Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Zmarł pan Jerzy - "człowiek renesansu" związany z Uniwersytetem Trzeciego Wieku od początku

Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Smutna wiadomość dotarła do Uniwersytetu Trzeciego Wieku działającego przy Malborskim Centrum Kultury i Edukacji. W wieku 92 lat zmarł Jerzy Jóźwiak, najstarszy słuchacz.

O śmierci pana Jerzego poinformowała Teresa Żelazo, koordynatorka U3W.

12 listopada 2020 roku zmarł nasz kolega, Jerzy Jóźwiak. Przeżył 92 lata. Był człowiekiem wielu talentów… pisał wiersze, był aktorem, śpiewał i grał na akordeonie, rzeźbił. Wesoły, towarzyski, znany i lubiany. Był opiekunem jubileuszowego dębu U3W. Człowiek renesansu. Będzie nam Go brakowało… Łączymy się w bólu z rodziną – koleżanki i koledzy, słuchacze U3W.

Trzeba też dodać, że Jerzy Jóźwiak był bardzo zaangażowany w życie miasta. I znany w dziennikarskim światku. Do dzisiaj w redakcyjnych biurkach przechowujemy listy, które od niego dostaliśmy. Przychodziły pocztą, napisane odręcznie. Coraz mniej jest takiej tradycyjnej korespondencji napisanej gęstym, równiutkim maczkiem…

Poruszał wiele spraw, które widział w najbliższym otoczeniu, a które go denerwowały. Czasem to była ławka, drzewo, krzywy chodnik. Niby błahe, ale ktoś musiał zwrócić na nie uwagę. I właśnie Pan Jerzy je dostrzegał. A dzięki temu i inni.

Był pełen temperamentu, humoru i wielkiej sympatii do ludzi. Lubił opowiadać anegdoty i dowcipy. Po spotkaniu z nim jeszcze na długo zostawał uśmiech na twarzy. Wydawało się, że jest nie do zdarcia…

Najstarszy Polak, który skoczył ze spadochronem?

Mieliśmy też okazję rozmawiać z panem Jerzym o jego wyczynie dwa lata temu.

- Tu nie ma się co rozpisywać! Jeśli pan chce pisać, to lakonicznie - mówił 90-letni malborczyk we wrześniu 2018 r., zaraz po swoim skoku ze spadochronem.

Tylko czy tak się da, skoro doświadczeni skoczkowie spadochronowi sami nie kryli uznania? Jerzy Jóźwiak na 90 urodziny sprawił sobie niecodzienny prezent - skok ze spadochronem w tandemie. Nad wszystkim czuwał doświadczony instruktor Strefy Spadochronowej Baltic z Elbląga. Samolot z 90-latkiem wzbił się w powietrze z tamtejszego lotniska, tam też pan Jerzy wylądował. Strefa Baltic tak po wszystkim informowała na swoim profilu na Facebooku:

Z pewną dozą nieśmiałości wydaje nam się, że jest to najstarsza osoba w Polsce, która wykonała skok w tandemie. Były chwile pełne emocji, łzy wzruszenia i ogromna radość. Pan Jerzy okazał się naprawdę wyjątkowym człowiekiem. To był zaszczyt i przyjemność towarzyszyć mu w tym niecodziennym wydarzeniu. Kondycji, fantazji, charyzmy i wigoru może pozazdrości Panu Jerzemu niejeden nastolatek. Pan Jerzy jeździ na rowerze, jest też żeglarzem. Oprócz tego jest niepoprawnym optymistą i niezłym kawalarzem. Widać również, że bardzo kocha swoją rodzinę (która licznie zjawiła się u nas, aby mu kibicować). Pan Jerzy jest najlepszym przykładem tego, że nie ma rzeczy niemożliwych, a PESEL jest tylko ciągiem liczb.

Pan Jerzy nigdy wcześniej nie skakał ze spadochronem.

- Od dziecka byłem związany z wodą, bo ulica Targowa na warszawskiej Pradze, gdzie się wychowałem, znajduje się 500 metrów od Wisły. Woda to był mój żywioł przez całe życie. Dlatego mieszkając już w Malborku związałem się z Nogatem, miałem swoją łódź. I to wiosłową, bo to wskazane w moim wieku, a nie motorową. Nie należę do ludzi górnolotnych i naprawdę nie wiem, dlaczego wybrałem ten skok ze spadochronem. Kilka lat temu powstała we mnie taka myśl, której jednak nie zrealizowałem, ale ona dojrzewała coraz poważniej. Uznałem, że w tym roku zrobię to, bo są dwie okoliczności: przeżyłem już 90 lat, a to skojarzyło mi się z wydarzeniami 1 września 1939 roku... - mówił nam malborczyk.

Piłsudski, 1 września i Powstanie Warszawskie

Urodził się w Warszawie. W pamięci pozostało wiele obrazów, m.in. ten przedwojenny, gdy w 1934 roku jako kilkulatek z tatą uczestniczył w defiladzie z okazji 11 listopada na placu Zamkowym i widział w odkrytym samochodzie stojących marszałka Piłsudskiego i prezydenta Ignacego Mościckiego. A potem 1 września 1939 roku. Przed kamienicą, w której mieszkał z rodzicami, spadły bomby. Podmuch zmiótł okna i wszystko, co było na jego drodze wewnątrz domu. Budynek przetrwał, oni przeżyli.

- Pamiętam, że w tym leju bombowym leżały dwa konie, które zginęły podczas bombardowania - opowiada pan Jerzy.

Tata, maszynista kolejowy pierwszego stopnia, zmarł w 1941 roku. Warszawiacy przychodzili do maszynistów z torbami papierowymi po trochę węgla, by jakoś przetrwać zimę. Niemcy za tę pomoc dotkliwie potraktowali ojca pana Jerzego kolbami karabinów. Do pracy już nie wrócił. Wkrótce zmarł. W kamienicy na Targowej mieszkali z mamą do sierpnia 1944 roku. Wcześniej ulicami Pragi w jedną stronę ciągnęły furmanki kolonizatorów niemieckich, a w drugą – na wschód – niemieckie czołgi naprzeciw nadciągającej Armii Czerwonej.

1 sierpnia o godz. 17 stałem z kolegą na ulicy, gdy ludzie przybiegli i krzyczeli, że wybuchło powstanie. To była tajemnica, dlatego wcześniej nie wiedzieliśmy. Z dachu naszej kamienicy widziałem, jak strzelano po drugiej stronie Wisły i jak pękały budynki - opowiadał pan Jerzy.

Po siódmym dniu powstania Niemcy kazali mieszkańcom się spakować i wyprowadzili ich do obozu przejściowego w Ząbkach. Tam pan Jerzy przebywał z mamą do 20 sierpnia. Nadeszli Rosjanie i w ślad za nimi warszawiacy wrócili na Pragę. A oni do swojej kamienicy. Wojnę przeżył cudem. Pocisk artyleryjski trafił w drugie, na którym mieszkali, i trzecie piętro ich kamienicy. Dach i obie kondygnacje runęły na ziemię. Pan Jerzy z matką znaleźli się pod gruzami, ale wydobyci zostali przez Rosjan. Potem do stycznia 1945 roku mieszkali w piwnicy swojego domu. Początkowo tłoczyli się w niej inni ludzie, ale z czasem rozeszli się do swoich rodzin. Oni zostali sami.

- W tej piwnicy sami spędziliśmy Boże Narodzenie 1944 roku ze świadomością, że nad nami znajdują się ciała 22 osób, naszych sąsiadów, pogrzebanych pod gruzami. Teraz gdy jeżdżę do Warszawy i staję na podwórzu mojej dawnej kamienicy, to patrzę na nią i o tym pamiętam – opowiadał nam pan Jerzy. - Dlatego gdy mnie ktoś pyta: „Czy ty się nie bałeś, jak skakałeś z tego samolotu?”, to mi przychodzi na myśl powiedzenie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Tyle przeżyłem, że czego potem miałem się bać?

U3W stał się jego drugim domem

Na ziemię malborską i sztumską Jerzy Jóźwiak przybył w 1948 roku i traktował ją jak drugą ojczyznę. W samym Malborku mieszkał 20 lat, a niemal drugim domem stał się dla niego miejscowy Uniwersytet Trzeciego Wieku, do którego należał 16 lat - od początku jego istnienia.

- Na moich oczach z pierwszej trzydziestki nasza społeczność rozrosła się do ponad 300 osób. Dla mnie osobiście oprócz niedziel drugim świętem jest środa, gdy w Szkole Łacińskiej odbywają się wykłady i spotkania z miłymi koleżankami i kolegami. To cotygodniowe ładowanie akumulatorów wciąga. Tak samo jak odkrywanie talentów i wyniki osiągane w sporcie, bo warto wiedzieć, że nasze koleżanki i nasi koledzy zdobywają trofea np. w zawodach na strzelnicy w Grodzisku Wlkp. Pomyślałem sobie, dlaczego ja nie mam przypiąć skromnego kwiatka do przytulnego kożuszka naszego U3W. Dalsze uczestnictwo w zajęciach to mój przysłowiowy spadochron na marazm starości. Pani Tereniu, steruj tym „spadochronem” 100 lat i dłużej – życzył dwa lata temu za naszym pośrednictwem pan Jerzy koordynatorce U3W, Teresie Żelazo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto