Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. W szkołach pojawią się kiedyś mediatorzy rówieśniczy? "System się nie zawali. To nie anarchia ani sądy dzieci"

Radosław Konczyński
Katarzyna Stryjek - mediator
Katarzyna Stryjek - mediator Fot. Radosław Konczyński
Wiele spraw dotyczących nieletnich mogłoby w ogóle nie trafiać do sądu. Zamiast tego, receptą mogłyby być mediacje szkolne i rówieśnicze w danej placówce. Najpierw jednak trzeba wyszkolić nauczycieli i uczniów w tym zakresie. Była o tym mowa podczas spotkania w Sądzie Rejonowym w Malborku.

W październiku przypadał Tydzień Mediacji. Z tej okazji malborski sąd przygotował dwa spotkania promujące mediację jako pozasądowy sposób rozwiązywania sporów. Jeden dzień był poświęcony pracodawcom i pracownikom, którzy mieli okazję spotkać się z długoletnimi zawodowymi mediatorami działającymi przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Drugiego dnia w reprezentacyjnej sali budynku przy ul. 17 Marca zasiedli nauczyciele, dyrektorzy szkół, uczniowie, by posłuchać i porozmawiać o mediacji szkolnej i rówieśniczej.

Boją się dorośli, a co dopiero dzieci?!

- Sąd jest instancją ostateczną. Wszystkie drobne sprawy powinny być załatwione w szkole. Tymczasem wpływa nam bardzo dużo spraw nieletnich, a machina sądowa ma swoje prawa: musi być wszczęte postępowanie, przesłuchane strony, zawiadomiony prokurator także w sprawie nieletnich. Jak machina ruszy, to jest stres, koszty. Przyjście do sądu to ogromny stres. Dorośli się boją w prostych sprawach, a co dopiero dzieci. Dlatego jak widzę takiego trzęsącego się trzynastolatka, to zawsze mówię: „Nie bój się, sąd nic takiego ci nie zrobi” - opowiadała podczas potkania sędzia Regina Despot-Mładanowicz, przewodnicząca Wydziału Rodzinnego i Nieletnich w Sądzie Rejonowym w Malborku.

Sąd rodzinny działa na podstawie ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich.

- To akt stary, a czasy się zmieniły, młodzież się zmieniła, ale sędzia musi używać tych narzędzi, które ma. Zgodnie z ustawą, stosujemy środki wychowawcze, a w wyjątkowych sytuacjach środek poprawczy, ale to drugie od wielu lat w naszym sądzie się nie zdarzyło. Dużo wniosków ze szkół dotyczy skierowania ucznia do młodzieżowego ośrodka wychowawczego. To jest przedostatni środek, jaki może być wykonany; ostatni jest tylko poprawczy. Obecnie odchodzi się od środka wychowawczego, najczęściej jest on stosowany wobec wagarowiczów, bo nie ma innego sposobu zmuszenia do chodzenia do szkoły - wyjaśniała pani sędzia.

Leczenie psychiatryczne, przemoc, molestowanie, sprawa wątpliwa dowodowo - to przypadki, gdy sąd nie może zastosować mediacji, w tym rówieśniczej. Z kolei, by wybrać tę drugą, też musi być spełnionych kilka przesłanek: niski stopień demoralizacji, muszą to być uczniowie tej samej szkoły, muszą w niej działać mediatorzy.

- Jednak bardzo często zdarza się, że gdy sprawa wpływa do sądu, to rodzice nie wyrażają zgody na mediację. Sąd może skierować sprawę do mediacji rówieśniczej. W terminie sześciu miesięcy szkoła ma obowiązek zawiadomić, czy postępowanie uległo poprawie. Jak nie, sprawa wraca do nas i zgodnie z własnym sumieniem i doświadczeniem wydajemy orzeczenie. Najczęściej stosowanym środkiem jest upomnienie - takie pogrożenie paluszkiem lub nakazanie przeproszenia. Więc to pokazuje, że te sprawy do nas nie powinny trafiać - mówiła Regina Despot-Mładanowicz.

Tego uczymy się na przedmiocie "życie"

Katarzyna Stryjek jest prezesem Polskiego Centrum Mediacji Oddział Trójmiasto, nauczycielem akademickim, propagatorem i trenerem mediacji rówieśniczej i szkolnej w Polsce i za granicą. Była nauczycielką w gimnazjum, mediatorem jest od 2003 roku, tworzyła w Gdańsku sieć mediatorów szkolnych i rówieśniczych. Kieruje tamtejszym Centrum Mediacji Szkolnych i Rówieśniczych, które jest placówką miejską.

- Nie trzeba być psychologiem, żeby to wiedzieć: konflikty muszą być, bo one są elementem tworzenia się grupy. Od lat w pierwszej dziesiątce kompetencji społecznych na 1 miejscu jest radzenie sobie w sytuacjach trudnych i umiejętność rozwiązywania konfliktów. Ale gdzie my się tego uczymy, na jakim przedmiocie? Na przedmiocie „życie”. Jednak co robią rodzice? Wyręczają dzieci w sytuacjach trudnych. A nauka rozwiązywania problemów jest jak nauka jazdy na rowerze. Nie da się nauczyć bez upadków. Będzie bolało, trwało, ale jak się nauczę, to jeżdżę do końca życia. Szkoła bez konfliktu nie ma sensu. One są potrzebne, bo mają przygotować do funkcjonowania w życiu społecznym, zawodowym - mówiła podczas spotkania w malborskim sądzie Katarzyna Stryjek.

Ale tymi sytuacjami kryzysowymi trzeba mądrze zarządzać, dać młodzieży możliwość rozwiązania konfliktu, ale nie poprzez rozstrzyganie, bo wtedy zawsze jest wygrany i przegrany. Tutaj właśnie pojawia się misja dla mediatora.

Bo my do sądu nie idziemy po rozwiązanie sprawiedliwe. Sprawiedliwość - tak, ale po naszej stronie. Dlatego negocjacje, facylitacje, koncyliacje, mediacje to są narzędzia, gdzie strony wspiera się w rozwiązaniu konfliktu - przekonuje pani mediator.

- W mediacjach pojawia się ktoś trzeci, bezstronny. I okazuje się, że można dogadać się z drugim człowiekiem, ale jednocześnie pozostać przy swoich punktach widzenia, wcale nie trzeba zmieniać punktu widzenia - mówiła Katarzyna Stryjek. - Wszystkie sprawy z nieletnimi w Pomorskiem, jakie mam, to są bójki szkolne. Koledzy z klasy, podwórka. Dopiero w sądzie dowiadują się od sędziego rodzinnego o możliwości mediacji. A młodzież do sądu powinna chodzić tylko na wycieczki. Dlatego jak wpuścimy mediacje do szkoły, to się system nie zawali, to nie jest wprowadzenie anarchii czy sądu dzieci.

To uczniowie wybierają kandydatów na mediatorów rówieśniczych. Szkolenie uczniów trwa trzy dni. Nauczyciele pełnią rolę mediatorów szkolnych.
- Mediacja to jest rozmowa, którą cechuje dobrowolność (nie wolno do niej zmuszać), poufność (w szkole jest fundamentem), bezstronność, neutralność (nie wolno wskazywać rozwiązań), akceptowalność (porozumienie tylko wtedy, gdy obie strony się zgadzają) - wyjaśnia Katarzyna Stryjek.

Świadomy rodzic wie, że dziecko musi się przewrócić...

O tym, że konflikt jest nieunikniony, oraz o jego podłożu psychologicznym dużo mówiła profesor Justyna Siemionow z Uniwersytetu Gdańskiego. Podkreślała rolę rodziców.
- Rodzice mają tendencję, żeby robić coś za dziecko. To takie intuicyjne działanie, ale świadomy rodzic wie, że dziecko musi parę razy się przewrócić, bo buduje swoją osobowość. Każdy pokonany konflikt buduje pewność siebie, samodzielność. Mediacja to narzędzie do budowania relacji interpersonalnych między uczniami oraz między nauczycielami a uczniami. W szkole na pewno potrzebne jest miejsce i czas na nią - mówiła Justyna Siemionow.

Jak zapowiedziała sędzia Grażyna Ratusznik, koordynator ds. mediacji w Sądzie Rejonowym w Malborku, to spotkanie dopiero inauguruje lokalne starania o rozpropagowanie mediacji rówieśniczej w miejscowych szkołach.

- Mediacje są świetnym narzędziem do pomocy młodzieży. Od nas wszystkich zależy, żeby to tłumaczyć. A klasyk powiedział, że warto rozmawiać - podsumowała Grażyna Ratusznik.
- Oczywiście mediacja nie jest plasterkiem na każdą ranę, ale daje duże możliwości - dodaje Katarzyna Stryjek.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto