Policja i prokuratura przejęły sprawę od Żandarmerii Wojskowej. Tę formację powiadomił w ubiegłym roku anonimowy informator, mówił o strzałach na posterunkach na lotnisku w podmalborskiej Krasnołęce, do których doszło, począwszy od końca kwietnia.
ŻW sprawdziła doniesienie, zebrała materiał i przesłała do cywilnych organów ścigania, bo postępowanie nie dotyczy żołnierzy, tylko cywilów - pracowników firmy ochroniarskiej City Security North, strzegącej kompleksów wojskowych 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku.
Prokuratura ma ustalić, czy doszło do błędów przy zdawaniu broni przez osoby schodzące ze służby w dwóch przypadkach - pod koniec kwietnia i w połowie grudnia ubiegłego roku. Ochroniarz kończący służbę na lotnisku standardowo zdaje broń przełożonemu. Zanim to zrobi, wypina z niej magazynek. Odbierający broń przeładowuje ją i - pustą - oddaje strzał kontrolny.
Jednak w obu tych sytuacjach zapomniano odpiąć magazynek i padały strzały. W kwietniu trzy pociski utknęły w ścianie, w grudniu w podłodze. Na szczęście, nie rykoszetowały i nikt nie ucierpiał.
Dariusz Głaz, prezes City Security North, potwierdza, że do takich sytuacji doszło.
- Jestem daleki od ukrywania tego typu faktów - mówi. - Te przypadki charakteryzuje jedna najważniejsza rzecz: nikomu nic się nie stało. Nie należy, oczywiście, z tego powodu popadać w samozadowolenie i trzeba nadal poprzez szkolenia uświadamiać pracownikom, że jakiekolwiek odstępstwa od nakazanych procedur mogą skutkować wydarzeniami nadzwyczajnymi.
Jak wyjaśnia prezes firmy, po każdym takim zdarzeniu odbywa się szkolenie, w trakcie którego zaistniały przypadek jest omawiany.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?