Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rio de Janeiro - miasto futbolu, karnawału, Chrystusa Zbawiciela i… bezprawia

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
fot. Krzysztof Maria Załuski
Cariocas, jak sami siebie nazywają mieszkańcy Rio de Janeiro, darzą szczególnym uwielbieniem trzy rzeczy: sport, karnawał i Pana Boga. 500 lat historii tego miasta to 500 lat krzywd i poszukiwania eldorado, konfliktów i prób pojednania, przemocy i zemsty. Rio to miasto gorzko-słodkie, piękne i zabójcze… To takie kulturowe puzzle, które można układać w nieskończoność. I które nigdy się nie nudzą.

Kiedy 1 stycznia 1502 roku na wody zatoki Guanabara wpłynął pierwszy europejski żaglowiec, z nieba lał się niemiłosierny żar. Temperatura pod pokładem była ponoć tak wysoka, że na dnie beczek zaczęły wrzeć ostatki grogu. Wycieńczeni marynarze marzyli tylko o jednym - aby zejść na ląd. Jak najszybciej. Najlepiej natychmiast.

Z plaży obserwowali ich nadzy Indianie Tamoio. Patrzyli na nich bez lęku, raczej z politowaniem. No bo czym mogli zagrozić im wynędzniali, obszarpani i przeraźliwie brudni przybysze? Dopiero parę lat później przekonali się, do czego zdolny jest biały człowiek.

Ale tamtego dnia było tylko zdumienie i ciekawość.

Eldorado, bandeirantes i hugenoci

Dowódca galeonu, Portugalczyk Gaspar de Lemos, nazwał to miejsce Rio de Janeiro, czyli Rzeką Stycznia. Był bowiem przekonany, że odkrył ujście rzeki wypływającej prosto z raju.

Trzy lata później przy dzisiejszej plaży Flamengo powstała faktoria handlowa. W roku 1763 miasto wyrosłe wokół niej stało się stolicą portugalskiej kolonii o nazwie Brazylia. To między innymi do tego portu zwożono z Afryki niewolników. Tędy do Nowego Świata trafiali ban-deirantes - zbrojni awanturnicy trudniący się handlem żywym towarem i eksterminacją Indian. Stąd także wypływały do Portugalii transporty złota, diamentów, srebra, tytoniu, bawełny, cukru i innych dóbr z brazylijskiego eldorado.

Jednak nim Portugalia ostatecznie zapanowała nad terytorium dzisiejszej Brazylii, jej żołnierze musieli wielokrotnie bronić podbitych ziem przed konkurentami.

Francuscy hugenoci już w 1555 roku na wyspie Ilha do Serigipe - położonej na obrzeżu portugalskiej faktorii - założyli Fort Coligny. Miał to być punkt wypadowy dla francuskiej kolonizacji Ameryki Południowej. W 1560 roku Portugalczycy postanowili pozbyć się intruzów. W ciągu trzech dni doszczętnie zniszczyli ich potężną twierdzę. W walkach wzięło udział 26 okrętów wojennych i około 2000 żołnierzy. Ci Francuzi, którym udało się przeżyć, schronili się na kontynencie. Stamtąd zostali ostatecznie wypędzeni w roku 1567.

Początkowo w Rio de Janeiro mieszkali głównie Indianie. Później, gdy miasto stało się już stolicą południowej Brazylii, osiedlali się tu również przybysze z Europy. W roku 1680 Rio liczyło 4000 mieszkańców, co czyniło je jednym z największych miast Ameryki Łacińskiej. Około roku 1700 awansowało do roli najważniejszego portu Brazylii. Fakt ten nie uszedł uwadze Francuzów, którzy ponownie postanowili je zaatakować.

We wrześniu 1710 roku Rio bezskutecznie próbował zdobyć francuski korsarz Jean-Francois Duclerc. Dokładnie rok później doszło do kolejnej napaści. Tym razem ofensywę prowadził korsarz i admirał René Duguay-Trouina. Jego armia liczyła 13 okrętów wojennych i prawie 6000 żołnierzy. Miasto padło, jednak na wieść o angielsko-portugalskiej odsieczy Francuzi je opuścili. Do swojego macierzystego portu w Breście zabrali jednak przejęte statki handlowe, całoroczny dochód kolonii i dobra zrabowane mieszkańcom.

Maracanã, Pélé i Frank Sinatra

Rio de Janeiro jest obecnie drugą pod względem liczebności metropolią prawie 220-milionowej Republiki Brazylii. Wraz z suburbiami liczy około 12 milionów mieszkańców. Do roku 1960, czyli przez 197 lat, było stolicą państwa. Mimo przeprowadzki rządu federalnego do miasta Brasilia, Rio nadal jest najchętniej odwiedzanym przez turystów miastem Ameryki Łacińskiej.

To tutaj znajdują się najsłynniejsze plaże świata: Copacabana, Ipanema i Leblon. Tu na górze Corcovado wznosi się trzydziestoośmiometrowa statua Chrystusa Zbawiciela; co interesujące dla nas, Polaków, zaprojektował ją syn powstańca styczniowego, urodzony w Paryżu Paul Landowski… Tu również - na Sambódromo - odbywa się najsłynniejszy, czterodniowy karnawał - Carnaval carioca. W tym roku korowód szkół samby, zwany desfile, rozpocznie się 17 lutego i potrwa do 21 lutego. Wezmą w nim jak zwykle setki tancerzy i muzyków.

Niespełna cztery kilometry na zachód od Sambódromo wznosi się, wybudowany w ro-ku 1950, największy stadion piłkarski na świecie: Estádio Jornalista Mário Filho, nazywany Maracanã lub Maraca… Maracana w języku Indian Tupi oznacza coś „podobnego do grzechotki”. Maracanã to także nazwa skanalizowanej obecnie rzeki uchodzącej do zatoki Guanabara w pobliżu miejsca, w którym 521 lat temu wylądował kapitan Gaspar de Lemos…

Większości Brazylijczyków słowo Maracanã kojarzy się jednak wyłącznie z najsłynniejszym stadionem sportowym Ameryki. Obiekt ten początkowo mógł pomieścić 200 tysięcy widzów. Po licznych przebudowach i unowocześnieniach jego pojemność wynosi obecnie niespełna 79 tysięcy miejsc. Nie zmienia to faktu, że stadion ten nadal jest największym obiektem tego typu w Brazylii.

A jednak nie tylko dlatego Maraca jest dla mieszkańców Rio miejscem kultowym. Cariocas wielbią ją przede wszystkim za to, co się na niej działo… To właśnie tutaj zmarły 29 grudnia 2022 roku Edson Arantes do Nascimento, czyli legendarny Pélé, zdobył swój tysięczny gol. I tu także, 1 października 1977 roku, król futbolu rozegrał pożegnalny mecz.

Maracanã gościła finały Campeonato Brasileiro, Campeonato Carioca, Copa Libertadores da América, pierwsze Klubowe Mistrzostwa Świata FIFA oraz Copa América w 2021 r. Od momentu powstania jest też miejscem większości międzynarodowych i krajowych meczów piłkarskich. Stadion był jednym z głównych miejsc rozgrywek Igrzysk Panamerykańskich w 2007 roku oraz ceremonii otwarcia i zamknięcia Letnich Igrzysk Olimpijskich Rio 2016 i towarzyszącej im Paraolimpiady. Był również miejscem finałowych meczów Pucharu Konfederacji 2013 i Mistrzostw Świata FIFA 2014.

Dla miłośników futbolowych pamiątek w roku 2006 na Maracanie otwarto Museu de Esportes Mané Garrincha, czyli Muzeum Piłki Nożnej. W trzykondygnacyjnej oficynie znajduje się Aleja Gwiazd, w której można zobaczyć odciski stóp około setki piłkarskich sław, m.in. takich gigantów jak Pélé, Zico, Eusébio, Jairzinho, Roberto Dinamite, Rivelino, Zagallo, Romerito Amarildo czy Franz Beckenbauer.

Od wielu lat Maracanã pełni także rolę sceny podczas wielkich wydarzeń muzycznych. Na płycie jej boiska wystąpili m.in. Frank Sinatra, Paul McCartney, Tina Turner, A-ha, Kiss, Madonna, The Police i Backstreet Boys.

Copacabana, Cristo Redentor i favele

Rio to miasto, w którym sport jest religią. Swoistym sacrum, wokół którego koncentrują się wszystkie inne aktywności życiowe - i praca, i obowiązki rodzinne, i wypoczynek. W Rio nie ma chyba podwórka, na którym mali i duzi cariocas nie kopaliby piłki, nie grali w siatkówkę albo koszykówkę… I to samo na plażach, gdzie od brzasku do zmroku grają w futevólei, czyli siatkówkę plażową, w której nie wolno używać rąk. Tam też ćwiczą całymi dniami w plenerowych siłowniach albo spacerują promenadą Avenida Atlântica wzdłuż Copacabany - od baru do baru, do samego rana.

Ale na tym nie koniec… Idealne wręcz położenie miasta, nad samym Atlantykiem, pozwala jego mieszkańcom korzystać również z innych, bardziej ekstremalnych aktywności fizycznych. Wysokie fale i ciepła woda tworzą znakomite warunki dla żeglarzy, windsurferów i kitesurferów. W zacisznych meandrach zatoki Guanabara na plażach Botafogo, Urca czy Flamengo swój raj mają wędkarze i rodziny z dziećmi. Tu życie również tętni do północy.

A jednak Rio de Janeiro to nie tylko idylla - to również bieda i zło w czystej postaci. Mimo stosunkowo wysokiej mediany płac - wynoszącej obecnie 115 reali brazylijskich (22 tys. USD) netto rocznie - przemoc, prostytucja, handel żywym towarem i narkobiznes są od lat na porządku dziennym. Tak jak w bestsellerowej powieści Paulo Linsa, zatytułowanej Cidade de Deus, czyli „Miasto Boga”.

Jej autor - sam były mieszkaniec slumsów - opisał w niej przemiany społeczne, jakie przeszły favele w ciągu trzech dekad: od lat 60. do końca XX wieku. Również słynny film Fernando Meirellesa, oparty na książce Linsa, ukazuje los mieszkańców tekturowych ruder - od drobnej przestępczości po bezwzględne bezprawie. Film z podtytułem „Samba na dnie piekła” pokazuje losy drobnych rabusiów ciężarówek, małoletnich prostytutek, dilerów narkotyków i dzieci morderców. Odkrywa przed niczego nieświadomymi cudzoziemcami świat, w którym liczy się jedynie zwierzęca walka o przetrwanie.

Przemoc w dawnej stolicy Brazylii nadal jest powszechna. Poziom bezpieczeństwa obniżył się jeszcze bardziej po roku 2018, gdy wojsko i elitarne formacje policji, zwane Força Nacional, przejęły władzę nad miastem. Nie tylko w favelach nasiliły się walki gangów.

Również w „normalnych” dzielnicach wzrosła liczba wymuszeń, rozbojów i zabójstw. Dlatego samotne zapuszczanie się do nieznanych miejsc, zwłaszcza po zmroku, w najlepszym razie grozi rabunkiem lub porwaniem dla okupu.

Akty przemocy wobec turystów zdarzają się nawet w miejscach szczególnie chronionych, na przykład na zboczach góry Corcovado, na której szczycie stoi słynna 38-metrowa statua Chrystusa Odkupiciela - symbol miasta.

Rio de Janeiro jest miastem kontrastów. Jedną z najnowocześniejszych i najciekawszych metropolii na świecie, a jednocześnie miejscem niebezpiecznym.

* * *

W Rio byłem w 2016 roku, na XV Igrzyskach Paraolimpijskich. 7 września świętowano ich oficjalne otwarcie. Nad Maracaną latały helikoptery, a sąsiadujące ze stadionem ulice obstawiło wojsko i Força Nacional.

Po godzinie 18 w Rio zapada zmrok. Jak w całej strefie pod-równikowej, w ciągu zaledwie kilku minut robi się całkiem ciemno. Z ceremonii otwarcia wracałem do hotelu miejskim autobusem. Gdzieś w połowie drogi utknąłem. Od wioski olimpijskiej, przy której znajdował się mój hotel, dzieliło mnie jeszcze około godziny jazdy. Poruszanie się transportem publicznym po tym mieście bez znajomości portugalskiego to nie lada wyzwanie. Zwłaszcza w nocy, do tego w niedzielę… Więc stałem tak, bezradny, z mapą w ręku, bez telefonu, bo ktoś poradził mi zostawić go w hotelowym sejfie. Po chwili podeszli do mnie olimpijscy wolontariusze w kanarkowych koszulkach. Próbowali dowiedzieć się, jak mi pomóc. Pytali, skąd jestem, a potem tłumaczyli na migi, jak dojechać do dzielnicy Jacarepagua, w której mieszkałem.

Doradzili mi, żebym schował aparat fotograficzny do plecaka, bo tu wszystko może się wydarzyć. Schowałem, chociaż nie chciało mi się wierzyć, żeby w takim miejscu, wśród tylu życzliwych ludzi, mogło mi się stać coś złego… No i nic się nie stało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rio de Janeiro - miasto futbolu, karnawału, Chrystusa Zbawiciela i… bezprawia - Dziennik Bałtycki

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto