Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Wprowadzą podatek od deszczu, bo miasto będzie musiało płacić Wodom Polskim?

Anna Szade
Fot. Pixabay
Władze Malborka przymierzają się do wprowadzenia tzw. podatku od deszczu. To nie ich fanaberia czy próba łatania dziury budżetowej, ale obowiązek wynikający z przyjętych przez ustawodawcę zmian w prawie wodnym. Zresztą, malborscy włodarze nie będą pierwszymi w regionie, którzy będą namawiać mieszkańców do łapania deszczu.

Właściciele nieruchomości w całym kraju muszą liczyć się z lokalnymi opłatami za odprowadzenie wód opadowych i roztopowych do miejskiej sieci kanalizacji deszczowej. To efekt znowelizowanego prawa, które obowiązuje od stycznia ubiegłego roku. Jego zapisy już zaadaptowały władze samorządowe Rumi. Tam uchwała Rady Miejskiej została podjęta 13 grudnia ubiegłego roku. Teraz Malbork przymierza się do obliczenia wysokości podatku od deszczu.

- Widzimy taką potrzebę. Wymusza to na nas fakt, że z budżetu miasta będziemy musieli wygospodarować ok. miliona złotych w związku z koniecznością wniesienia opłaty do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie za odprowadzenie wód opadowych i roztopowych zebranych w mieście - tłumaczy Józef Barnaś, wiceburmistrz Malborka.

Ale nie chodzi o przerzucenie obciążeń bezpośrednio na lokalną społeczność. Przyjęta w Rumi uchwała przewiduje np. podstawową stawkę rocznej opłaty na poziomie 10 zł za m kw. powierzchni nieruchomości. Cennikowi towarzyszy również cały system ulg. Nie chodzi bowiem o karanie mieszkańców czy przedsiębiorców za to, że pada deszcz. Raczej o sprowokowanie ich do działania, by przynajmniej część deszczówki zostawało tam, gdzie spada ona z nieba. Wtedy i Wody Polskie dostaną mniejsze kwoty w związku z działaniami zwiększającymi retencję.

- Opłaty mogą być troszeczkę bolesne dla mieszkańców, ale nie dla wszystkich. Właściciele domków jednorodzinnych będą mieli pole do popisu - uważa Józef Barnaś.

A to dlatego, że to im najłatwiej będzie zatrzymać u siebie opady. Niektórzy zresztą już to robią, na przykład... Józef Barnaś w swoim ogródku.
- Wyłapujemy deszczówkę, podlewamy nią. Biorąc pod uwagę przyszłą opłatę, nam to da jej zmniejszenie. Finalnie może się tak zdarzyć, że ktoś w ogóle nie będzie musiał płacić podatku od deszczu, bo nic z jego nieruchomości nie trafia do burzówki - mówi wiceburmistrz.

To czysty zysk z punktu widzenia każdej społeczności. Choćby podlewanie roślin w ogrodzie deszczówką oznacza, że nie rosną indywidualne rachunki. Nie mówiąc o tym, że nie marnujemy wody pitnej. To także znaczący gest dla środowiska. Każdy pewnie słyszał, że Polsce grozi susza. To właśnie inwestycje w zieloną lub niebiesko-zieloną infrastrukturę mają to poprawić. Na przykład w Trójmieście jak… grzyby po deszczu powstają ogrody deszczowe.

- Najlepszym źródłem wody dla takich ogrodów jest deszczówka z dachów, chodników, przydomowych podjazdów i parkingów - tłumaczyła Joanna Rayss z Działu Projektów Rozwojowych Gdańskich Wód przy okazji powstania ogrodu deszczowego przy ul. Zakopiańskiej. - Jako obiekt małej retencji są jednym ze sposobów adaptacji miast do zmian klimatu, które skutkują ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi.

W Trójmieście władze wspierają działania mieszkańców, którzy chcą wykorzystywać deszczówkę. Gdynia zachęca do tworzenia ogrodów deszczowych, Sopot przyznaje dotacje na tworzenie przydomowych zbiorników.

Podatek od deszczu w Malborku to na razie zapowiedź. Nie wiadomo, kiedy powstanie projekt uchwały w tej sprawie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto