Rowerzysta z Malborka wywalczył odszkodowanie po wypadku

73-latek z Malborka (chce zachować anonimowość) lubi jazdę na rowerze. To miała być zwykła przejażdżka, ale daleko nie dotarł. Ledwie 70 m od domu, na skrzyżowaniu ulic Piastowskiej i Starościńskiej przy zamku, czteroletni rower nagle pękł na pół, a on wylądował na jezdni. Na pewno nie było to spowodowane wagą malborczyka, bo jest raczej drobnej postury.

- Nawet nie wiedziałem, co się dokładnie stało. Powolutku sobie jechałem, a tu nagle... trach. Miałem „rozwalone” lewe ramię. W szpitalu założono mi gorset, który potem nosiłem przez półtora miesiąca. Następnie 20 dni rehabilitacji, ale lewą ręką nic nie mogłem robić jeszcze kilka miesięcy - opowiada mieszkaniec Malborka.

Krótko po wypadku otrzymał od znanego producenta nowy rower, ale jak mówi, przypadkowo w tym samym czasie nawiązał kontakt z firmą prawniczą, która doradziła mu, by nie zadowolił się wymianą towaru.
- Ci prawnicy powiedzieli mi, że producent jest ubezpieczony i stać go, żeby zapłacić mi odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu - dodaje 73-latek.

Rzeczywiście, firma ubezpieczeniowa reprezentująca producenta rowerów wezwała go na komisję lekarską. Lekarz stwierdził 12 proc. trwałego uszkodzenia ramienia. Mężczyzna po wielu miesiącach od zdarzenia (doszło do niego rok temu) mógł cieszyć się z odszkodowania.

O sukcesie swojego klienta poinformowała nas grupa doradcza z Gdańska, podając, że dostał 15 tys. zł.
- Gdyby nie determinacja poszkodowanego i jego pełnomocnika, sprawa zakończyłaby się prawdopodobnie jedynie na naprawie roweru - podkreśla Marta Łosińska, prawniczka GDPM nadzorująca sprawę.

Malborczyk uściśla, że dokładnie otrzymał 15 tys. zł pomniejszone o koszty pracy reprezentujących go prawników.
- Ale szczęście w nieszczęściu, że trafiłem na tych prawników - dodaje.