Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Progi zwalniające znikną? W Malborku kierowcy nie lubią ich chyba bardziej niż dziur w ulicach

Anna Szade
Anna Szade
Radosław Konczyński
Kierowcy od lat narzekają na progi zwalniające, które są zamontowane na wielu miejskich ulicach. Stało się to za kadencji obecnego burmistrza, Marka Charzewskiego, uznawanego lokalnie za "ojca spowalniczy". Czy pod presją krytyków włodarz zdecyduje się na ich demontaż?

Progi zwalniające w Malborku. Kierowcy krytykują je od lat

Nawet ci kierowcy, którzy rozumieją, że progi na ulicach Malborka mają wymusić wolniejszą, a więc i bezpieczniejszą jazdę, uważają, że jest ich zbyt dużo. Mieszkańcy regularnie krytykują to rozwiązanie. Na liście ulic, które najczęściej są władzom wytykane znajduje się ul. Zakopiańska czy Chopina. Na tej ostatniej nie chodzi zresztą o same spowalniacze, ale też samą nawierzchnię, która jest nierówna, a dodatkowo jeszcze są tam wyniesione skrzyżowania, które rozsypują się w drobny mak, bo zrobione są z kostki brukowej.

Na ul. Konopnickiej też się władzom dostaje za progi, bo jest bardzo dużo. To dlatego są zmotoryzowani, którzy wjeżdżają na chodnik, byle tylko nie zwalniać, tylko ominąć wypukłość w jezdni. A to z kolei zagraża przechodniom, trzeba byłoby więc zamontować… nową przeszkodę. Kiedyś stał tam słupek, potem ciężki betonowy kosz na śmieci, ale i one nie dały rady powstrzymać kierowców.

Można byłoby tam postawić jakiś „obelisk”, tylko że tam jest plac manewrowy dla sklepów i punktów usługowych – mówi wiceburmistrz Józef Barnaś.

"Trwałość projektu" a spowalniacze. O chodzi?

Demontażu progów w całym mieście na tę chwilę nikt nie planuje.

Przy okazji remontu ul. Zakopiańskiej chcemy pójść w wyniesione przejścia dla pieszych, nie progi – zapowiada Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Dlaczego nie można tak po prostu zdjąć tego, co zostało wcześniej zamontowane?
- Chodzi o trwałość projektu. Nie możemy usunąć progów, bo musielibyśmy zwrócić dofinansowanie. Każdy mówi, że to jest dziwne, ale jak nie zamontuje się progów, nie dostanie się dofinansowania na ścieżki rowerowe – tłumaczy Marek Charzewski.

Spowalniacze, z którymi przy każdym kursie mierzą się zmotoryzowani to jeden z elementów projektu „Poprawa dostępności do przystanków transportu zbiorowego poprzez rozbudowę bazy infrastrukturalnej transportu rowerowego stanowiącego dojazd do węzłów i przystanków integracyjnych”. Realizacja zakończyła się w 2019 r.
W ramach inwestycji powstały znienawidzone przez kierowców progi, ale także wyniesione skrzyżowania i przejścia dla pieszych. Uzasadniano, że są potrzebne tam, gdzie nie da się wydzielić odrębnej drogi tylko dla rowerów.

Dla kierowców to zbędne przeszkody, ale dla drogowców to elementy uspokojenia ruchu. Wiadomo, wolniej jadący samochód „w razie czego” wyrządzi mniejszą szkodę i rowerzyście, i pieszemu. Różnego rodzaju „garby” i wyspy wyrosły więc nie tylko na ul. Zakopiańskiej, Konopnickiej i Chopina, ale też na innych ulicach Piaskach oraz na ul. Słowackiego i na ul. Żelaznej. Tam i przy ul. Dworcowej projekt przewidywał również wiaty rowerowe, by ułatwić życie przesiadającym się z rowerów na pociągi.

Na pewno zyskali na unijnym projekcie rowerzyści, bo zbudowano łącznie 7,82 km nowych tras rowerowych lub pieszo-rowerowych. Powstały m.in. wzdłuż ul. Wybickiego, Konopnickiej, Kochanowskiego, a także ul. Wałowej.
Łącznie wydano na to zadanie 7,1 mln zł, przy czym 85 proc. to dofinansowanie z Unii Europejskiej. Warto dodać, że był to projekt partnerski, wspólny z sąsiadami Malborka, dzięki czemu powstała cała sieć ścieżek rowerowych. Miasto jest więc skomunikowane z Nowym Stawem, dzięki 6,34 km nowej trasy. Powstało też 2,80 km ścieżki do Tragamina w gminie Malbork.

"Garby" muszą leżeć jeszcze rok. Podzielą los minironda?

Jak policzyli urzędnicy, „trwałość projektu”, na którą się powołują, musi być utrzymana jeszcze przez rok. Później teoretycznie te drogowe przeszkody mogłyby zniknąć. Ale swego czasu z tego samego powodu dni do końca odliczano również w przypadku minironda na ul. Konopnickiej, które było częścią inwestycji dotowanej z zewnętrznych funduszy. Choć zobowiązania wobec instytucji finansującej dawno wygasły, „beret” czy jak niektórzy go nazywają, „krowi placek” „pieczarka” czy „naleśnik” został, choć władze przez wiele lat obiecywały, że rondo zniknie.

Urzędnicy tłumaczyli, że po analizie sytuacji stwierdzili, że minirondo zostaje. Wszystko dlatego, że to, co dla jednych byłoby ułatwieniem, dla innych stałoby się dodatkowym kłopotem.

Na ul. Konopnickiej nie tylko powstało rondo, ale również przebudowano odcinek przy przychodni zdrowia. Więc nie dałoby się wyjechać z parkingu przy ośrodku w kierunku ul. Mickiewicza. Trzeba byłoby wjechać w ulicę Reymonta i dalej w Krakowską, Orzeszkowej, Sienkiewicza i dopiero w Konopnickiej. Dlatego właśnie nie przewidujemy likwidacji ronda – tłumaczył nam Józef Barnaś.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto