Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Nic nas nie zniszczy" to współczesna powieść z przesłaniem, która dzieje się w Malborku. Debiut Marty Kotyzy to jej spełnione marzenie

Anna Szade
Anna Szade
„Nic nas nie zniszczy” to debiutancka książka Marty Kotyzy
„Nic nas nie zniszczy” to debiutancka książka Marty Kotyzy Anna Szade
Wydawałoby się, że „Nic nas nie zniszczy” Marty Kotyzy to typowo babska literatura. Napisała ją kobieta, wydało Wydawnictwo Zen prowadzone przez kobietę, Monikę Holke. I bohaterką jest kobieta, która staje się celem mafii handlującej żywym towarem. - Ze względu na ten sensacyjny wątek, polecam ją też dla mężczyzn – zachęcała autorka debiutanckiej powieści podczas spotkania z czytelnikami.

„Nic nas nie zniszczy”. Nie tylko przyjaciółki są dumne

Podczas tego spotkania autorskiego miłość i przyjaźń wisiały w powietrzu. Zadbali o to i organizatorzy, i widownia, którą w części stanowili członkowie rodziny, znajomi, a przede wszystkim oddane przyjaciółki Marty Kotyzy, której książka „Nic nas nie zniszczy” miała swoją premierę w piątek (10 lutego) w Klubie 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku.

- Jak się poznałyśmy, miałyśmy po 11-12 lat, mieszkałyśmy w jednym bloku i razem chodziłyśmy do szkoły. Znamy się do dzisiaj – mówi jedna z przyjaciółek.

Druga chodziła z autorką do liceum.

- I utrzymujemy kontakt – przyznała.

Kobiety pękały z dumy, że jedna z nich była bohaterką wieczoru.

- Marta jest dla nas wielką inspiracją, bo pokazała, że jak sobie coś zaplanuje, to zrealizuje – podkreślają. - Zaskoczone nie jesteśmy, Marta zawsze miała talent, zawsze była najlepsza z przedmiotów humanistycznych. Ale to, że napisze książkę, wydawało się trochę nierealne. Bardzo ją wspierałyśmy, razem wybierałyśmy okładkę.

Co ciekawe, Monika Holke z Wydawnictwa Zen w Malborku też jest licealną koleżanką autorki.

- Chodziłyśmy do tej samej klasy przez trzy lata. Nasze drogi rozeszły się po maturze. Po 16 latach Marta napisała swoje dzieło i poszukiwała wydawnictwa. Odnalazła mnie w mediach społecznościowych i napisała: „Monika, wydajesz książki?” - opowiadała podczas spotkania Monika Holke.

Tak zaczęła się współpraca.

- Misją naszego wydawnictwa jest spełnianie marzeń autora. I tak właśnie spełniliśmy jedno z marzeń Marty – mówiła.

Pragnienie napisania powieści narodziło się, gdy autorka była nastolatką i cały czas wydawało się czymś nieosiągalnym.

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się je spełnić. To było takie: „Chciałabym kiedyś”. I nadszedł moment, kiedy stwierdziłam: ”Dlaczego nie?”. Przecież marzenia można spełniać. Pisałam kiedyś wiersze, pisałam pamiętniki, to dlaczego miałabym nie napisać książki – wspominała.

W spotkaniu autorskim uczestniczyła też dawna nauczycielka licealistek.

- Przez krótki czas uczyłam języka niemieckiego i Martę, i Monikę w byłym „ekonomiku”, byłam nawet ich wychowawczynią. Była to bardzo fajna klasa, bardzo trudno było mi się z nimi pożegnać, ale wybrałam inną ścieżkę zawodową. Pomimo tego, że było to tak krótki czas, to zostawił bardzo głęboki ślad. Z wieloma uczniami mam dobry kontakt, robią wspaniałe rzeczy i jestem z nich dumna. Marta była trochę „odjechana”, romantyczna, więc nic dziwnego, że nie poszła w kierunku germanistyki, ale literatury. Bardzo się z tego cieszę – przyznaje Katarzyna Fabiańska, która obecnie pracuje w Urzędzie Miasta Malborka.

Rodzina szczęśliwa. „Ten dzień to wielkie przeżycie”

Pisanie tej pierwszej książki nie trwało kilka tygodni.

- Pisałam ją około dwóch lat. Miałam kilka pauz, najdłuższa trwała prawie pół roku. W ogóle nie zajrzałam wtedy do tekstu, nie wiedziałam, jak dalej ruszyć, miałam pustkę w głowie. Ale po tym czasie uświadomiłam sobie, że nie mogę zostawić Elizy, bo tak ma na imię główna bohaterka książki, bez zakończenia – dzieliła się z czytelnikami Marta Kotyza. - Zaczęło się tak, że wzięłam laptop i zaczęłam pisać. Najlepsze pomysły wpadały mi do głowy, gdy nie miałam jak ich zapisać, najczęściej gdy prowadziłam samochód.

Wielkim oparciem był mąż. Także w codziennych przyziemnych sprawach.

- Gdy pisała, zajmowałem się domem, dziećmi – powiedział nam Piotr Kotyza. Nie zaglądał przez ramię, nie przeglądał komputera pod nieobecność żony. - Marta tworzyła powieść w tajemnicy. Wiedziałem, że pisze, ale nie wiedziałem, co to będzie – przyznał.
Do tej pory nie zna jeszcze fabuły, ale obiecuje, że przeczyta książkę. Zwłaszcza, że nie ukrywał, jak bardzo jest oszołomiony sytuacją.

- Jestem bardzo dumny z żony. Takie wydarzenie nie zdarza się codziennie – mówił.

Na spotkanie autorskie przyjechał z Elbląga Henryk Kamiński, dziadek Marty. Był bardzo wzruszony.

- To dziecko takie malutkie było, nie spodziewałem się, że zostanie pisarką. Ten dzień to wielkie przeżycie i dla niej, i dla mnie. Z radością obserwowałem, to co się działo – mówił Henryk Kamiński. Co ciekawe, sam nie wypuszcza pióra z ręki.

- Mam „dopiero” 83 lata, będę dalej pisał. To wierszyki pamiątkowe, rodzinne, okolicznościowe. Mam tego cały tomik – przyznał dziadek autorki.

Niewykluczone, że to literackie zacięcie Marta odziedziczyła po przodkach.

- Mój ojciec też pisał dużo, w genach coś pewnie zostało. A im więcej pokory, tym wartość twórczości jest wyższa – podkreślił Henryk Kamiński.

PRZECZYTAJ TEŻ: Ukazał się "Bedeker malborski" Ryszarda Rząda. Autor opowiedział w Muzeum Miasta o swojej książce

Malbork trafił do współczesnej powieści. Skąd ten wybór?

Akcja powieści „Nic nas nie zniszczy” dzieje się w Malborku.

- Skąd pomysł na taką lokalizację? To może działać na wyobraźnię i zachęcać do przeczytania mieszkańców miasta – pytała Monika Holke autorkę.

- Od 10 roku życia mieszkam w Malborku i okolicach. Topografię tego miasta znam najlepiej, nie wyobrażam sobie, by akcja toczyła w Warszawie czy Wrocławiu, bo nie znam ich dobrze. Jest sporo powieści opisujących zdarzenia z dużych miast. Dlaczego nie miałam napisać o naszych pięknych miejscowościach? One są warte zwrócenia na nie uwagi – tłumaczyła swój zamysł Marta Kotyza.

Książka opowiada historię Elizy, młodej kobiety. - Wydarzenia jednego dnia sprawiają, że dziewczyna jest w niebezpieczeństwie. Mafia handlująca ludźmi obiera sobie za cel Elizę i jej przyjaciółkę. W książce opisuję, jak dziewczyna radzi sobie w tych trudnych chwilach. Pokazuję, czy udźwignie ciężar tych traumatycznych przeżyć, będzie w stanie odnaleźć się w świecie, którego nie zna: w świecie przestępczym – zdradziła autorka czytelnikom.

Historia nie jest oparta na prawdziwych wydarzeniach. To fikcja literacka.

- Wymyśliłam ją, by każdy mógł przeżywać wzloty i upadki bohaterów, ma pobudzać emocje, to jest jej cel – podkreśliła.

Lektura z przesłaniem dla każdego

W rozmowie z Moniką Holke autorka przyznała, że sama lubi takie właśnie książki, jaką napisała: trochę romansu, trochę sensacji, trochę kryminału.

- Początkowo, pisząc ją, wyobrażałam sobie, że będzie przeznaczona dla kobiet. Ze względu na mafijny wątek i wartką akcję, zachęcam do lektury również mężczyzn. Każdy, kto lubi takie powieści, powinien być zadowolony – zareklamowała Marta Kotyza.

Ale to tylko tło wydarzeń, bo książka ma także ważne przesłanie.

- Chciałam pokazać, że nie zawsze wszystkim możemy ufać, niestety. Często ci, którym wierzymy, okazują się tego niegodni lub odwrotnie - osoby, których wcześniej nie spotkaliśmy, mające dobre serce, zasługują na zaufanie, bo lubią pomagać innym – mówiła Marta Kotyza.

Eliza z „Nic nas nie zniszczy” przeszła piekło.

- Bohaterka mojej powieści była zepchnięta na samo dno. Mimo że nie miała oparcia w partnerze, podniosła się. I to chciałam przekazać: jesteśmy w stanie się podnieść, jeśli tego chcemy. Choć jest tam wątek romantyczny, tytuł nie odnosi się tylko do relacji dwojga ludzi, ale do nas wszystkich. Jeśli się nie poddamy, to nic nas nie zniszczy – tłumaczyła autorka.

Zdaniem Moniki Holke, to literatura dobra także dla dorastającej młodzieży.

- Jako mama, nie bałabym dać jej moim dzieciom do przeczytania. Jest tam mowa o ostrożności, bo Eliza uczestniczy w wielu niebezpiecznych sytuacjach. Dla nich to może być nauka na przyszłość. Jest zaufanie, ale i przestroga, by zachować rozwagę w doborze znajomych. Są wątki romantyczne, ale nie jest to nic takiego, o czym nasze dzieci by nie wiedziały, zresztą opisane są w naturalny i życiowy sposób – uważa.

„Sto lat”, urodzinowy tort i życzenia kolejnych książek

Spotkanie autorskie odbywało się w dniu urodzin Marty. - Tak to zaplanowałyśmy, by miała podwójne święto – zdradziła Monika Holke.

- To najlepszy prezent świata – zachwycała się Marta, tym bardziej, że zebrani zaśpiewali jej „Sto lat”. - Czuję się cudownie, nie spodziewałam się, że tyle osób przyjdzie.

Czy ma apetyt na kolejną powieść?

- Dalszej części nie planuję. Książkę zakończyłam w taki sposób i w takim momencie, że każdy może sobie wybrać, jak potoczą się dalsze losy Elizy. Nie chcę zdradzać, jak kończy się książka, ale najistotniejsze jest to, że potrafi poradzić sobie z przeciwnościami losu. Mam swój plan na następną książkę, będzie to coś zupełnie innego – zapowiada Marta Kotyza.

Spełnienia marzeń gratulował autorce Marek Charzewski, burmistrz Malborka, który pojawił się na spotkaniu.
- Myślę, że to nie będzie ostatnia książka. A dla nas to okazja, by poznać nowego przyjaciela. Jest takie chińskie przysłowie: „Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem – to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem.” Dzięki autorce i dzięki wydawnictwu, zyskaliśmy nowego przyjaciela – mówił Marek Charzewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto