Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Służba zdrowia. Co pacjenci powinni wiedzieć o nocnej przychodni?

RADOSŁAW KONCZYŃSKI
- Jesteśmy normalną przychodnią, w której obowiązuje podstawowa zasada, że w zwykłych zachorowaniach trzeba samemu do nas dotrzeć - mówi doktor Marek Winiarski (na pierwszym planie). Obok Sławomir Łabowicz – dyspozytor. FOT. ALEKSANDER WINTER
- Jesteśmy normalną przychodnią, w której obowiązuje podstawowa zasada, że w zwykłych zachorowaniach trzeba samemu do nas dotrzeć - mówi doktor Marek Winiarski (na pierwszym planie). Obok Sławomir Łabowicz – dyspozytor. FOT. ALEKSANDER WINTER
- Nie wolno mylić nas z pogotowiem ratunkowym - tłumaczą malborscy lekarze, którzy założyli konsorcjum AWIP, świadczące opiekę lekarską i pielęgniarską nocną, weekendową i w dni świąteczne.

- Nie wolno mylić nas z pogotowiem ratunkowym - tłumaczą malborscy lekarze, którzy założyli konsorcjum AWIP, świadczące opiekę lekarską i pielęgniarską nocną, weekendową i w dni świąteczne. - To jest normalna przychodnia, tyle że od innych różni się godzinami funkcjonowania.

Chodzi o moją żonę. Ona sześć lat temu przeszła rozległy zawał serca, ma również cukrzycę i związane z tym inne dolegliwości. Ostatnio miała znowu wysokie ciśnienie tętnicze, z którym nie mogła sobie sama poradzić (ciśnienie zaczyna się w godzinach 21-22). Oczywiście, zacząłem dzwonić na trzy istniejące telefony w nocnej placówce medycznej i cóż, wielka spychologia - bo jedni odsyłają do drugiego i to do granic nerwowej wytrzymałości człowieka" - napisał mieszkaniec centrum Malborka w liście do redakcji. "Ale po raz wtóry dzwonię pod nr 055 245 00 44 i oddałem słuchawkę mojej żonie, gdyż pani lekarz chciała wiedzieć, co za leki dotychczas wzięła małżonka (ja nie byłem w stanie wymienić). Pani doktor zaleciła wziąć nitroglicerynę i ciśnienie spadnie. Niestety, to nie nastąpiło. Ponieważ nie było innego wyjścia - stan żony był ciężki - wybraliśmy się pieszo do szpitala, oddalonego o około 2 kilometry. (...) Doprowadziłem ją do szpitala i musiałem pójść po skierowanie do nowej przychodni, bo bez skierowania szpital nie chciał przyjąć. Proszę o wyciągnięcie wniosków z tej wielkiej przysługi, jaką w Malborku nam zgotowała służba zdrowia."

- Placówka funkcjonująca od 1 stycznia 2007 r. przy ul. 500-lecia 98 jest przychodnią lekarską, nie zaś stacją pogotowia ratunkowego. Została ona uruchomiona w celu udzielania porad lekarskich i pielęgniarskich w godzinach nocnych oraz w dni wolne od pracy, gdy inne przychodnie są zamknięte - odpowiadają lekarze z konsorcjum AWIP, pod adresem których został skierowany zarzut.

Najnowsza historia...
AWIP założyli doktorzy: Dariusz Kostrzewa (Almed), Marek Winiarski (Winmed) i Zdzisław Gutowski (Primed). Z początkiem tego roku przejęli od Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Malborku opiekę nocną, weekendową i świąteczną nad pacjentami.

Trochę niezbędnej historii...

- Jednym z wymogów podstawowej opieki zdrowotnej jest to, że musi być świadczona przez całą dobę. Od godziny 8 do 18, a potem w formie opieki nocnej. W poprzednich latach nie byliśmy w stanie (placówki POZ w powiecie - red.) prowadzić jej nocą, dlatego zleciliśmy to zadanie SP ZOZ. Szpital stanął w konkursie ogłoszonym przez NFZ i wygrał. Gdy w ubiegłym roku ówczesny dyrektor SP ZOZ zapowiedział, że rozwiąże zawartą z nami umowę na świadczenie opieki nocnej i świątecznej, lekarze rodzinni z całego powiatu zdecydowali się wziąć to zadanie na swoje barki - opowiada Marek Winiarski.

Dlatego od 1 stycznia br. po pomoc lekarską i pielęgniarską w ramach podstawowej opieki zdrowotnej (w nocy i dni ustawowo wolne od pracy) mieszkańcy nie zgłaszają się już do Oddziału Pomocy Doraźnej w SP ZOZ, potocznie nazywanego pogotowiem ratunkowym, tylko do placówki założonej przez konsorcjum AWIP. Mieści się ona u zbiegu ulic 500-lecia i Rodziewiczówny.

Nie jesteśmy pogotowiem

- To jest normalna przychodnia. Od innych tego typu ośrodków różni się godzinami pracy - tłumaczy Dariusz Kostrzewa.

- Nie jesteśmy pomocą doraźną, nie pełnimy dyżurów ostrych. Tym zajmuje się tzw. pogotowie ratunkowe reagujące w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia - podkreśla Marek Winiarski. - W naszej placówce pacjenci przyjmowani są w trybie zwykłym, niechirurgicznym. Jesteśmy normalną przychodnią, w której obowiązuje podstawowa zasada, że w zwykłych zachorowaniach trzeba samemu do nas dotrzeć. Spełniamy też funkcję przychodni "na kółkach", czyli dojeżdżamy do pacjentów, którzy sami do nas nie mogą dotrzeć. Ale to z kolei nie jest tak, że wyjeżdżamy do każdej wysokiej temperatury.

- Co istotne, my nie podejmujemy się diagnozowania czy leczenia - wyjaśnia Zdzisław Gutowski. - To zresztą byłoby nielogiczne, bo po to "wymyślono" lekarza rodzinnego - dodaje Kostrzewa.

Dlatego, jak tłumaczą lekarze z AWIP, jeżeli stan pacjenta na to pozwala, powinien nawet poczekać do rana i udać się do swojego lekarza, który posiada największą wiedzę na temat chorego.

Po pierwsze - wywiad
W związku z tym, że przychodnia "nocna" nie działa jak pogotowie ratunkowe, nie powinniśmy oczekiwać, że po naszym telefonie natychmiast pod nasz dom zostanie wysłana karetka. Procedurą nr 1 jest rozmowa telefoniczna.

- Dyspozytor odbierający telefon przeprowadza wywiad. Pacjent musi podać swoje dane osobowe. Musi orientować się w lekach, jakie bierze. Taki wywiad musi być zebrany, by dzwoniący mógł uzyskać pomoc. A pomoc polega na tym, że przez telefon lekarz udziela porady - mówi Winiarski.
Jeżeli jednak wizyta w przychodni jest konieczna, pacjent powinien sam tam się stawić.

- Mamy pełne poczekalnie. Ludzie przychodzą i cierpliwie czekają na swoją kolej. Gdy lekarz przyjmie wszystkich, dopiero wówczas wsiada w samochód i jedzie na wcześniej umówioną wizytę domową. Dlatego na karetkę trzeba czekać i trzy godziny - tłumaczy dr Winiarski.

Kto może liczyć na odwiedziny lekarza?

- Do wizyt domowych kwalifikujemy pacjentów leżących, którzy do nas nie mogą dotrzeć o własnych siłach. "O własnych siłach" to nie znaczy wyłącznie pieszo, ale też na przykład samochodem. Jeżeli ktoś nie ma auta, można wziąć taksówkę - mówią lekarze z AWIP.
Bywa, że ucho więdnie...

Okazuje się, że łatwego życia nie mają osoby odbierające telefony w przychodni przy 500-lecia i Rodziewiczówny. Niekiedy od tego, co słyszą w słuchawce, uszy mogą zwiędnąć.

- Zdarza się, że dzwonią ludzie po alkoholu. I czasem po prostu aż żal kobiet z dyspozytorni, które tego słuchają. Ale osoby, które sobie pozwalają na wulgaryzmy, powinny wiedzieć, że każde połączenie jest nagrywane. Wszystko jest do odtworzenia - podkreśla Dariusz Kostrzewa. - Nasz personel selekcjonuje zgłoszenia, kierując się wyłącznie stanem chorego. Dyspozytorzy są wykształceni, mają za sobą kurs selekcji wezwań.

Lekarze z konsorcjum proszą nie tylko o kulturalne zachowanie, ale również o przywiązywanie wagi do dokumentów.

- Narodowy Fundusz Zdrowia chce wiedzieć o każdej osobie, której udzieliliśmy pomocy. Pacjenci muszą zgłaszać się do nas z książeczkami RUM, dowodami tożsamości. Jeżeli pacjent zjawi się u nas bez dokumentów potwierdzających, że jest ubezpieczony, musi z własnej kieszeni zapłacić za wizytę. Ale potem, jeśli udowodni, że ma ubezpieczenie, my te pieniądze mu zwracamy. Pacjenci generalnie nie zdają sobie sprawy, ile kosztuje leczenie - zauważa Kostrzewa.

Czekamy na uwagi od mieszkańców nt. funkcjonowania "nocnej" przychodni. Przekażemy je lekarzom z AWIP. Informacje o nocnej opiece można uzyskać na stronie internetowej www.pomocmedyczna.malbork.net.pl.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto