Referendum w gminie Nowy Staw odbyło się na początku września, ale mówiło się o nim właściwie od początku roku. Im bliżej głosowania, tym sytuacja pomiędzy zwolennikami odwołania burmistrza i Rady Miejskiej a przeciwnikami stawała się coraz bardziej napięta. Niewykluczone, że klimat, który panował w gminie, odstraszył inwestora planującego duże przedsięwzięcie.
Od dłuższego czasu urzędnicy przygotowywali przetarg na zbycie wielkiej działki - o powierzchni 7 ha, gdzie w przyszłości miała powstać farma elektrowni fotowoltaicznych, czyli kompleks paneli solarnych o mocy do 3,5 MW. Takie deklaracje składał potencjalny inwestor, który zgłosił się do gminy.
Referendum zakończyło się pomyślnie dla władz, bo za mało wyborców poszło do urn, ale minusem jest "ucieczka" inwestora. Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej burmistrz Jerzy Szałach poinformował radnych, że pomysł budowy farmy solarów przy ul. Obrońców Westerplatte jest już nieaktualny.
- Firma, z którą rozmawialiśmy, odstąpiła od tej inwestycji i wybrała inne miejsce. Nie chcę nikogo obrazić, ale ma to związek z referendum. Nie chcieli już z nami rozmawiać. Procedura przetargowa jednak została uruchomiona, przetarg odbędzie się w grudniu i może ktoś się jeszcze znajdzie - mówił burmistrz Jerzy Szałach.
Gdyby farma solarów powstała, byłaby kolejną inwestycją w zieloną energię w tej gminie. W ubiegłym tygodniu niemiecki koncern RWE otworzył w Nowym Stawie swoją największą w Polsce farmę wiatrową. Park wiatrowy składający się z 22 turbin ma moc 45 MW i w ciągu roku może zaopatrzyć w energię elektryczną ponad 50 tys. gospodarstw domowych. Koncern wydał na to przedsięwzięcie ponad 60 mln euro.
Paul Coffey, wiceprezes RWE Innogy, zapewniał podczas uroczystości otwarcia farmy, że koncern jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w Nowym Stawie. A burmistrz Jerzy Szałach dziś dopowiada: - Wiadomo, że jest już pozwolenie na budowę siedmiu kolejnych elektrowni. RWE stara się o dalsze pozwolenia na budowę, jest mowa o kolejnych 20 elektrowniach.
Solarów jednak nie będzie i samorządowi najprawdopodobniej przeszły koło nosa duże pieniądze. Jak wyjaśnił burmistrz, ze sprzedaży 7-hektarowej działki planowany był wpływ na poziomie 1,5 mln złotych. Trzeba by też doliczyć potencjalnie utracone wpływy, które w przyszłości trafiałyby do gminnej kasy z podatków.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?