Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z Malborka jadą starą karetką przez świat. Pakistan (odc. 6): W mieście błękitnej ceramiki

Aleksandra Wiśniewska, Peryferie.com
Fot. Andrzej Wiśniewski, Peryferie.com
Kolejna relacja z Pakistanu, czyli jednego z etapów podróży Aleksandry i Andrzeja Wiśniewskich przez świat kamperem, na który przerobili stary ambulans. Podróżnicy byli tam w pierwszej połowie 2019 roku. Przypomnijmy, że ich wielka podróż rozpoczęła się w Malborku.

Podobno starożytną osadę Multan założył prawnuk Noego. Czy tak rzeczywiście było, do końca nie wiadomo. Wiadomo na pewno, że położony w Pendżabie Multan od zawsze znajdował się w strategicznym punkcie szlaków kupieckich. Jego lokacja stała się zarówno przyczyną licznych podbojów (między innymi przez Aleksandra Wielkiego i Timurydów), jak i gwałtownego rozwoju w jeden z najważniejszych ośrodków handlowych. Wraz z handlem pojawiły się pieniądze. Wraz z pieniędzmi nowi osadnicy upatrujący w zamożności Multan szansy na lepsze życie. Między nimi pojawili się mistycy muzułmańscy – sufi. W XI i XII wieku ich liczba była tak duża, że Multan zaczęto nazywać „Miastem Świętych”. „Świętość” nie przeszkadzała mu być jednocześnie centrum handlu niewolnikami. Oficjalnie procederu zakazano pod koniec XIV wieku. Oficjalnie.

Wiek XVI przyniósł nowy krok milowy w rozwoju miasta. Ówczesny rządca nakazał budowę drogi między Multan a Lahore. Uczyniło to z Multan transregionalne centrum średniowiecznych muzułmańskich Indii w handlu z pozostałymi regionami świata islamskiego. Odbiciem jego znaczenia może być chociażby konstrukcja karawanserajów w zachodniej i centralnej Azji, które przeznaczone były tylko dla handlarzy z Multan.

Ostatni okres pokoju i rozwoju miasta przyniosła era Wielkich Mogołów (XVI i XVII wiek). Za ich czasów Multan dał się poznać jako ważny ośrodek agrokultury, producent wyrobów bawełnianych oraz płytek ceramicznych. Niestety XVIII i XIX wiek przyniosły miastu liczne konflikty zbrojne i podboje, które zostawiły Multan w rozsypce.
Dziś – siódme co do wielkości miasto Pakistanu – podnosi się z kolan i znów rozwija. Jest głównym kulturalnym i ekonomicznym centrum południowego Pendżabu. Rozwijając się, nie zapomina jednak o swoich tradycjach. Sięga po nie między innymi, produkując słynną na cały świat „błękitną ceramikę”. To do jej fabryki kierujemy pierwsze kroki w Multan.

Wchodzimy do przestronnej, jasnej sali. Stoją w niej długie rzędy stołów. Przy jednym z nich – mężczyzna w beżowym fartuchu. Ostrym prętem i ściereczką zwilżoną wodą ostrożnie poleruje bladą glinę uformowaną w kształcie wazonu. Dłonie poruszają się delikatnie, ale szybko. Muszą obrobić kilkadziesiąt wazonów czekających w kolejce.
- Do formowania naczyń używamy matryc. Polerowanie i malowanie to już ręczna robota – wyjaśnia nasz przewodnik po warsztacie Centrum Błękitnej Ceramiki w Multan. – A tu właśnie pracują malarze – dodaje, prowadząc nas do jednego z pokojów pracowni.

Ściany z wielkimi oknami. Pod nimi, wprost na podłodze, siedzi grupa mężczyzn. Ręce uzbrojone w pędzle wszelkiego kształtu i rozmiaru. Porozkładanymi wkoło barwnikami mężczyźni przywołują do życia starożytne Imperium Mogolskie – wojowników i księżniczki, sielskie krajobrazy i chwalebne sceny bitewne. Ich płótnem – ceramika.

- Kiedy malują, nie używają żadnych wzorów. Kierują się swoją wyobraźnią. Tylko na początku głównych motywów uczy ich „baba”, mistrz – wyjaśnia przewodnik, wskazując na jedynego mężczyznę siedzącego przy stole. Jego uwaga podzielona jest między obserwowaniem pracy uczniów a tworzonym właśnie wzorem. Pod pędzlem „baby” wykwitają pąki czarnych kwiatów.

- Ta czerń po wypaleniu zmieni kolor na niebieski. Nasz znak firmowy – śmieje się mężczyzna. – Większość kolorów, które tu widzicie, na końcowym produkcie będzie zupełnie inna. Takie właściwości mają nasze barwniki. Każdy z nich robiony jest z innego rodzaju sproszkowanej skały. Ich barwa raz nałożona na ceramikę, nigdy nie wyblaknie. Nasz wazon może się potłuc, ale koloru nie straci – wyjaśnia przewodnik, prowadząc nas do kolejnej sali.

- Tu dzieje się cała magia – mówi z uśmiechem, kiedy zatrzymujemy się przed ogromnym, murowanym piecem. Dochodzą z niego niskie, groźne pomruki szalejącego ognia. – Przez cztery dni wypalamy tu naczynia. Zaczynamy od temperatury 1400 stopni Celsjusza i stopniowo ją zmniejszamy, aby uniknąć pękania naczyń. Chodźmy do galerii, to pokażę wam efekty.

Całą przestrzeń przeszklonego pomieszczenia zajmuje ceramika. W dochodzącym zewsząd słońcu lśni tak, że trzeba mrużyć oczy. Trudno uwierzyć, że te pyszne wazy, wazony i puchary kilka dni temu były zaledwie bryłą bezkształtnej gliny.

- Nasza niebieska ceramika jest znana na całym świecie. Otrzymujemy zamówienia z Europy, z USA. Jakości naszych produktów powstydzić się nie możemy. Jednak to z naszych ludzi jesteśmy dumni najbardziej. Pracują u nas całe rodziny, całe pokolenia. Dajemy utrzymanie wielu, wielu lokalnym. W zamian oni dają nam swój czas i talent. Dodatkowo założyliśmy szkołę malarstwa ceramicznego dla dziewcząt. Mieszkają i uczą się u nas przez sześć miesięcy. Po takim kursie mogą już zdobić ceramikę – przeważnie zastawy stołowe. Dzięki temu utrzymują swoje rodziny. Widzicie, błękitna ceramika Multan to nie tylko piękne naczynia. To przede wszystkim sposób na życie.
Wybija południe. Centrum zamyka podwoje. Pracę kończy wcześniej tylko w piątki. To wtedy przypada najważniejsze dla muzułmanów nabożeństwo. Tak jak dla chrześcijan w niedzielę.

Malbork. Jadą starą karetką przez świat. W Pakistanie (odc. ...

Tymczasem my jedziemy przyjrzeć się jednemu z najsłynniejszych mauzoleów w Multan. Wokół XIV-wiecznego grobowca Shah Rukn-e-Alam tłoczy się niewyobrażalna masa ludzi. Przybyli tu, by złożyć hołd świętemu sufickiemu. Wciskamy się między nich. Staramy się dostać jak najbliżej wspaniałego budynku. Między głowami ludzi możemy już dostrzec błękit ceramicznych zdobień i rzeźbienia palisandrowych belek. Po masywnej, białej kopule mauzoleum spływa słońce. Jego odbicie kładzie się ciepłym światłem na zdumionych twarzach pielgrzymów. Najwyraźniej nie spodziewali się tu obcokrajowca. Ich zdumienie zaczyna sprawiać, że czujemy się niezręcznie. I jeszcze ten głos za naszymi plecami.

- Hej, wy tam! Gdzie wasza eskorta? – pyta policjant, marszcząc brwi.
- No, nie ma. Eskortowali nas tylko do Sukkur.
- A! No to w takim razie bardzo dobrze – marsowa mina znika. Pojawia się szeroki uśmiech. – Witamy w Multan! Jesteście tu zupełnie bezpieczni! – dodaje wesoło i wraca do rozmowy ze swoimi uzbrojonymi kolegami.
Już niemal dajemy wiarę jego słowom, kiedy zaczyna za nami podążać jakiś mężczyzna. Przyspieszamy kroku. Niespokojnie spoglądamy przez ramię. Ciągle jest. Przyspieszamy jeszcze bardziej. Nerwowo przeciskamy się przez masę ludzi. Rozpychamy łokciami. Torujemy drogę. Nic z tego. Mężczyzna dogania nas. Łapie mnie za ramię. Odwraca silnym ruchem.
- Proszę! To dla ciebie. Pamiątka z Multan – mówi, ledwo łapiąc oddech. Do ręki wkłada ręcznie robiony breloczek.
Zanim otrząśniemy się ze zdziwienia, mężczyzna znika. Pojawiają się za to inni. Ściskają w powitaniu ręce. Pytają o Pakistan. Jak nam się podoba. Robią sobie z nami zdjęcia. Prezentują całe rodziny. Klepią po plecach i raz po raz rzucają: „Witajcie w naszym kraju!”.
Policjant miał rację.

Popołudnie zastaje nas w restauracji na obrzeżach miasta. Kelner kieruje nas do jednej z altan. Niski stół. Usiany poduchami dywan jako siedzisko. Wygłodniali zamawiamy niemal wszystko z menu. Kiedy kończymy, popołudnie ustępuje wieczorowi. Zaczyna się robić ciemno i chłodno. Nie mamy już siły szukać noclegu. Wołamy kelnera.
- Czy jest możliwość przenocowania u was na parkingu?
- Zaraz sprawdzę z właścicielem – mówi zdziwiony chłopak i znika w budynku restauracji.
Po chwili wraca z szefem. Szpakowaty mężczyzna wita się z nami serdecznie. Opowiadamy mu naszą historię. Pokazujemy karetkę. Mężczyzna jest wniebowzięty.
- Oczywiście! Nie ma najmniejszego problemu. Około drugiej nad ranem zamykamy restaurację, ale tam przy sali weselnej są dodatkowe pomieszczenia sanitarne. Możecie z nich korzystać całą noc. Samir wam pokaże. A rano oczywiście zapraszam na śniadanie.

Właściciel zostawia nas pod opieką kelnera, który wciela się w gospodarza doskonałego. Oprowadza nas po przestronnym podwórzu. Szczegółowo relacjonuje, co jest czym. Tu plac zabaw dla dzieci. Tu staw z rybami. Tam klatki z królikami, ozdobnymi kurkami i papugami – minizoo. Wreszcie – sala weselna. Potężny gmach błyszczy lustrami i szklanymi żyrandolami. Drapowane muśliny osłaniają sufit i ściany. O jedną z nich opiera się platforma z sofami. Miejsce pary młodej. Resztę podłogi kryją setki krzeseł i stołów.
- Potężna sala! Pakistańskie wesela muszą być ogromne? – dopytujemy Samira.
- Hmmmm, jutro mamy wesele na 400 osób. To i tak niedużo. Zazwyczaj mamy od 600 do 900 osób.
Odbiera nam mowę.

Przy śniadaniu spotykamy Samira. Nie odstępuje nas na krok. Po jego minie widać, że coś go trapi.
- Coś się stało? Miałeś kłopoty przez to, że zostaliśmy?
- Co? Nie! Absolutnie nie! Tylko… chciałem zapytać… Bo ja mieszkam tu niedaleko. W wiosce. Piękna jest! Mamy sad brzoskwiniowy. I chciałem… Może przyjechalibyście odwiedzić mnie i moją rodzinę? – udaje się mu wreszcie zapytać.

Jesteśmy zachwyceni. Nawet nam przez myśl nie przejdzie, że przyjmujemy zaproszenie od kompletnie obcej osoby. Niezbyt roztropnie i nazbyt entuzjastycznie planujemy, co i jak. Teraz, co prawda, jedziemy do Dera Ghazi Khan. Chcemy zobaczyć osadę malarzy pakistańskich ciężarówek. Wieczorem jednak – czemu nie!
Do spotkania nie dochodzi. Pod Dera Ghazi Khan wpadamy w ręce policji.

Tekst: Aleksandra Wiśniewska
Zdjęcia: Andrzej Wiśniewski
Peryferie.com

***
Przypomnijmy, malborczyk Andrzej Wiśniewski i jego żona Aleksandra wyruszyli w podróż życia z Malborka 14 czerwca 2018 roku o godz. 14.14. Obecnie przez pandemię koronawirusa utknęli w Portugalii.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto