi Malbork dostał szansę, by nie zapomnieć o swoim lokalnym bohaterze. To jeden z nielicznych przypadków, gdy patronem miejsca jest ktoś związany ze społecznością miasta. Drugim jest Wiesław Jedliński, niestrudzony kronikarz Malborka, który pośmiertnie w 2011 r. „dostał” swój plac przed dworcem PKP.

43 lata temu uczczono pamięć Krajewskiego

Co ciekawe, to właśnie dzięki skrupulatności Wiesława Jedlińskiego zachował się też inny ślad po pierwszym powojennym weterynarzu w powiecie.

W gmachu Wojewódzkiej Lecznicy Zwierząt w Kałdowie przy ul. Bocznej odsłonięto pamiątkową tablicę następującej treści: „Pamięci lek. wet. Maksymiliana Krajewskiego, pioniera służby weterynaryjnej ziemi malborskiej. Malbork, 17 marca 1979 r.” - czytamy w „Kronice Malborka XX wieku 1901-2000” autorstwa Jedlińskiego.

Tego samego dnia, gdy weterynarze oddawali hołd swojemu poprzednikowi, wchodziła również w życie decyzja Miejskiej Rady Narodowej w sprawie nadania nazwy ulicy na zupełnie peryferyjnej w końcówce lat 70. uliczce Malborka.

Tablicę przy ul. Bocznej w Kałdowie, gdzie ma obecnie siedzibę Powiatowy Inspektorat Weterynarii, nadal można tam oglądać. Niestety, do dziś nie zachowało się zbyt wiele wiadomości o tamtym wydarzeniu, nie mówiąc już o działalności samego Krajewskiego w latach 40. i 50. ubiegłego wieku.

Przedwojenna szkoła weterynarii. Po studiach na front

Maksymilian Krajewski urodził się 8 czerwca 1909 r. w Sypniewie. Ukończył studia na Wydziale Weterynarii Uniwersytetu Warszawskiego w 1938 r. W budynkach na Grochowie, gdzie wówczas mieściła się weterynaria, spędził cztery i pół roku, łącznie 14 trymestrów, na które dzielił się każdy rok. Po końcowych egzaminach otrzymał z rąk dziekana dyplom lekarza weterynarii.

To były zupełnie inne warunki i inna uczelnia niż obecnie. Pod koniec lat 30. ubiegłego wieku coraz dotkliwiej odczuwano przede wszystkim niedostatki lokalowe, bo chętnych, by zgłębiać wiedzę na tym kierunku, było trzy razy więcej niż miejsc. Rozwój nauk weterynaryjnych, stopniowe podnoszenie poziomu uczelni zmuszały do tworzenia nowych katedr i wykładania nowych dyscyplin. A było to trudne z powodu zbyt małej liczby pomieszczeń i małych sal wykładowych. Ale do żadnej reformy nie doszło, bo wszystko przerwała wojna.

W 1939 r. w Polsce było 2173 lekarzy weterynarii. Wśród nich Maksymilian Krajewski. Ale zamiast pracować w zawodzie i zdobywać doświadczenie, brał udział w kampanii wrześniowej, podobnie jak 720 innych lekarzy tej specjalizacji, czyli 36 proc. wszystkich posiadających dyplom..

Na szczęście w Malborku weterynarz nie okazał się młynarzem...

Krajewski prawdopodobnie po raz pierwszy przyjechał do Malborka w pierwsze powojenne lato. Jak pisze Ryszard Ślązak w swojej książce „Ludzie władzy w powiecie malborskim w latach 1945-1975”, Maksymilian Jerzy Krajewski był powiatowym lekarzem weterynarii, kierował Referatem XII Weterynaryjnym Wydziału Powiatowego od sierpnia 1945 r. i jednocześnie Referatem Weterynarii Starostwa Powiatowego.

Tu zaznaczyć trzeba, że w tamtym czasie zupełnie inaczej wyglądała władza w terenie. Starostwo Powiatowe podlegało Urzędowi Wojewódzkiemu, starostę mianowały i odwoływały naczelne organy państwowe na podstawie wniosku wojewody, który był opiniowany przez Powiatową Radę Narodową. Jej członkowie aż do 1950 r., jak przypomina Ryszard Ślązak, nie byli wybierani przez mieszkańców powiatu, ale delegowani przez partie, stronnictwa polityczne, związki zawodowe, organizacje społeczne, rolnicze, zakłady pracy oraz rady narodowe niższego szczebla. Organem wykonawczym PRN był Wydział Powiatowy.

Jak widać, Krajewski jednocześnie pracował w administracji rządowej oraz powiatowej. Był bezpartyjny, podobnie jak pierwszy starosta Augustyn Szpręga. Te dwa stanowiska nie wynikały z pazerności. W tym pierwszym najtrudniejszym okresie w drugiej połowie lat 40. XX wieku po prostu weterynarzy nie było. Kto jest fanem sagi o Pawlaku i Kargulu, na pewno pamięta, jak w "Samych swoich" niestrudzona para sąsiadów przywiozła na gospodarstwo „weteryniarza”, za którego Pawlak zapłacił 10 litrów bimbru. Przy czym Kokeszko okazał się… młynarzem.

Ale choć to tylko scenariusz filmowy, to w rzeczywistości w tym czasie był bardzo duży deficyt specjalistów. W latach 1939-1945 bezpośrednio w walkach zginęło około 200 lekarzy weterynarii i około 120 rozstrzelano w Katyniu i Charkowie.

Po awansie do województwa otoczony wielkim szacunkiem kolegów

Maksymilian Krajewski nie zagrzał długo miejsca w powiecie malborskim. Musiał był niezwykłym organizatorem, ale też znakomitym fachowcem, skoro dostrzeżono jego talenty. W 1954 r. został wojewódzkim lekarzem weterynarii. Niestety, choroba przerwała dalszy rozwój jego kariery. Odszedł 3 stycznia 1966 r. mając zaledwie 57 lat.

Znaleźliśmy słowa pożegnania zamieszczone w „Dzienniku Bałtyckim” z tamtego okresu.

Zmarły był bardzo zdolnym, energicznym i zasłużonym długoletnim organizatorem służby weterynaryjnej na terenie województwa gdańskiego. Za swe wybitne zasługi został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Srebrnym Krzyżem Zasługi i Medalem 10-lecia Polski Ludowej – podkreślało w nekrologu upamiętniającym Maksymiliana Krajewskiego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku.

O tym, że cieszył się sympatią środowiska, świadczą też inne słowa.

Odszedł na zawsze z naszych szeregów człowiek o głębokiej wiedzy, wybitny działacz organizacji społecznych i zawodowych, opiekun młodych kadr lekarskich, nieodżałowany Przyjaciel i Kolega – podkreślili członkowie Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych Oddział w Gdańsku i Polskiego Towarzystwo Nauk Weterynaryjnych Oddział w Gdańsku.

Maksymilian Krajewski został pochowany na gdańskim Srebrzysku.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto