Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Wszystko o wodzie chcieli wiedzieć miejscy radni. Na posiedzeniu komisji zorganizowali wywiadówkę dla PWiK. Kiedy będzie lepiej?

Anna Szade
Anna Szade
Informacji udzielali Krystyna Babirecka, prezes PWiK w Malborku sp. z o.o. i Dariusz Modzelewski, dyrektor ds. technicznych
Informacji udzielali Krystyna Babirecka, prezes PWiK w Malborku sp. z o.o. i Dariusz Modzelewski, dyrektor ds. technicznych Anna Szade
Radni z dwóch komisji: finansów i rozwoju miasta oraz gospodarki komunalnej mieszkaniowej i komunikacji wysłuchali szczegółowych wyjaśnień w sprawie wody w Malborku, na której stan w ostatnich tygodniach skarży się część mieszkańców. O okolicznościach awarii i jej skutkach mówili uczestniczący w posiedzeniu przedstawiciele Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.

W poniedziałek (28 marca) po południu podczas wspólnego posiedzenia Komisji Finansów i Rozwoju Miasta oraz Komisji Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Komunikacji Rady Miasta dokładnie omówiono sprawę wody. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Malborku sp. z o.o. od stycznia tego roku działa w warunkach kryzysowych po tym, jak z chwili na chwilę wyłączona została Stacja Uzdatniania Wody.

Awaria zepsuła stację. Jak do tego doszło?

Jak tłumaczą przedstawiciele "wodociągów", tej sytuacji nie można było zapobiec, bo trudno przewidzieć tego typu awarię.
- Jakie były jej przyczyny? Występowały w styczniu zaniki napięcia. Zostało to stwierdzone przez powołaną przez nas komisję złożoną z zewnętrznych ekspertów, m.in. informatyków, technologów, inżynierów, czyli specjalistów z różnych dziedzin i branż – mówiła Krystyna Babirecka, prezes PWiK w Malborku sp. z o.o.

Z opisu zaprezentowanego przez panią prezes wynika, że wyglądało to trochę jak w filmach katastroficznych, gdzie chwilowy spadek napięcia wywołuje całą lawinę zdarzeń.

Sterownik w hali pierwszej filtracji wszedł w stan awaryjny i automatycznie pozamykały się klapki do pięciu filtrów, które się w tej hali znajdują. Zamknięte zawory sprawiły, że zbiorniki, które zwykle przyjmują wodę surową, jej nie przyjmowały. Sygnał poszedł także do studni, które miały zamknąć wodę i jej nie puszczać, ale nie zatrzyma się wody, która już płynie. W związku z tym ta woda weszła do hali filtracji, rozerwała rurę. Jest to główna rura, bez której Stacja Uzdatniania Wody nie może działać – wyjaśnia prezes Babirecka.

Jak dodał Dariusz Modzelewski, dyrektor techniczny spółki, awaria była bardzo gwałtowna.

- SUW jest obiektem bezobsługowym dozorowym, nie ma stałej obsługi, pracuje dzięki oprogramowaniu w specjalistycznym sterowniku komputerowym. Komisja ustaliła, że do awarii doszło z przyczyn zewnętrznych. Było to zakłócenie o nieznanym charakterze na sieci energetycznej, które spowodowało zadziałanie układu przeciwobciążeniowego i przepięciowego, a zasilanie UPS przeszło w stan awaryjny. To spowodowało wyłączenie sterownika z pracy, a więc wyłączenie decyzyjnego urządzenia, które steruje pracą całej stacji – wyjaśniał dyrektor Modzelewski.

Uszkodzona rura była z PCV, ale jak podkreślała prezes PWiK, to nie oznacza, że była słaba.
- Materiał nie spowodował rozerwania, wytrzymałość takich rur liczona jest średnio na 50-70 lat, niektórzy optymistycznie mówią 100 lat, więc sam materiał był bezpieczny – zapewniała Krystyna Babirecka.

W stacji uzdatniania praca wre, bo udało się zdobyć materiał

Eksperci z komisji stwierdzili, że i tak lepiej będzie zastosować inny materiał, czyli stal nierdzewną.

Wymieniamy wszystkie rury na pierwszym stopniu filtracji, a nie tylko te, które zostały ewidentnie uszkodzone. Dlatego że zakres tej destrukcji był tak duży, że nie mamy pewności, czy te pozostałe rury nie uległy ukrytym uszkodzeniom i nie groziłoby to w przyszłości rozerwaniu. Dlatego prewencyjnie wymieniamy wszystkie, by ustrzec się takiego zdarzenia w przyszłości – wyjaśniał Dariusz Modzelewski.

Prace w stacji już są prowadzone. Do PWiK zgłosiły się trzy firmy zainteresowane tym zleceniem.
- W ramach postępowania prowadzonego w trybie zamówień publicznych, ku naszej radości, mogliśmy wybrać firmę, która budowała malborską stację uzdatniania. Więc nikt nie pyta, co gdzie jest, bo pracownicy wrócili trochę jak do siebie – przyznała Krystyna Babirecka.

Wykonawca potraktował to zadanie priorytetowo.
- Nadzwyczajnie szybko zebrali materiał, bo teraz na materiały na zwykłe inwestycje czeka się 6-8 tygodni albo ich nie ma i nie wiadomo, jaka będzie cena – informowała prezes.

To sprzyjające okoliczności, które sprawiają, że może wcale nie będzie trzeba czekać do końca kwietnia na uruchomienie SUW.
- Rozmawiamy, czy nie udałoby się tego przyspieszyć. Być może firma zrobi to do 15 kwietnia, ale nie wiadomo, czy coś po drodze "nie wyskoczy" – przyznała ostrożnie Krystyna Babirecka.

Te dwa tygodnie między ustalonym w umowie zakończeniem wymiany rur a ponownym włączeniem stacji bardzo się „wodociągom” przyda.

Dzięki temu mamy zapas czasu. Musimy mieć świadomość, że w Malborku nie używamy do uzdatniania wody ani chemii, ani chloru, ale żywe bakterie. W związku z tym, że SUW nie działa, bakterie po prostu wymarły. W środę (30 marca) spotykamy się z technologami, gdzie będziemy radzić, jak te bakterie zaszczepić i jak najszybciej odrodzić. Już o tym myślimy, choć prace przy usuwaniu skutków awarii jeszcze trwają – zapewniała szefowa PWiK.

Zła woda? Mieszkańcy skarżą się na to, co płynie z kranów

Joanna Iglińska, przewodnicząca Komisji Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Komunikacji, pytała, czy badania wody potwierdzają jej słabszą jakość. Ze słów prezes Babireckiej wynika, że mogłoby być jeszcze gorzej, bo miasto mogłoby być praktycznie pozbawione wody.

- Dobrze się stało, że gdy 10 lat temu stacja była budowana, choć wtedy pewnie nikt nie myślał o awarii, nie wszystkie studnie zostały do niej włączone. Trudno wyobrazić sobie, co by się stało, gdybyśmy nie mieli studni rezerwowych – mówiła prezes.

Na szczęście, woda płynie, choć nie taka, jakiej chcieliby i odbiorcy, i dostawca. Ale trzeba pamiętać, o czym wspominała szefowa PWiK, że woda została puszczona w trybie awaryjnym z ujęć, które zwykle nie przechodzą przez SUW. Co - jak zapewnia - absolutnie nie znaczy, że jest niebezpieczna.
- Jest to ta woda, którą podawaliśmy miastu przed wybudowaniem stacji, czyli ma przekroczone normy boru, fluorku i jonów amonowych – przypomniała Krystyna Babirecka.

Jeśli chodzi o jony amonowe, to sanepid warunkowo zgodził się na te podwyższone parametry. Natomiast o borze mówi się, że takie ilości, jakie aktualnie notowane są w malborskiej wodzie, nie zagrażają zdrowiu.

Rozmawiałam z 10 instytutami naukowymi, pytając, czy to czymś grozi. Otrzymałam odpowiedzi, że nie stanowi to problemu, bo według nowych wartości określonych przez WHO (Światowa Organizacja Zdrowia – red.) mieścimy się w tych normach – zapewniała prezes.

Natomiast fluorki mieszkańcy z marnym skutkiem próbowali „oswajać” przez całe lata, zanim wybudowano stację uzdatniania. Wygląd zębów był wówczas jedną z "wizytówek" malborczyków. Ale trzy miesiące kontaktu z wodą o podwyższonym stężeniu nie będą miały aż takiego znaczenia, jak picie jej przez większą część życia, jak to było dawniej. Zresztą, według nieoficjalnych informacji taka ma być konkluzja ekspertyzy naukowej, która ma 30 marca trafić do PWiK.

Jednak wyniki badań i analiz to jedno, a drugie – indywidualne odczucia mieszkańców. Do niektórych domów dociera rudawa woda, w innych pełno jest trudnych do zidentyfikowania osadów. Ten problem też został przez „wodociągi” prześledzony.

Nie bor, nie fluor i jon amonowy tak doskwierają naszym odbiorcom, ale osad, który został wypłukany w trakcie ponownego napełnienia wodociągu w najniżej położone miejsca i nadal manifestuje się tym, że w wielu miejscach, choć nie w całym Malborku, wypływa u ludzi z kranów – przyznał Dariusz Modzelewski.

- Jak zwykle osad czy rdza leży sobie na tych rurach i woda sobie płynie do domów mieszkańców, to nie ma problemów. Natomiast woda wrzucona w tę rurę zaczęła wszystko „zamiatać” – obrazowo tłumaczyła Krystyna Babirecka. - Mieszkańcy są niezadowoleni i mają prawo, bo życzyliby sobie wody bez mętów. Te rude osady najczęściej są z instalacji wewnętrznych, gdzie ta rdza się pojawia.

PWiK od wielu tygodni w wielu miejscach i bardzo długo przepłukuje całą sieć, by usunąć z niej wszystko, co niepożądane. Podobno osadów może być mniej, bo i lawina skarg, które docierały do firmy, jest jakby mniejsza.

Jest jeszcze jeden mankament, który wymieniany jest przez wiele osób. To zapach wody, który niektórych razi.

Ale ten zapach jest naturalnym zapachem studni. Do czasu, gdy powstała stacja uzdatniania, dostarczaliśmy wodę tej samej jakości. My się odzwyczailiśmy przez 10 lat, gdy stacja pracuje. I jak wówczas, gdy SUW ruszyła, tęskniliśmy za dawną wodą, tak teraz brakuje tej uzdatnionej, bo już odbiorcy do niej przywykli – zauważył dyrektor Modzelewski. - Niestety, na tych terenach, gdzie mieszkamy, ale też w okolicy, żadne miasto nie ma takiej wody, którą można bezpośrednio doprowadzić do kranu bez uzdatniania. Albo mamy wodę twardą, ale o bardzo dużej zawartości żelaza i manganu, albo wodę miękką, ale z dużą zawartością fluoru i boru.

Gotowanie przed spożyciem. Woda nie jest zdatna do picia?

Radny Robert Król poprosił o wyjaśnienie informacji, która zelektryzowała mieszkańców, że dla bezpieczeństwa trzeba wodę gotować przed spożyciem. Jak tłumaczyła prezes Babirecka, była to reakcja PWiK na internetowe wpisy o wysypkach czy wymiotach. Trudno jednak ocenić, czy faktycznie woda była za to odpowiedzialna.

Dla bezpieczeństwa taki komunikat wydaliśmy, że zalecamy i prosimy, by spożywać wodę po przegotowaniu. Ja tego nie robię, piję wodę z kranu, bo wiem, co w niej jest. Ale profilaktycznie taka była nasza podpowiedź. Jeśli ktoś jest wrażliwy, ma dzieci i uważa, że to szkodzi, to niech wodę przegotuje – odpowiedziała Krystyna Babirecka.

Radni pytali również, czy możliwa jest jakakolwiek bonifikata w związku z obecną jakością wody.
- Powiem tak, krótko odpowiadając: nie. Dłużej: nie mogę tego zrobić, bo taryfa jest ustalona przez Wody Polskie i gdyby ta woda nie była podawana, to moglibyśmy rozmawiać – tłumaczyła prezes. - Mogę przepraszać, ale za coś, co się wydarzyło. W każdym domu, w każdym gospodarstwie, w każdej firmie awarie się zdarzają. Nam się zdarzyła pierwszy raz w historii SUW. Dlatego nie przepraszam, że pracownicy nawalili, że były złe materiały, że stacja była źle wybudowana, bo tego nie było. Pewnie, chciałabym lepszą wodę, ale przez to, że podajemy wodę zdatną do spożycia, to wypełniamy warunki umowne, więc nie mamy żadnej podstawy, żeby naliczać bonifikaty lub nie pobierać opłat.

Padło także pytanie o miejsca pobierania próbek. Tych, jak się okazuje, jest kilka, nie ma więc mowy, że badana jest woda pochodząca bezpośrednio z ujęcia czy też tylko ze stacji uzdatniania, gdy działa.
- Takich miejsc jest kilka i są rozrzucone na całym terenie po to, by badać wodę nie tylko u źródła, ale także jak ona ulega zmianie w procesie dystrybucji – zapewnił Dariusz Modzelewski.

Zapytaliśmy przedstawicieli PWiK, czy ponowne włączenie stacji uzdatniania będzie odczuwalne dla odbiorców.

Nikt tego momentu nie odczuje, nie będzie przerwy w dostawie wody. Teraz podajemy ją w ten sposób, że część trafia do zbiornika, część podajemy bezpośrednio. W momencie, gdy SUW ruszy, to zbiornik będzie dopełniany tą wodą ze studni, których teraz nie wykorzystujemy, bo mają bardzo dużo żelaza. Na marginesie, gdybyśmy je wykorzystali, to wtedy zawartość fluoru i boru byłaby mniejsza, ale woda w kranie wyglądałaby jak piwo – słyszymy od dyrektora Modzelewskiego.

Gdy jednak stacja zacznie działać, na pewno stopniowo zmienią się parametry.
- Na początku po włączeniu osiągniemy odpowiedni poziom fluorków i boru, dlatego że uzdatnianie wody w SUW polega na tym, że łączymy wody o niskiej zawartości fluoru z wodami o podwyższonej zawartości z innych studni. Po przefiltrowaniu automatycznie następuje redukcja pierwiastków, czyli fluoru i boru. Natomiast za jony amonowe odpowiadają tzw. bakterie nitryfikacyjne, które redukują jony i muszą się zaszczepić w filtrach – mówi nam dyrektor.

To dobre bakterie, utleniające amoniak. Występują na przykład w domowych akwariach. Ale nim taka pożyteczna kolonia się namnoży, trzeba czasu.

Dlatego wnioskowaliśmy do sanepidu, by odstępstwo w podawanej przez nas wodzie, jeśli chodzi o jony amonowe, było aż do lipca i dostaliśmy zgodę. A więc po uruchomieniu stacji uzdatniania mogą być zawyżone jony amonowe, dopóki związana z ich redukcją błona bakteryjna nie urośnie na filtrach – informuje Dariusz Modzelewski.

Usuwanie skutków awarii ma kosztować blisko 500 tys. zł brutto. SUW była ubezpieczona, więc część prac związanych z odtworzeniem uszkodzonej rury ma zostać pokryta z polisy. Natomiast pozostałe wydatki PWiK ma pokryć z własnego budżetu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto