Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Woda dla jednych ostatnio jest nie do przyjęcia, inni są nią zachwyceni. Próbujemy rozwiązać tę zagadkę w "wodociągach"

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
Gdyby temperaturę dyskusji o wodzie w Malborku wykorzystać do jej podgrzania, na pewno wyszedłby wrzątek. Mieszkańcy skarżą się na wszystko: smak, zapach, kolor, osady, zapychanie filtrów. Ale inni cieszą się z jej dobrej jakości. Jak się okazało, to, co obecnie leci z kranów, to woda z epoki sprzed stacji uzdatniania. Kilkanaście lat temu był to uznany powszechnie przez malborczyków cud-miód, malina, że tylko zamykać w butelce i wysyłać w świat. Skąd te rozbieżne opinie?

Stacja uzdatniania, należąca do Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Malborku sp. z o.o., powstała w latach 2009-2010 za ponad 11,5 mln zł. To niemały wysiłek finansowy, do którego miasto zostało przymuszone. A to dlatego, że jakość wody nie spełniała norm określonych przez ministra zdrowia.
Ale wspomnienie sprzed inwestycji pozostało: woda była miękka, zauważali to goście z zewnątrz, obserwując z przyjemnością, jak pięknie pieni się zwyczajne mydło, nie ma białego nalotu na wannach, szklankach, kabinach prysznicowych, a pralki nie padają z dnia na dzień, jak w reklamach środków do ich czyszczenia.

Tymczasem to nie była dobra woda. Pamiętacie? Dzieci miały fluorozę. Jej widoczne objawy sprawiały, że gdy wyjeżdżały na wycieczki, po uśmiechach od razu było wiadomo, że są z Malborka. Świadczyły o tym charakterystyczne kredowe plamy na zębach, które stopniowo uszkadzały szkliwo. To dlatego trzeba było zacząć wodę pilnie uzdatniać.
A gdy to już się stało, wylała się fala krytyki. Jej autorom czasem brakowało epitetów, by pokreślić, jak bardzo włodarze swoją decyzją wszystko "zepsuli", bo nagle woda jest twarda, każdą kroplę widać na zlewie, wszędzie osadza się kamień, a na herbacie tworzą się "kożuchy".

Awaria w stacji uzdatniania. Przez kilka godzin w całym mieście nie było wody

Na ponad dekadę temat nieco przycichł, a jeśli krążył, to był raczej jak wody podskórne. I nagle wybuchł niczym gejzer. Wszystko przez awarię, do której doszło w styczniu 2022 r..
Od tamtego zdarzenia minęło już kilka tygodni, a stacja uzdatniania wciąż jest sucha, choć pracownicy „wodociągów” stają na głowie, by jak najszybciej zaczęła działać.

Styczniowa awaria była poważna. Polegała na destrukcji rurociągu wody surowej zasilającej I stopień filtracji. Zdarzenie miało charakter nagły, a przyczyna była zewnętrzna, niezależna od działań Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji – tłumaczy Dariusz Modzelewski, dyrektor techniczny spółki.

Jak się dowiedzieliśmy, nie jest to błahostka, żadne pęknięcie rury z kabaretu Dudek, gdzie „dana woda, podlegająca ciśnieniu, napotykając na otwór, czyli szczelinę wypływa”, bo „praw fizyki pan nie zmienisz”, jak mówił wcielający się w rolę majstra niezapomniany Jan Kobuszewski.
W Malborku to grubsza sprawa, dlatego to tyle trwa. Jak się dowiedzieliśmy w PWiK, w stacji uzdatniania wymieniane będzie orurowanie całego I stopnia filtracji z wymianą rur PVC na rury ze stali nierdzewnej. Powołana została specjalna komisja złożona z ekspertów, której zadaniem było określenie zakresu robót. Ich wykonawca też musi dokonać pomiarów, nim zamówi specjalistyczny materiał.

Całość może kosztować nawet kilkaset tysięcy złotych. Na szczęście, obejdzie się bez nerwowego poszukiwania pieniędzy na realizację. Ale to i tak niczego nie przyspiesza.

Mimo dużego zaangażowania wszystkich stron, proces wymaga czasu. Koszt naprawy będzie opłacony częściowo z polisy ubezpieczeniowej oraz ze środków własnych PWiK. Decyzja ubezpieczyciela jest jeszcze w toku – informuje Krystyna Babirecka, prezes PWiK w Malborku sp. z o.o.

Woda w Malborku jest zła? Tak uważa wielu mieszkańców. Co się stało?

Zapytaliśmy w „wodociągach”, co właściwie stało się z wodą. I wtedy dowiedzieliśmy się, że obecnie do domów i firm dociera ta, o której do dzisiaj krążą w mieście legendy.
- Tak, rzeczywiście jest to ta sama woda, która była podawana przed budową Stacji Uzdatniania Wody – zapewnia Krystyna Babirecka.

Aż nie chce się w to wierzyć, zwłaszcza sądząc po reakcjach mieszkańców. Bo na liście zarzutów, prócz złego smaku i zapachu jest jeszcze kolor, ale także rzekome zmiany skórne, odnawiane alergie i kłopoty pokarmowe, na które uskarżają się niektórzy. Czy to, co odczuwają niektórzy, w ogóle może mieć związek z wodą? Czy może to wpływać na szybsze zużywanie się filtrów? Nasi Czytelnicy sygnalizują nam, że zapychają się momentalnie i gromadzi się na nich jakaś śluzowata substancja.

- Zmiana barwy wody czy drobne fizyczne zanieczyszczenia są punktowe i wynikające nie z samej wody, ale z faktu, że po dwugodzinnej przerwie, gdy rurociągi były puste, powtórne ich napełnienie spowodowało zerwanie w rurach osadów i ich przeniesienie w najniżej położone miejsca. Jest to zjawisko przejściowe. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji dokonuje nieustannie płukania sieci, by to całkowicie wyeliminować – zapewnia prezes Babirecka. - Co do zmian skórnych czy alergii nie wypowiadamy się. To musiałby stwierdzić lekarz. Natomiast szybsze zużywanie się filtrów może być spowodowane przez osad, który, jak powiedziałam, aktywnie niwelujemy.

Znany jest też winowajca nieprzyjemnego zapachu, na który skarży się część malborczyków. Potwierdzają to najnowsze wyniki badań próbek wody. Ma to związek z wysokim stężeniem amoniaku. Norma to 0,50, wynik w Malborku - 0,88 mg na litr. Jednak to nic złego, jeśli chodzi o bezpieczeństwo wody.

Jest to tylko dokuczliwość zapachowa, bez wpływu na zdrowie mieszkańców. Po krótkotrwałym odstaniu zapach ulatnia się bez wpływu na jakość wody. Podwyższony amoniak jest naturalnym parametrem wody kredowej, która obecnie podawana jest do sieci – wyjaśnia Dariusz Modzelewski.

Fluor i bor w wodzie. Duet pierwiastków, którego jest za dużo

Krystyna Babirecka potwierdza, że sanepid wydaną decyzją stwierdził warunkową przydatność wody do spożycia w zakresie amoniaku.
- Czekamy na analogiczną decyzję odnośnie fluorków i boru - mówi prezes "wodociągów".

Przekroczenie dopuszczalnych norm stężenia tych dwóch pierwiastków wykazała najnowsza analiza laboratoryjna. W przypadku boru dopuszczalny poziom to 1,0, a jest 1,3 mg w litrze wody. Fluorków może być maksymalnie 1,50 mg na litr, a jest 2,24. Ale w „wodociągach” zapewniają, że nie ma czego się bać.

Obecnie podajemy wodę, jaka była podawana przez dziesiątki lat przed wybudowaniem Stacji Uzdatniania Wody. Rzeczywiście, było to powodem, dla którego stacja została wybudowana. Podwyższone normy fluorków i boru w wodzie obecnie podawanej wprawdzie nie są obojętne dla zdrowia człowieka, ale spożywanie jej przez trzy miesiące nie będzie miało negatywnego wpływu na życie i zdrowie mieszkańców. Co innego, gdyby mieszkańcy spożywali ją przez kilkadziesiąt lat – podkreśla Krystyna Babirecka.

Aby tonować ewentualne emocje, „wodociągi” chcą potwierdzenia przez ekspertów, że kwartał używania „starej” wody nie odbije się na kondycji zdrowotnej malborczyków. Ekspertyza, jak czytamy w zaproszeniu do składania ofert dla instytucji naukowych, dotyczyć ma "wpływu ponadnormatywnej wartości fluorku i boru w wodzie na zdrowie konsumentów oraz produkcję żywności w okresie trzech miesięcy występowania przekroczenia".
- Opinię powyższą (o bezpieczeństwie obecnie używanej wody – red.) potwierdzają opracowania Światowej Organizacji Zdrowia oraz naukowcy, którzy zadeklarowali przygotowanie ekspertyzy po wcześniejszym zaakceptowaniu ich uczelni przez sanepid jako spełniającej wymogi – uspokaja Krystyna Babirecka.

"Kranówka" raz dobra, raz zła. Skąd tyle skarg?

Jeśli to ta sama, dawniej ulubiona woda malborczyków, to dlaczego teraz jest odbierana jako zła? Może to dlatego, że nie używano tego ujęcia przez lata? 

Ujęcie było cały czas używane. Woda ta była mieszana z wodą z innych studni, których bezpośrednio do sieci nie można wprowadzić ze względu na ponadnormatywną wartość żelaza i amoniaku – wyjaśnia Dariusz Modzelewski.

Natomiast dlaczego jedni mieszkańcy psioczą, a inni chwalą wodę na tym samym osiedlu, to już pozostanie zagadką. Na przykład narzekania pochodzą od kogoś z ul. Rolniczej, ale przy ul. Michałowskiego już ten problem nie występuje. Wręcz przeciwnie, usłyszeliśmy, że „hurra, nareszcie wszystko jest w porządku, można pić prosto z kranu".

Woda podawana mieszkańcom jest ta sama dla całego miasta. Nie potrafimy wyjaśnić, dlaczego jedni narzekają, inni nie – rozkłada ręce Krystyna Babirecka.

Niektórzy mieszkańcy wpadli na pomysł, że skoro woda im nie odpowiada, jednym brudzi pranie, osadza się na wannie, a u jeszcze innych wywołuje odruch wymiotny, to PWiK nie powinno wystawiać za nią rachunków. Burmistrz Marek Charzewski, którego o to pytaliśmy, zrobił tylko wielkie oczy. I stwierdził, że nie ma podstaw do zwolnienia z opłat, bo przecież woda jest zdatna do picia.
Poprosiliśmy o odniesienie się do tematu przez producenta.
- Woda, którą w tej chwili podajemy do sieci, na pewno nie jest taka, jaką chcielibyśmy podawać i jakiej oczekują mieszkańcy – przyznaje prezes Babirecka. - Jednak koszty wydobycia i dystrybucji ponosi Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Spółka nie może sobie pozwolić na to, by za tę usługę nie pobierać opłat.

Sytuacja z wodą nie zmieni się przez najbliższe tygodnie, trzeba więc uzbroić się w cierpliwość. Na tę chwilę mowa jest o końcu kwietnia jako najbardziej prawdopodobnym terminie usunięcia awarii.

Malbork. Awaria wodociągu i zalana aleja Wojska Polskiego [Z...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomorskie Targi Mieszkaniowe "Dom Mieszkanie Wnętrze" w Gdyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto