Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pochodzący z Malborka Dariusz Waśniewski trafił z Nogatu do Widzewa, a na koncie ma medal MŚ...

(RK)
Dariusz Waśniewski z pierwszym trenerem Ryszardem Szymczakiem
Dariusz Waśniewski z pierwszym trenerem Ryszardem Szymczakiem Fot. Radosław Konczyński
Niewielu mieszkańców Malborka wie, że Dariusz Waśniewski - bo to o niego chodzi - dużo osiągnął w futbolu. A zaczynał dość późno, bo w szóstej klasie podstawówki, kiedy to ze szkolnego boiska trafił na Parkową do Nogatu.

Kiedy tylko nadarza się okazja, przyjeżdża do Malborka - na święta, w wakacje, a ostatnio także na spotkanie po latach piłkarzy z dawnych malborskich klubów, którzy zebrali się niedawno, w deszczową sobotę na terenie Ośrodka Sportu i Rekreacji.
- W Malborku mieszkałem na placu Narutowicza. Zresztą, gdy przyjeżdżamy, tutaj się zatrzymujemy. Do szkoły chodziłem obok, do "dziewiątki". To były piękne czasy. Tam, na boisku szkolnym, wszystko się zaczęło. Gdy byłem w szóstej klasie, graliśmy w międzyszkolnych zawodach. Po tym turnieju ktoś mnie zauważył i zaprosił do klubu, do Nogatu. Pierwszy trening był na pewno tutaj, na tym stadionie [na Parkowej - dop. red.]. Szczegółów nie pamiętam, bo to było takie spontaniczne. Trenerzy zobaczyli, że dobrze kopię, to zostałem. Moim ulubionym miejscem w Malborku zawsze było boisko - wspomina Dariusz Waśniewski.

Tym, który wziął szóstoklasistę do drużyny, był Ryszard Szymczak.
- Darek od początku się wyróżniał. Jako stoper może nie był najwyższy, ale jego wielką zaletą było to, że przewidywał wszystko. Wyglądało to tak, jakby on biegł wcześniej, a piłka leciała za nim. Tak "czytał" grę - mówi Ryszard Szymczak.

W Nogacie grał w starszych rocznikowo zespołach, także w seniorach. Został zauważony przez trenerów kadry województwa elbląskiego, a gdy rozegrał w niej kilka spotkań, zwrócił na niego uwagę z kolei Mieczysław Broniszewski, trener kadry Polski U-15. Przyszło powołanie na zgrupowanie do Warszawy.
- Trochę to było dziwne uczucie, gdy słyszało się, że inni zawodnicy są na przykład z Górnika Zabrze czy Legii Warszawa, a jak ja powiedziałem, że jestem z Nogatu Malborku, wszyscy wybuchnęli śmiechem - mówi dziś 48-letni pan Dariusz.

Swoją grą stoper z Malborka uciszył jednak śmiechy, a po pierwszym międzynarodowym turnieju, w którym wziął udział (w Taszkiencie - dziś stolica Uzbekistanu, wtedy w Związku Radzieckim), został nawet kapitanem U-15. W młodych reprezentacjach naszego kraju grał do 20 roku życia. Największy sukces odniósł jako 17-latek, gdy z kadrą sięgnął po brąz mistrzostw Europy U-18 w Norwegii w 1982 r., i rok później, kiedy powtórzyli to miejsce już na mistrzostwach świata w Meksyku. Dziś Dariusz Waśniewski, że złoto w kraju Azteków znajdowało się na wyciągnięcie ręki. Zabrakło szczęścia, ale trzeba też przyznać, że los był trochę ironiczny...
- W ćwierćfinale graliśmy ze Szkotami. Cały mecz siedzieli na nas, ale to my zdobyliśmy jedyną bramkę. W półfinale z Argentyną było na odwrót - my mieliśmy przewagę, a oni oddali jeden strzał, taką "zawiesinę" z 30 metrów. Józek Wandzik się potknął i dostał piłkę za "kołnierz" - opowiada pan Dariusz.

W tym czasie był już zawodnikiem drużyny seniorów I-ligowego Widzewa Łódź. Trafił tam w 1982 roku, jako uczeń Technikum Rolniczego w Nowym Stawie.
- Myślałem, że po tej szkole może wezmę się za prowadzenie "zieleniaka" - mówi. - Do Widzewa, jako że niepełnoletni, musiałem jechać z mamą, by podpisała zgodę na przejście do klubu. Minąłem się ze Zbyszkiem Bońkiem, który odchodził do Juventusu, i Władysławem Żmudą, który przeszedł do Verony. Ale w Widzewie grali wtedy jeszcze Józef Młynarczyk czy Włodzimierz Smolarek. Na treningach najtrudniej mi się grało przeciwko "Smolarowi". On miał taki dziwny balans ciałem, poza tym nagle z miejsca potrafił niesamowicie przyśpieszyć. No a kiedy się zastawił, to już nie było mocnych. Dużo się tam nauczyłem, ale też dużo straciłem...

Stracił przez to, że jako młody "grzał ławę" - żadna pociecha, że również w prestiżowych meczach pucharowych z Liverpoolem, Rapidem Wiedeń, Borussią Mönchengladbach. W lidze też nie mógł przebić się do pierwszej "jedenastki". Inna sprawa, że w klubie, zresztą, jak i w szkole, był w ciągłych rozjazdach związanych z grą w reprezentacjach narodowych.

Z perspektywy czasu ocenia jednak, że gdyby trafił nie do Widzewa, a do innego klubu, jego piłkarskie losy mogłyby się potoczyć inaczej. Może byłyby też sukcesy w piłce seniorskiej? Ale i tak ma co wspominać. W 1985 roku przeszedł do II-ligowej Zawiszy Bydgoszcz, gdzie na boisku odbył półtoraroczną służbę wojskową. Działacze chcieli, żeby został, ale musiałby podpisać kontrakt na zawodowego żołnierza. W 1987 roku wrócił więc do I-ligowego Widzewa.
- Po powrocie cały czas grałem, a potem nastał Orest Leńczyk i zaczęły się moje kontuzje. On miał takie nietypowe treningi, nietypowe rozciągania. Kiedy wróciłem wyleczony, były to już chude lata Widzewa, klub nie miał pieniędzy. Trzeba było telewizor sprzedać, żeby mieć na rachunki - wspomina.

W kolejnych latach, nadal nękany kontuzjami, Dariusz Waśniewski grał w WKS Wieluń, Włókniarzu Pabianice, Stali Stalowa Wola, a skończył karierę w Pelikanie Łowicz w sezonie 1990-91.

Na stałe osiadł w Łodzi, skończył studia farmaceutyczne i prowadzi aptekę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto