Epidemia koronawirusa wpływa na wszystko, także na oświatę. Ratunkiem okazał się internet, choć i tam nauka nie odbywa się bezproblemowo. W niektórych rodzinach uczniowie nie mają dostępu do sprzętu. Czasem nie dlatego, że go nie ma w domu, ale kolejka do skorzystania z komputera czy tabletu bywa długa. Ustawiać się do nich może nie tylko uczące się rodzeństwo, lecz i rodzice, którzy pracują z domu.
W najgorszych sytuacjach pomoże rządowy program „Zdalna Szkoła”. Umożliwia on gminom wyposażenie szkół w sprzęt, który mogą udostępnić swoim uczniom w potrzebie. Wysokość przysługujących grantów została ustalona odgórnie, wystarczyło złożyć wniosek, by pozyskać pieniądze.
- Uruchomiliśmy już procedurę zakupową – zapewnia Marek Charzewski, burmistrz Malborka.
Jego zdaniem, to dopiero początek zmian, które w najbliższym czasie czeka szkoły.
Zobaczymy, co będzie dalej, być może także nowy rok szkolny rozpocznie się jeszcze zdalnie. Zresztą nawet jeśli już nie będzie epidemii, to część zajęć można realizować w internecie – uważa włodarz.
Jeśli sytuacja będzie tego wymagać, kto wie, czy szkoły nie zostaną wyposażone w dodatkowy sprzęt, który przeniesie naukę na odległość na wyższy poziom. Na wsparcie szkoleniowe mogliby wówczas liczyć nauczyciele.
Na razie trudno stwierdzić, czy epidemia wpłynie na poziom finansowania oświaty. Jak się dowiedzieliśmy, pieniądze w ramach subwencji oświatowej spływają do miejskiej kasy regularnie i w deklarowanej przez rząd wysokości. Ale od września, na wszelki wypadek, zakładany jest plan minimum.
- W arkuszach organizacyjnych przygotowujemy tylko to, co jest w podstawie programowej. Później będziemy decydować, co z zajęciami pozalekcyjnymi – informuje burmistrz Charzewski.
Lokalnie wszyscy wolą zaciskać pasa.
- To samo dzieje się również na przykład w Warszawie. Zobaczymy w przyszłości, na co będzie nas stać – tłumaczy włodarz.
Władze w całym kraju czekają na rozwiązania proponowane przez rządzących w trzeciej odsłonie tzw. tarczy antykryzysowej, bo ta ma mieć również aspekt samorządowy.
- Przewiduje się zwiększenie udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych, ale i w CIT oraz szybsze przekazywanie subwencji oraz dotacje, które mają pokryć ubytki w naszych finansach – wylicza Marek Charzewski.
O ile miejskie dochody mogą być mniejsze? Odpowiedzią się na razie tylko przypuszczenia.
- Jeśli jednak mieszkańcy stracą pracę, to nie będą płacić podatków, a więc i nasze wpływy będą mniejsze – mówi burmistrz Charzewski.
WARTO WIEDZIEĆ
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?