Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Staw. Opłata za śmieci miała być liczona na podstawie zużytej wody. Burmistrz pogroził palcem niepłacącym mieszkańcom

Anna Szade
Anna Szade
Archiwum "DB"
Burmistrz Nowego Stawu najpierw zaproponował, by od stycznia naliczać opłaty za odpady odbierane od mieszkańców na podstawie poziomu zużywanej przez nich wody. Ostatecznie się z tej metody wycofał, ale w zamian nowostawian czeka podwyżka. Jak tłumaczy burmistrz, pieniądze skądś trzeba brać, bo według wyliczeń urzędników, nawet 1800 osób może w ogóle nie płacić. To dlatego jeszcze w 2021 r. miasto musi „dosypać” do systemu śmieciowego 210 tys. zł.

W poniedziałek (22 listopada 2021 r.) Urząd Miejski w Nowym Stawie poinformował w specjalnym komunikacie: „odstąpiono od metody ustalenia opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi od ilości zużytej wody z danej nieruchomości”.
Dlaczego nowostawski włodarz w ogóle chciał zmienić sposób obliczania rachunków za śmieci? Jak tłumaczy, po to, by uszczelnić system. Jak informował radnych, z 7300 zameldowanych mieszkańców rachunki za śmieci reguluje zaledwie 5500, jak wynika ze złożonych deklaracji. A koszty związane z odbiorem nieczystości wciąż rosną.

Opłata za śmieci w Nowym Stawie. Jak mogło to wyglądać?

Aktualnie nowostawianie płacą miesięcznie za śmieci 25 zł od osoby. Po zmianie metody opłata ta miała wynosić miesięcznie 9 zł za 1 m sześcienny wody zużytej w poprzednim roku w danej nieruchomości. Do tej puli nie wliczane byłyby wskazania dodatkowego wodomierza za to, co jest wykorzystywane do podlewania ogrodów, pojenia zwierząt czy napełniania basenów.
Od razu proponowano również maksymalną wysokość opłaty na 149 zł za jedno gospodarstwo domowe znajdujące się w danej nieruchomości.

My te dane mamy od dostawcy wody, jakim jest Centralny Wodociąg Żuławski. Znamy te kwoty, wiemy jak to zrobić i od dłuższego czasu rozmawiałem z radą na ten temat – mówił Jerzy Szałach, burmistrz Nowego Stawu.

Informacja o tej śmieciowej rewolucji pojawiła się m.in. na oficjalnym profilu włodarza w mediach społecznościowych. Mieszkańcy natychmiast pomysł skrytykowali.

Czyli można wynająć dom dla 20 osób i oni zapłacą maksymalnie 150 zł i trzyosobowa rodzina też zapłaci150 zł – czytamy w jednym z komentarzy.

Co wspólnego ma zużycie wody z śmieciami. Zużyje dwa razy więcej wody, to zapłacę dwa razy więcej za śmieci To nic innego jak wyciąganie pieniędzy od obywateli – napisał inny internauta.

Kuriozum, że w Nowym Stawie stawka 9 zł razy metr, a w Warszawie 12 zł. Stawka w 3-tysięcznym miasteczku prawie taka sama jak w stolicy – stwierdziła inna komentująca.

Ale nim ta lawina negatywnych opinii na profilu Jerzego Szałacha ruszyła na dobre, włodarz zmienił zdanie i podczas sesji Rady Miejskiej, która odbyła się pod koniec października ogłosił, że przygotował alternatywne rozwiązanie.
- Jest to opłata bardzo prosta. Do tej pory było 25 zł od 1 osoby, a gdy rodzina liczyła ponad 5 osób, płaciła 101 zł. Obecna propozycja jest taka, by opłata wynosiła 28 zł od osoby. W tej sytuacji daje nam to kwotę, która powinna zabezpieczyć potrzeby obsługi systemu w przyszłym roku. Z radą na komisji długo rozmawialiśmy, rekomendowałem wersję, którą rada podczas tamtego posiedzenia zaakceptowała. Czyli opłata nie będzie naliczana nie od zużycia wody, bo jest to trochę skomplikowane, choć uważam, że sięgnęłoby do kieszeni wszystkich, którzy używają wody, więc „produkują” śmieci – mówił podczas październikowego posiedzenia burmistrz Szałach.

Burmistrz grozi palcem tym, którzy udają, że… ich nie ma

Podczas swojego wystąpienia przed radnymi burmistrz próbował uświadomić mieszkańcom, co w praktyce oznacza unikanie regulowania rachunków i składanie nierzetelnych deklaracji śmieciowych.

Wy, którzy uczciwie płacicie, płacicie również za tych, którzy w sposób bezczelny udają, że ich nie ma w gminie. Ustawa o odpadach nie pozwala nam na wejście do domu, by zobaczyć, ilu tam śpi; nie wolno nam. Musimy uwierzyć, że tyle, ile w deklaracji piszecie, tylu was jest – zwracał się do nowostawian Jerzy Szałach.

Jednak to nie znaczy, że i on, i cały magistrat, złożą broń i nie będą szukać niepłacących mieszkańców.
- Ostrzegam, te narzędzia powoli się kształtują. Jeśli znajdziemy osoby, które nie opłacały rachunków a mieszkały i to udowodnimy, to sięgniemy po domiar, czyli naliczymy opłatę wstecz, jeśli będzie to zgodnie z prawem – zapowiedział włodarz.
Zwrócił się też z krótkim apelem do nowostawian.
Mieszkańcy, którzy płacicie uczciwie za śmieci, patrzcie obok, na sąsiadów czy znajomych. I tak, jak czasami zgłaszacie, że niektórzy palą czymś dziwnym i dym jest trujący, tak znajdźcie z nami tych, którzy nie płacą za śmieci. Gdyby płaciło nie jak teraz, 5500, a na przykład 7000, to opłata nie musiałaby wynosić 28 zł, ale na przykład 22 czy 23 zł. A więc unikanie opłaty za śmieci powoduje, że odpowiedzialna i uczciwa część społeczeństwa płaci za tych, którzy unikają opłat i się jeszcze z tego śmieją – stwierdził burmistrz Szałach.

A tymczasem nie ma z czego się śmiać. Bo brak wpłat za wywóz nieczystości, które wyrzuca się do kontenerów uderza przede w całą samorządową wspólnotę.

Niepłacący nie robią krzywdy mi czy urzędnikowi, ale sąsiadowi, bo to sąsiad za nich musi zapłacić i wszyscy, którzy to robią. Nie jest to wymysł gminy, która zabiera wam pieniądze za śmieci. Nie, bo jak zabraknie pieniędzy z tej opłaty, którą uiszczacie, to i tak muszę za śmieci na składowisku w Tczewie. Więc zamiast zbudować chodnik, naprawić drogę, zapłacić za oświetlenie, muszę zabrać stamtąd pieniądze, bo za nie zapłacić muszę. Jak gmina dostanie za mało, to musi je wziąć z waszych podatków, które były zaplanowane na coś innego. Na dzieci, na żłobek, na przedszkole, na szkołę, bo przecież do tego dokładamy. Mam stamtąd zabrać i za śmieci płacić, bo ileś osób nas okłamuje, że nie mieszkają w Nowym Stawie? - mówił Jerzy Szałach.

Zdaniem burmistrza Nowego Stawu, jeśli podstawą wyliczenia opłaty za śmieci byłyby rachunki za wodę, łatwiej dałoby się znaleźć brakujących mieszkańców.
- Ta propozycja miała nie tyle podnieść cenę, ale „złapać” wszystkich, którzy nie płacą, bo kto używa wodę, ten mieszka w Nowym Stawie, ten żyje i "produkuje" śmieci. Dlatego ten przelicznik jest adekwatny. Dlatego tak wiele gmin w Polsce przechodzi na ten system – podkreślał włodarz.

Póki jednak taka zmiana nowostawian nie obejmuje, Jerzy Szałach liczy na mieszkańców.

Pomagajcie nam, bo to są wasze pieniądze, a nas wybraliście po to, byśmy je uczciwie dzielili na wasze potrzeby. Ale są tacy, którzy chcieliby z tych pieniędzy korzystać, a dokładać się do tego wspólnego garnuszka nie chcą – przyznał burmistrz.

Na co idą pieniądze z opłat? Są wyliczenia

Burmistrz starał się także wytłumaczyć z każdej złotówki za śmieci, która trafia do miejskiej kasy.
- Te pieniądze mają wystarczyć na to, by Nowy Staw zrealizował zadanie własne, jakim jest odbiór i utylizacja odpadów. Mamy dwa rachunki: za odbiór z naszej spółki Zakład Gospodarki Komunalnej i za utylizację odpadów w Zakładzie Utylizacji Odpadów Stałych w Tczewie – wyliczał Jerzy Szałach.

Włodarz mówił, że miejski podmiot od początku utrzymuje stałą cenę za transport śmieci z Nowego Stawu do Tczewa. Miesięcznie wynosi ok. 60 tys. zł, zależy od ilości śmieci. Jeszcze dwa lata temu podobną kwotę trzeba było płacić tczewskiej spółce.

Dzisiaj płacimy 80 tys. zł, tak wzrósł koszt utylizacji. ZUOS podnosi cenę, mówiąc, rosną opłaty za energię, ceny paliwa, wynagrodzenia minimalne. Ale jest jeszcze drugi element, mianowicie od roku 2019 do dzisiaj zbieramy od 15-20 ton więcej miesięcznie. Mieszkańcy „produkują” więcej odpadów. Albo nam się lepiej powodzi, albo może, jak radni podpowiadali, nie pali się śmieciami, bo jest to naganne i sąsiad może donieść – zauważył burmistrz.

Zaznaczył, że jakiś wpływ na ilość wywożonych odpadów może mieć to, że własna spółka „wykonuje to zadanie rzetelnie, zabierając wszystko, nie tylko te, co jest w kubłach”, dzięki czemu w gminie jest czysto.
Działa również Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych.
- Ludzie się przyzwyczaili, nie wyrzucają do rowu. Ale my je musimy przewieźć do Tczewa, nie zjadamy ich, nie wyrzucamy, nie spalamy. To są kolejne tony i tego jest coraz więcej – przyznał Jerzy Szałach.

A ceny w ZUOS są wysokie. Jak mówił burmistrz, za tonę śmieci zmieszanych trzeba zapłacić 380 zł, za wysegregowany plastik powyżej 500 zł, a jest jeszcze papier, szkło.
- Cena dla mieszkańców rośnie, ale nie przez naszą spółkę ją podnosimy, bo nie drożeją usługi wywozu, ale utylizacji – zapewniał Jerzy Szałach.

Tegoroczna dziura finansowa w systemie gospodarowania odpadami komunalnymi może wynieść 210 tys. zł. Dlatego we wtorek (23 listopada) Rada Miejska zgodziła się do takiej kwoty pokryć koszty z budżetu „z uwagi na fakt, iż środki pozyskane z opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi są niewystarczające”.
Podczas uchwalania budżetu na 2021 r. wpływy te szacowano na 1 600 000 zł.

Nowy Staw w liczbach. Zebraliśmy dane o żuławskim mieście

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto